wtorek, 17 listopada 2015

Wielka dama

Jadwiga Grabowska – dyrektor artystyczna Mody Polskiej odegrała znaczącą rolę w historii tej branży w Polsce. Kreowała trendy, zanim ktokolwiek wymyślił to słowo. Śmiało można powiedzieć, że wyprzedziła epokę, w której żyła. Tę barwną, choć nieco zapomnianą i niedocenianą postać w książce „Caryca polskiej mody, święci i grzesznicy przypomina Marta Sztokfisz.


Grabowska pochodziła z tak zwanego dobrego domu, była córką zamożnych kamieniczników. Od dziecka miała zdolności do projektowania i cechy przywódcze. Wojna zabrała rodzinie cały majątek, a jej samej prawie wszystkich bliskich. Mimo tak trudnych okoliczności, nie załamała się. W myśl zasady „życie toczy się dalej”, postanowiła wziąć sprawy w swoje ręce i zacząć od nowa. Na gruzach Warszawy, przy ulicy Marszałkowskiej otworzyła butik krawiecki – Feniks. W jednym z powstałych pawilonów jej krawcowe szyły ubrania dla żon partyjnych dygnitarzy, dyplomatów i stołecznych elegantek. Ona sama natomiast sprzedawała rzeczy otrzymane z zagranicznych paczek. Niestety, inicjatywa splajtowała.


Po utracie butiku Grabowska była namawiana na wyjazd za granicę do mieszkającej tam rodziny. Postanowiła jednak zostać w Warszawie, zatrudniła się w Cepelii, następnie została dyrektor artystyczną Mody Polskiej. Od tego momentu na trwałe przylgnęły do niej określenia „caryca” i „polska Chanelka”.

Była stuprocentową damą – powściągliwa, wykształcona, znająca języki. Dzięki częstym wyjazdom i licznym kontaktom była doskonale zorientowana w światowych tendencjach. Oglądała wszystkie ważne pokazy w Paryżu i starała się w miarę możliwości przenieść tamtejszą modę na nasz rynek. Między innymi dlatego uchodziła za najmądrzejszą w rodzimej branży modowej. Ceniła klasyczną elegancję, piękno, luksus i komfort. Dbała o każdy szczegół swoich projektów, nadzorowała pracę na każdym etapie. Nigdy nie zajmowało jej tworzenie mody dla mas, nie chciała schlebiać gustom ulicy. Interesowało ją kształtowanie stylu i wpływanie na gusta, ceniących indywidualizm, świadomych, niezależnych kobiet.

Modelki to osobne zagadnienie w imperium Grabowskiej. Wybierała je zawsze spośród najładniejszych dziewczyn w Warszawie. Poza urodą musiały jednak mieć coś w głowie i błysk w oku. Ceniła postaci barwne, ekspresyjne, zadziorne, które potem zdarzało jej się „wychowywać” i układać wedle uznania. Miała wśród nich swoje ulubienice: Małgorzatę Krzeszowską, Ewę Fichtner, Małgorzatę Blikle, Teresę Tuszyńską, Barbarę Minkiewicz i wiele innych. W kontaktach była raczej zdystansowana, nie użalała się nad sobą i nie okazywała emocji. W razie potrzeby natychmiast jednak ruszała na pomoc i udzielała wszelkiego wsparcia. Można było na nią liczyć w każdej sytuacji.

Caryca nie osiągnęła by swojej pozycji, gdyby nie sztab lojalnych współpracowników, gotowych realizować jej najbardziej śmiałe, trudne do wykonania z uwagi na niedostatki zaopatrzeniowe wizje. Prym wśród nich wiódł oczywiście nieoceniony Jerzy Antkowiak – asystent Grabowskiej, z czasem główny projektant Mody Polskiej. Poza głównodowodzącymi były także krawcowe i wiele innych osób, które pracowały na ostateczny kształt kolekcji.

„Caryca polskiej mody, święci i grzesznicy” to również opowieść o barwnych czasach. Po odwilży październikowej ludziom znowu chciało się bawić, odetchnąć głębiej i żyć pełnią życia. Swobodę i luz widać było również w strojach warszawiaków: coraz częściej noszono kolorowe skarpety, spodnie rurki i buty na słoninie. W powietrzu unosił się twórczy ferment. Na tzw. „szlaku hańby” - wiodącym od Krakowskiego Przedmieścia przez Nowy Świat do Alej Ujzdowskich,  w knajpach różnego autoramentu spotykali się aktorzy, pisarze, architekci, dziennikarze. Bywały tam również modelki i projektanci Mody Polskiej. Środowiska się przenikały, toczono ożywione dyskusje do białego rana i oczywiście pito na umór. Pokazanie się w kawiarniach PIW – u, Czytelnika, Bristolu, Europejskim, u Dziennikarzy, Architektów było obowiązkiem wszystkich, którzy chcieli liczyć się w środowisku, a włączenie do towarzystwa uznawano za nobilitację. W książce Sztokfisz te zabawowe, niegrzeczne czasy wspominają m.in. Andrzej „Koń” Bohdanowicz, Jerzy Hoffman, Rosław Szaybo, Jan Dunin – Mieczyński i wielu innych.

