poniedziałek, 5 maja 2014

Tour de mitteleuropa

W najnowszej książce pt.: „Czardasz z mangalicą”, Krzysztof Varga powraca na Węgry. Ta podróż, z jednej strony jest okazją powrotu do osobistych wspomnień autora, z drugiej próbą sportretowania współczesnego społeczeństwa węgierskiego, badaniem roli, jaką odgrywa w jego życiu historia, a także poszukiwaniem podobieństw między dwiema ojczyznami Vargi.


Pisarz odbywa już drugą literacką podróż na Węgry. Teraz jedynie kontynuuje eskapadę rozpoczętą w świetnym „Gulaszu z turula”. Można, więc stwierdzić, że wcale nie odkrywa Ameryki, raczej odwiedza stare, dobrze znane kąty. A jednak, odkrywa, chociażby, dlatego, że konsekwentnie omija centrum, stolicę, utarte szlaki. Porusza się po obrzeżach, odwiedza prowincję, miejsca, w których, jak pisze czas się nie zatrzymał, bo po prostu nigdy w nich nie istniał. W tym tkwi największa siła książki. Czytelnik sięgając po nią ma szansę poznać, jak wygląda prawdziwa codzienność Węgrów, która toczy się, poza głównym nurtem.


„Czardasz z mangalicą” rozpoczyna się osobistym wspomnieniem o ojcu i jego nie do końca zrealizowanej pasji filatelistycznej. Konieczność uporządkowania pozostałego po nim zbioru znaczków, wywołuje wspomnienia z dzieciństwa. Postać ojca autora pojawia się w wielu miejscach tekstu. Wątek ten nadaje całości nostalgiczny ton. Książka jest też niewątpliwie próbą rozrachunku z przeszłością.

Po tym akcencie wyruszamy w drogę. Zaczynamy w Miszkolcu, następnie ruszamy m.in. do Peczu, Suboticy, Szegedu, Debreczyna i oczywiście najważniejszego - Budapesztu. Do niektórych miejsc pisarz dotarł z konkretnego powodu, do innych całkiem przypadkiem, zbaczając z drogi do zamierzonego wcześniej celu. Niezależnie od tego, w jakim mieście się zanim dotarł do centrum miasta, zwiedzanie go rozpoczynał od przedmieść, gdyż jak pisze, bez nich nie ma miasta. Za każdym razem ważnymi punktami na jego mapie były również dworce kolejowe i cmentarze. Pisarz ma do nich szczególny stosunek, jako do miejsc, w których czas się zatrzymał, bądź nie istnieje. Varga pisze również, że o ile płucami każdego miasta są tereny zielone, tętnicami boczne uliczki, prowadzące do głównej, to sercem każdego węgierskiego miasta jest bazar, hala targowa.

„Węgierska kuchnia jest trwalszym fundamentem tego narodu niż chrześcijaństwo.” Trudno więc dziwić się, że jedzenie, co sugeruje już sam tytuł jest niezwykle istotnym tematem książki. Varga penetrując prowincjonalne miasteczka odwiedza niepozorne, dziwne restauracje, a czasem wręcz speluny. Autor przy wyborze potraw kieruje się pamięcią smaku i najczęściej wybiera te dania, które jadł w dzieciństwie. W zestawach tych pojawiają się: pőrkolt z galuszkami, kanapki ze sznyclami, langosz, zupa rybna, zupa gulaszowa. Królową węgierskiej kuchni jest jednak dla pisarza paprykowana słonina z mangalicą właśnie. W odwiedzanych przez Vargę przybytkach doskonale widać odporność i niechęć Węgrów do zmian. Jadłospis i wystrój niektórych lokali pozostaje niezmienny od dziesięcioleci. Kuchnia jest również terenem, który dzielnie przeciwstawia się wpływowi zachodu. Autor wysnuwa nawet teorię, że depresyjno – melancholijne usposobienie Węgrów po części może być związane z upodobaniem do ciężkiej, tłustej kuchni.

„Tylko serbskie umiłowanie klęski jest większe niż węgierskie, a węgierskie większe niż polskie, a polskie jest ogromne.”. Zdanie to doskonale oddaje, kolejny motyw przewodni książki, a jednocześnie opisuje cechę  Węgrów, którą jest zanurzenie w przeszłości i rozpamiętywanie porażek. Historia i jej rola w życiu społeczeństwa to temat, który Varga poddaje dokładnej analizie. Zwraca uwagę, że niektórzy wciąż przeżywają klęskę, jaką był traktat z Trianon, podpisany po I wojnie światowej. Poza tym jest to także państwo pełne pomników upamiętniających bohaterów przegranych bitew.

„Czardasz z mangalicą” to przede wszystkim doskonała podróż sentymentalna. Mnóstwo tu osobistych wspomnień z dzieciństwa, powrotów do ulubionych miejsc, potraw, książek i filmów. Pojawiają się również niezwykle celne spostrzeżenia o charakterze antropologiczno – socjologicznym. W tekstach panuje nostalgiczny nastrój. Varga snuje egzystencjalne refleksje na temat przemijania, starzenia się. Nie brak bolesnej konstatacji, że ocalenie od zapomnienia jest skazane na porażkę. Mimo to warto próbować i podejmować starania. Bez przeszłości teraźniejszość, bowiem, nie byłaby taka sama. Lektura obowiązkowa dla miłośników Węgier i nie tylko. Idealna również dla tych, którzy nie oszaleli na punkcie portali społecznościowych, internetu, natomiast dużo bliższy jest im świat papierowych listów i mają problem z zaakceptowaniem współczesności.

Ocena: 8/10
K.Varga, „Czardasz z mangalicą”, Wydawnictwo Czarne 2014.
*Książkę zrecenzowałam dzięki uprzejmości Wydawnictwa Czarne http://czarne.com.pl/

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz