środa, 30 października 2019

Jak oni pracują 2 – Agata Napiórska


Przyjrzeć się z bliska pracy ulubionego artysty – to marzenie niejednego z nas. Połowiczną okazją do jego spełnienia jest lektura drugiego tomu rozmów Agaty Napiórskiej, który właśnie ukazał się na rynku.

Poranna kawa, spacer z psem, gimnastyka, ulubiony strój do pracy, planowanie zajęć z kalendarzem w ręku, robienie notatek – codzienne rytuały, które ma każdy z nas. Drobne przyjemności, bez których trudno wyobrazić sobie dzień. Tak samo jest z twórcami, ludźmi tzw. wolnych zawodów – każdy z nich ma swój określony rytm dnia i styl pracy. Rzadko jednak możemy przeczytać / usłyszeć o tym w mediach. Większości dziennikarzy tego typu pytania wydają się nudne i nieatrakcyjne dla odbiorców. Zupełnie niesłusznie, co doskonale udowodniła Napiórska w swoich rozmowach.

O pierwszej części książki pisałam tutaj. Drugi tom zawiera trzydzieści siedem rozmów, z reprezentantami wielu dziedzin sztuki. Nowością jest fakt, że do grona przepytywanych dołączyli muzycy. Wśród rozmówców znaleźli się m.in. : Monika Broda, Paulina Przybysz, Marcin Wicha, Marcin Masecki, Angelika Kuźniak, Marta Dymek, Lidia Popiel, Katarzyna Kozyra, Ewa Winnicka, Cezary Łazarewicz, Jacek Hugo-Bader i inni.

W tej części, rozmówców jest mniej. Rozmowy są dłuższe i bardziej pogłębione, co pozytywnie wpłynęło na jakość i odbiór całości. Schemat wywiadów w każdym przypadku jest podobny. Autorka pyta przede wszystkim o początek procesu twórczego, organizację czasu i miejsca pracy, rytm dnia, codzienne rytuały.

Artyści, ludzie wolnych zawodów, często kojarzą się nam z kolorowymi ptakami. Ich praca, dająca pełnię wolności twórczej, bez szefa nad głową, stałych godzin i miejsca często wydaje się idyllą. Rozmowy Napiórskiej zadają kłam takim wyobrażeniom. Owszem, w przypadku wolnych zawodów trudno mówić o regularności, stałym rytmie dnia, a artyści cieszą się pełną swobodą twórczą. Jednak, aby osiągnąć sukces i utrzymać wysoki poziom muszą być ludźmi bardzo zdyscyplinowanymi, świetnie zorganizowanymi, konsekwentnymi. Sam proces twórczy, gromadzenie materiałów, to często długie godziny spędzone przed ekranem komputera, monotonne działanie, powtarzalność, samotność. Gotowe dzieło zawsze daje satysfakcję, sukces niesie z sobą radość. Błysk trwa jednak tylko chwilę, po nim cały proces zaczyna się od początku. To właśnie on jest codziennością twórców. Wielu odbiorców nie dostrzega, bądź nie chce dostrzec trudów związanych z byciem artystą. Ta książka pozwala je sobie uświadomić.

Jak oni pracują 2, to świetna rzecz dla wszystkich, których interesuje to, co dzieje się za kulisami, którzy doskonale wiedzą, że oglądanie czegoś od kuchni często jest dużo ciekawsze od samego efektu końcowego. Rozmowy są prowadzone w taki sposób, że dają odbiorcy poczucie nawiązania bliskiego kontaktu z twórcą i możliwość obserwowania go z niecodziennej perspektywy, a to nie zdarza się często. W tym właśnie tkwi największa wartość tomu.

A.Napiórska,Jak oni pracują2, Wydawnictwo W.A.B. 2019.
*Dziękuję Wydawnictwu W.A.B. za przekazanie egzemplarza do recenzji.

czwartek, 24 października 2019

Iwan Konwicki, z domu Iwaszkiewicz. Biografia – Tadeusz Konwicki, il.Danuta Konwicka.