Z książki „Caryca polskiej mody..” wyłania się fascynujący obraz Grabowskiej. Kobiety silnej, zdeterminowanej, odważnej wizjonerki. Jednocześnie owianej aurą tajemnicy w sferze prywatnej. Jak mówią współpracownicy: Gdyby jej nie było, trzeba by było ją wymyślić, bo Caryca, pieszczotliwie zwana przez Antkowiaka „Grabolką” była tylko jedna.

W czasach, gdy wszystkim się wydaje, że znają się na modzie, wszelkiej maści blogerzy i styliści, bez grama wiedzy mnożą się, jak grzyby po deszczu, warto uświadomić sobie, że  moda jest dziedziną sztuki, która posiada swoją historię. Przypomnienie postaci Jadwigi Grabowskiej było świetnym pomysłem, za który autorce – Marcie Sztokfisz należą się podziękowania. Książka jest cennym źródłem wiedzy, zwłaszcza dla młodych ludzi, którzy marzą o karierze w branży modowej.

Ocena: 7/10
M.Sztokfisz, „Caryca polskiej mody, święci i grzesznicy”, Wydawnictwo W.A.B. 2015.
*Dziękuję Wydawnictwu W.A.B. za przekazanie egzemplarza do recenzji http://www.gwfoksal.pl/

czwartek, 5 listopada 2015

Bez polotu

Mężczyźni bez kobiet” – najnowszy, wydany w Polsce zbór opowiadań Harukiego Murakamiego, pokazuje, że czasy świetności japoński pisarz ma dawno za sobą.


Nazwisko Murakamiego od lat pojawia się w ścisłym gronie faworytów do Nagrody Nobla. Patrząc na jego ostatnie dokonania, trudno zrozumieć, dlaczego? Owszem, jest być może najpopularniejszym japońskim pisarzem, nakłady jego książek na świecie wciąż rosną. Nie można jednak, bez wahania stwierdzić, że jest przy okazji pisarzem najwybitniejszym i nie do końca rozumiem, dlaczego te dwa przymiotniki, przy jego nazwisku zawsze pojawiają się obok siebie. Po zapoznaniu się z całą jego twórczością, ciężko, bowiem oprzeć się wrażeniu, że pisze wciąż tę samą książkę.


„Mężczyźni bez kobiet” to zbiór siedmiu opowiadań. Tytuł, wskazuje na ich temat przewodni. Bohaterami są mężczyźni, którzy z różnych względów pozostają samotni. Powody nieobecności kobiet są różne. Raz jest to śmierć, innym razem zdrada, seks, czy banalne niedopasowanie charakterów. Różne są też relacje łączące postaci: monogamiczne, długotrwałe związki, przeplatają się z przygodnymi, przelotnymi znajomościami.

Murakami porusza się w obrębie znanych z wcześniejszej twórczości motywów. Głównymi są: wynikająca z niespełnionej miłości samotność, poszukiwanie własnej tożsamości, poczucie braku, ból odrzucenia.Jego bohaterowie pozornie radzą sobie z sytuacją, wydają się pogodzeni z losem, ze spokojem przyjmują obrót spraw. „Pod spodem” jednak kłębią się w nich emocje, z którymi nie są w stanie sobie poradzić. Pojawia się także realizm magiczny, odniesienia do twórczości Kafki, a także religijne. Pisarz odsłania się też prywatnie, w tekstach przemyca swoje muzyczne fascynacje, prywatne pasje. Pisze też sporo o procesie twórczym.

„Mężczyźni bez kobiet” to przeciętna książka. Trudno postawić jej ciężkie zarzuty. Może poza jednym, niektóre „złote myśli” rażą banałem i na odległość pachną mądrością zaczerpniętą wprost od Paulo Coelho. Opowiadania nie zaskakują niczym nowym. Z całą pewnością daleko im do najlepszych osiągnięć Murakamiego w stylu powieści: „Norwegian Wood”, „Kafki nad morzem”, czy „Kroniki ptaka nakręcacza”. Pozostaje nadzieja, że nowa powieść Japończyka będzie przebłyskiem geniuszu i potwierdzi jego talent. Opowiadania pokazują jedynie, że etykietka najwybitniejszego japońskiego pisarza została przyklejona do autora na wyrost.

Ocena:6/10
H.Murakami, „Mężczyźni bez kobiet”, Warszawskie Wydawnictwo Literackie Muza SA 2015.
*Dziękuję Wydawnictwu Muza za przekazanie egzemplarza do recenzji http://muza.com.pl/