czwartek, 23 kwietnia 2020

Pokaż mi swoją bibliotekę – Aleksandra Rybka


To książka przyjemna, lekka i łatwa, w najlepszym znaczeniu tych słów. Idealna do zapomnienia o całym świecie i złapania oddechu W sam raz na ten niespokojny, pandemiczny czas.

Rząd zapowiada stopniowe odmrażanie gospodarki i wspaniałomyślnie pozwolił obywatelom na ponowne spacery po parkach i lasach. W związku z tym, i ja postanowiłam wskrzesić blog i wydobyć go ze stanu hibernacji, w którym trwał od końca lutego.

#zostańwdomu znienawidziłam już po trzech dniach, podobnie było z falą wszelkich poleceń kulturalnych, która zalała Internet z siłą tsunami i presją wywieraną przez mniej lub bardziej znanych użytkowników mediów społecznościowych, by czas kwarantanny i przymusowej izolacji społecznej był okresem nadrobienia zaległości kulturalnych i innych, zdobywania nowych umiejętności, pieczenia chleba, umacniania więzi rodzinnych i koniecznie rozwoju duchowego. Wiedziałam, że jak zawsze pójdę pod prąd. 

Tęskniłam za tym, by głównym tematem Faktów, zamiast ponurych statystyk i jeszcze bardziej ponurych prognoz, znów stał się palec posłanki Lichockiej, kamienica Mariana Banasia, czy brawurowe loty marszałka Kuchcińskiego. Chciałam natychmiast iść do kina, zjeść ciastko w ulubionej kawiarni i obiad w ulubionej restauracji, leżeć na plaży w zatłoczonym kurorcie i kąpać się w zimnym, stalowoszarym Bałtyku, spędzać czas w miłym towarzystwie, grając przy okazji w niewymagające intelektualnie gry planszowe J. Marzeniem mojego życia stała się wizyta u fryzjera i posiadanie domku w lesie. Uznałam, że to nie jest dobry czas na prowadzenie bloga, a pisanie o książkach było ostatnią rzeczą, na którą miałam ochotę.

Cały czas jednak dużo czytam, a książki pozostały dla mnie jedną z nielicznych, niezmiennych rzeczy w tej tzw. „nowej rzeczywistości”. Stosy lektur do przeczytania na szczęście wciąż piętrzą się na moim biurku i w innych częściach mieszkania. Są obecne również na czytniku i wszelkich innych możliwych nośnikach. To daje poczucie bezpieczeństwa i stałości w chaosie. Chwilowo odpadła wymówka braku czasu i nadmiaru pracy,  zatem najwyższa pora odkurzyć swój „kawałek podłogi”.

Podzielę się z wami swoimi wrażeniami z lektur, które przeczytałam do tej pory w czasie kwarantanny. Nie zawsze będą to wybory oczywiste i „ku pokrzepieniu serc”. Żeby was jednak nie zniechęcić do zaglądania na moje łamy, zaczynam od przyjemnej nowości wydawniczej, która w dodatku idealnie pasuje do obchodzonego dzisiaj święta, czyli Międzynarodowego Dnia Książki i Praw Autorskich. Od kilkunastu lat dla mnie jest to podwójne święto. Droga M. dzisiejsza recenzja jest ze szczególną dedykacją dla Ciebie J.

Oglądanie księgozbiorów znajomych, podczas pierwszej wizyty w ich domach, jest dla mnie zawsze jednym z najprzyjemniejszych momentów. Możliwość zajrzenia do domowych bibliotek pisarzy i innych osób znanych, które lubię i podziwiam, od zawsze jest na liście moich marzeń. Gdy zobaczyłam w zapowiedziach książkę Pokaż mi swoją bibliotekę Aleksandry Rybki, wiedziałam, że będzie to idealna lektura dla mnie. Nie pomyliłam się. Dzięki autorce mogłam odbyć swoją wymarzoną „podróż”.

Rybka obejrzała domowe biblioteki: Jerzego Bralczyka i jego żony Lucyny Kirwil, Sylwii Chutnik, Jacka Dehnela, Anny Dziewit-Meller, Michała Rusinka, Agaty Tuszyńskiej, Krzysztofa Vargi, Pawła Dunina-Wąsowicza, Macieja Sieńczyka, Małgorzaty Gutowskiej-Adamczyk, Michała Cichego, Alicji Gęścińskiej, Jerzego Jarniewicza, Macieja Roberta. O niektórych księgozbiorach jedynie rozmawiała z ich właścicielami.

Każdy z nas ma swoją prywatną  historię czytania. Począwszy od sposobu ułożenia książek na półkach, przez najważniejszych autorów, na rytuałach czytelniczych i ulubionych miejscach do lektury kończąc. O tym wszystkim jest właśnie Pokaż mi swoją bibliotekę.

W ten sposób dowiadujemy się m.in. , że Jerzy Bralczyk ciągle wraca do tych samych lektur zaliczanych do klasyki literatury, wciąż korzysta z tradycyjnych słowników i mają z żoną odrębne księgozbiory, bo ona posiada głównie literaturę fachową, związaną ze swoim zawodem (psychologia),a dla relaksu sięga po nowości wydawnicze. Z kolei dla Jacka Dehnela decyzja o połączeniu księgozbiorów z partnerem była jedną z najpoważniejszych decyzji związkowych. Justyna Sobolewska i Krzysztof Varga cierpią na abibliofobię, czyli lęk, że nie będą mieli co czytać, bo zabraknie im książek np. podczas urlopu. Anna Dziewit-Meller wraz z mężem ulubione książki trzymają w toalecie, ponieważ jest to miejsce najbardziej sprzyjające spokojnej lekturze. Sylwia Chutnik jest „dziewczyną z papiernika”. Paweł Dunin-Wąsowicz nie zaprasza nikogo do domu, bo książki całkowicie opanowały przestrzeń i nie da się tam swobodnie poruszać.

Autorka zadaje wszystkim te same pytania, dodatkowo rozwija wątki podjęte przez swoich rozmówców. Wśród stałych pytań są te o trzon księgozbioru, ważne książki z dzieciństwa, ulubionych autorów, literackie guilty pleasure, stosunek do pożyczania książek innym, korzystanie z bibliotek, czy miesięczne limity finansowe na zakupy książkowe. Jedyne czego osobiście zabrakło mi jako uzupełnienie tych ciekawych rozmów to zdjęcia całych bibliotek lub choćby pojedynczych regałów. Wtedy poczucie podglądania przez dziurkę od klucza byłoby już w pełni zaspokojone.

Pokaż mi swoją bibliotekę to książka która budzi wyłącznie pozytywne uczucia. Bardzo dużo w niej ciepła, domowej atmosfery. W każdym momencie czuje się, że autorka jest autentycznie ciekawa swoich rozmówców, nie rozmawia wyłącznie z zawodowego obowiązku. Można tę książkę czytać od deski do deski, lub na wyrywki. Można znaleźć tu inspiracje dla siebie i porównać swoje zwyczaje i doświadczenia z innymi. Przede wszystkim jest to jednak książka, w której można się rozgościć, rozsmakować i z przyjemnością zatracić, zapominając przy tym o świecie dookoła. Co najważniejsze jest to też książka, do której można wielokrotnie wracać i wciąż odkrywać coś nowego. Lektura obowiązkowa dla każdego mola książkowego i nie tylko. Nie przegapcie!

A.Rybka, Pokaż mi swoją bibliotekę, Wydawnictwo Znak 2020.