W pierwszej chwili pomysł na napisanie biografii kota wydaje się ekscentryczny. Pogląd ten ulega  diametralnej zmianie, gdy okazuje się, że chodzi o życiorys kota Iwana Konwickiego. Wtedy wiadomo już na pewno, że to pomysł znakomity. Lektura tekstu potwierdza, że został on także doskonale zrealizowany.

Ustalenie ojcostwa to sprawa zasadnicza. Bywa, że skomplikowana, również w świecie zwierząt. Zawiłą kwestia proweniencji kota Iwana zajmuje się we wstępie do książki prawnuczka Jarosława Iwaszkiewicza – Ludwika Włodek. Czy ojcem Iwana był rudy kot Bazyli? A może jego istnienie to efekt romansu matki – Jagusi z jakimś półdzikim kocurem, który od czasu do czasu pojawiał się w Podkowie Leśnej? Zdania na ten temat są podzielone, a wersje zdarzeń przekazywanych w rodzinie z pokolenia na pokolenie znacznie się różnią. Pewne jest tylko jedno: Iwan został podarowany państwu Konwickim przez Marię – córkę Iwaszkiewicza.

Iwan, jak wskazuje już samo imię to osobnik trudny. Władczy, nieznoszący sprzeciwu, kapryśny, złośliwy. Bez trudu zagarnął domowe terytorium i podporządkował sobie wszystkich współlokatorów, szczególnie zaś swojego pana, pisarza – Tadeusza Konwickiego. Gdy coś nie było po jego myśli, obrażony uciekał się do przemocy. Wymierzał domownikom surowe kary w postaci uderzeń łapami, drapnięć, a nawet ugryzień. Nie lubił wyjeżdżać na wakacje, zmuszał więc pana do dotrzymywania mu towarzystwa, czemu ten, nie bez żalu oczywiście ulegał. Wspólnego mieszkania nie ułatwiał fakt, że Iwan przez większość życia był brutalnym, niestrudzonym mordercą. Jego ofiarami najczęściej padały wróble. Z dumą prezentował właścicielom efekty swojej niecnej działalności. O jego względy zabiegali przedstawiciele elity artystycznej Warszawy: Stanisław Dygat, Gustaw Holoubek. Bezskutecznie. Zdarzało się, że jako jedyny z członków rodziny otrzymywał zagraniczne paczki wypełnione konserwami. Bez mrugnięcia okiem uznawał, że to mu się po prostu należało.

Iwan osiemnaście lat swojego życia spędził w rodzinie Konwickich. Pisarz poświęcił mu liczne fragmenty swojej twórczości. Doczekał się również osobnego tekstu: bajki Dlaczego kot jest kotem. Nie ulega wątpliwości, że mimo niełatwego charakteru i wszystkich trudności związanych ze wspólną egzystencją, stał się w tym czasie pełnoprawnym członkiem rodziny. Konwiccy darzyli go ogromną miłością, przywiązaniem, podziwem.

Ta książka to dobro i piękno w czystej postaci. Zabawna, mądra, czuła. We fragmentach poświęconych odchodzeniu Iwana i jego pośmiertnemu życiu niezwykle wzruszająca i poruszająca. Urokowi całości dodają śliczne ilustracje autorstwa Danuty Konwickiej.

Iwan Konwicki, z domu Iwaszkiewicz, poleca się na wszelkie smutki, chandry i depresje. Książka powinna być przepisywana jako lekarstwo na różnego rodzaju dolegliwości. Natychmiastowe działanie i skuteczność gwarantowana. Wartościowa treść w przepięknym wydaniu to duet idealny i niezawodny.

Mało jest książek budzących wyłącznie pozytywne uczucia. Uniwersalnych, takich, które ucieszą i dorosłych i dzieci. Ta jest jedną z nich. Dlatego nie zastanawiajcie się dłużej i sięgnijcie po nią czym prędzej. Jeśli jesteście zagorzałymi „psiarzami”, a na koty macie alergię – Iwan z wrodzonym wdziękiem szybko przeciągnie was na swoją stronę. Obiecuje.

Wracając do Iwana, to powiem, że obecność Iwana do dzisiaj czuje. Minęło ze dwanaście lat od czasu, kiedy on zniknął, odszedł. A mnie jeszcze się zdarza, że kiedy w nocy przechodzę przez korytarz, to się potykam, bo mi się wydaje, że on przebiega mi koło nóg. Nie dość tego. Mam uczucie, że on skądś tam nadzoruje nas, naszą rodzinę.*

T.Konwicki,il.D.Konwicka, Iwan Konwicki, z domu Iwaszkiewicz. Biografia, Wydawnictwo Znak 2019.

*Dziękuję Wydawnictwu Znak za przekazanie egzemplarza do recenzji.
*Cytowany fragment pochodzi z omawianej książki.

piątek, 18 października 2019

Lista. Dziennik 2005 – Anda Rottenberg


Jak pisać dziennik? Tylko tak, jak robi to Anda Rottenberg. Drugi po Berlińskiej depresji zbiór zapisków potwierdza, że obecnie jest ona jedną z najlepszych obserwatorek i komentatorek współczesności w polskim życiu publicznym.

Mam nadzieję, że odwiedzającym ten blog nie trzeba przedstawiać Andy Rottenberg. Gdyby jednak była taka konieczność, oficjalna nota biograficzna brzmi tak: historyczka i krytyczka sztuki, kuratorka wystaw. Wieloletnia dyrektorka warszawskiej Zachęty. Inicjatorka powołania i budowy Muzeum Sztuki Nowoczesnej w Warszawie. Nie sposób wymienić wszystkich jej aktywności zawodowych. Jedną z najnowszych jest szefowanie działowi kultury w magazynie Vogue Polska.

Pierwsze słowa, które przychodzą mi do głowy, gdy myślę o Andzie Rottenberg to: erudycja, mądrość, odwaga, klasa, elegancja. Każdą z jej dotychczasowych publikacji, czytałam z dużą uwagą, zainteresowaniem, przyjemnością. Wszystkie były ucztą dla intelektu i ducha. Nie inaczej było w przypadku najnowszego dziennika.

Lista. Dziennik 2005 – obejmuje okres pół roku. Od chwili wybuchu afery związanej z tzw. „listą Wildsteina”, na której znalazło się nazwisko Rottenberg, do momentu uzyskania przez nią statusu pokrzywdzonej.

Autorka opisuje emocje związane z tą sprawą i atmosferę tamtego czasu. Siłą rzeczy sporo tu polityki i medialnego szumu. Oczywiście nie jest to jedyny temat. Obok tzw. życia z listą toczy się codzienność wypełniona podróżami, uczestnictwem w konferencjach, wystawach, spotkaniami z przyjaciółmi i rodziną. Paryż, Berlin, Kraków to tylko nieliczne z miejsc, które odwiedziła kuratorka w tym czasie. Wydarzenia towarzyskie przeplatają się z bardzo przyziemnymi sprawami: pielęgnacją ogrodu, opieką nad kotami, wizytami u fryzjera. Rottenberg odnotowuje również śmierć papieża Jana Pawła II i wrażenie, jakie wywarła na niej żałoba narodowa.

Jak najlepiej zachęcić do lektury dziennika? Dzieląc się jego fragmentami. Oto kilka smacznych kąsków na zaostrzenie czytelniczego apetytu.

Warszawa. Piątek 18 lutego 2005
Grypa Wildsteina szaleje w Naprawie. Wirus jest na płytce, pojemność siedemset mega. Gnasz do domu, jakbyś dostał w prezencie działkę brown sugar, zamykasz się i klikasz. Jeszcze tego sprawdzimy. I tego. No, no…A ta? Kto by pomyślał! Czy to na pewno ona?[…] Gorączka sobotniej nocy. Piątkowej. Wielkopostnej. Przed telewizorem.*

Warszawa. Czwartek, 3 marca 2005
Bardzo śmieszne. Rząd przechodzi do opozycji. Sam wobec siebie.

Warszawa. Sobota, 5 marca 2005
Francuzi, jeszcze jeden wysiłek! Jak spadnie adrenalina, to zacznę chorować i nigdy tego nie nadrobię. To wcale nie takie trudne, trzeba się tylko trochę skoncentrować. Kocurki, za dużo jecie, już nic nie zostało. Żadnych zapasów. Trzeba do supermarketu, jak cała Polska, hurtowo. Żeby tylko nie zapomnieć spodni do pralni Acha, przecież nie działa kablówka, dzieci znów będą narzekać, że nie działa Fox Kids. Skąd znowu tyle butelek? Prawda, rodzina była tu przez cały tydzień, chyba zapraszali gości! Awizo! Nie, poczta nie! Na pewno znów zaświadczenie o braku dochodów. Gdzie tu zaparkować? Może uda się wjechać w tę bryłę śniegu? […]*

Warszawa. Poniedziałek, 4 kwietnia 2005
Wszystko odwołane. Wszystko zamiera. Ulga, że mogę nie jechać do Gdańska. I do Moskwy. Przepraszam, ale wyłoniły się inne okoliczności. Życzę owocnych obrad. Na chwilę nie muszę uczestniczyć w codziennym kontredansie. Na chwilę mogę się wyłączyć. Zwolnić tempo. Jechać sześćdziesiąt na godzinę wśród innych, którzy też przestali się spieszyć i zaczęli ustępować pierwszeństwa. Patrzeć na zawiązki tulipanów i nabrzmiewające pąki na drzewach w moim ogrodzie. Jechać z kotem do lekarza, żeby mu wyleczyć skaleczenie dowodzące jego wzmożonej wiosennej aktywności […]*

Warszawa. Niedziela, 10 kwietnia
Po elegijnym tygodniu wypełnionym modlitwą, miłością i gestami pojednania – nawet Lechu pojednał się z Olkiem – wracamy do rzeczywistości. Najpierw otrząsa się motłoch w szalik  ach, ryczący na dworcach i stadionach swoje nienawistne zaklęcia. Do telewizji wraca reklama, zawsze głośniejsza od bieżących programów. Potem obudzą się inne upiory. Zmarł Jerzy Grzegorzewski. Chyba był bardzo zmęczony.*

Lista. Dziennik 2005 to znakomita książka. Jej jedyną wadą jest to, że jest za krótka, a można by ją czytać jeszcze i jeszcze. Bez końca. Mnogość wydarzeń kulturalnych, w których uczestniczy Anda Rottenberg, erudycja i lekkość, z jaką pisze, może zawstydzić niejednego czytelnika. Świadomość, ilu rzeczy nie wiemy i jak wiele pozostało do odkrycia, wywołuje pozytywne uczucie „intelektualnego głodu” i chęć nadrobienia zaległości. Chcę czytać już tylko takie dzienniki, a moja sympatia dla autorki wzrasta z każdą kolejną jej książką.

Żyjemy w czasach deficytu autorytetów w sferze publicznej i dewaluacji elementarnych wartości. Głos Andy Rottenberg jest tym, którego chce się słuchać i którego warto słuchać uważnie. Gdy inni kalkują, czy warto zabrać głos w ważnych społecznie sprawach, ona odważnie, nie zważając na konsekwencje mówi to, co myśli. W spolaryzowanym społeczeństwie, mediach, w których dominuje język nienawiści, ona pokazuje, że można rozmawiać, różnić się, zachowując przy tym szacunek dla oponentów. Mam nadzieję, że nie będziemy długo czekać na kolejną książkę Andy Rottenberg i, że jej aktywność zawodowa wbrew zapowiedziom nie zmniejszy się, bo szczególnie teraz jest nam bardzo potrzebna.

A.Rottenberg, Lista. Dziennik 2005, Wydawnictwo Krytyki Politycznej 2019.
*Dziękuję Wydawnictwu Krytyki Politycznej za przekazanie egzemplarza do recenzji.
*Wszystkie cytaty pochodzą z omawianej książki.