piątek, 22 lutego 2013

Małgośka


Po sukcesie filmu „W imię” na tegorocznym Festiwalu Berlinale, o jego autorce, Małgośce Szumowskiej znów zrobiło się głośno. Przez krytyków uznawana jest za jedną z najzdolniejszych reżyserek swojego pokolenia. 

Jednocześnie jej poprzedni film „Sponsoring” z Juliette Binoche w roli głównej wywołał w Polsce sporo kontrowersji. 

Doskonałą okazją do bliższego poznania życiorysu i drogi zawodowej Szumowskiej jest wydany jakiś czas temu wywiad-rzeka z nią pt. „Kino to szkoła przetrwania”. Warto przeczytać tę książkę, zanim wydamy opinię na temat najnowszego filmu.


Autorką wywiadu jest Agnieszka Wiśniewska. Z wykształcenia socjolożka, filmoznawczyni. Zawodowo zajmuje się koordynowaniem klubów Krytyki Politycznej. W swoim dorobku ma również biografię Henryki Krzywonos pt. „Duża Solidarność, mała solidarność”.


Rozmowa sprawia wrażenie luźnej pogawędki dwóch zaprzyjaźnionych kobiet. Ta luźna atmosfera nie zaburza jednak w żaden sposób zamierzonego porządku wywiadu. Jasna koncepcja sprawia, że tekst jest spójny. Na początku padają pytania o dzieciństwo, szkołę średnią, rodzinny Kraków. Pojawiają się również te, dotyczące kwestii światopoglądowych: polityki, religii, patriotyzmu, feminizmu. Najwięcej miejsca, słusznie zresztą zajmują konwersacje dotyczące drogi zawodowej Szumowskiej. Wiśniewska pyta m.in. o studia w łódzkiej Filmówce, pierwsze filmy i obecny stosunek reżyserki do nich, pracę za granicą i kulisy ważnych festiwali filmowych.

Szumowska jest niezwykle szczera i bezpośrednia w swoich odpowiedziach. Jednocześnie nie przekracza granic prywatności. Wspomina, co prawda o związkach i dziecku, ale nie wdaje się w szczegóły. Dzięki temu całość nie przypomina plotkarskiego magla dobrze znanego z kolorowych czasopism i zyskuje dodatkową wartość. Zdecydowanie najciekawsza jest część książki poświęcona początkom zawodowym oraz kulisom branży filmowej, które artystka przedstawia bez ściemy i lukru, często spotykanego u jej środowiskowych kolegów.

O studiach w Filmówce mówi:
„…Przychodzisz na studia w Filmówce i od razu czujesz, że jesteś w gronie uświęconych wybrańców. Pierwsze, co robisz, to siadasz na legendarnych schodach i myślisz, ze jesteś – albo będziesz – Romanem Polańskim. Nikomu się to oczywiście nie udaje, ale to nieważne…”
O utożsamianiu kina z dużymi pieniędzmi:
„ Słuchaj, jak przychodzą do mnie młodzi filmowcy i pytają, jak to zrobić, żeby zrobić film, to odpowiadam: bierz telefon, kurwa, i nim kręć. Albo weź jakąś kamerę, pożycz od kolegi i tym kręć…Tak trzeba zaczynać. Jeśli startujesz z punktu, w którym jesteś w kompletnej dupie i musisz się z tym zmierzyć, i uda ci się, to jesteś wzmocniony…”
O polskim kinie:
„Dla mnie coś takiego jak „polskie kino” jeszcze nie istnieje. Nie wiem nawet, o czym tu rozmawiać, to jest ciągle wykwit jakichś poszukiwań, poszczególnych sukcesów, ale odosobnionych…”
O swoich pierwszych filmach:
„Uważam, że są beznadziejne i nie chcę ich oglądać”
Takie „soczyste” cytaty można by mnożyć jeszcze długo.

Z książki „Kino to szkoła przetrwania”, wyłania się obraz artystki z pasją, o wyrazistych poglądach, która przyznaje jednocześnie, że często je zmienia. Szumowska ma pełną świadomość swojej uprzywilejowanej pozycji społecznej, mimo to poprzez znajomość różnych środowisk nie traci kontaktu z tzw. szarą rzeczywistością.

Po lekturze pozostaje ochota by poznać reżyserkę osobiście, wymienić poglądy na różne tematy lub po prostu opowiedzieć swoją historię. Najnowszy obraz Szumowskiej „W imię” otrzymał na festiwalu w Berlinie nagrodę Teddy, co być może pomoże mu w osiągnięciu sukcesu frekwencyjnego. Sam film zaś z całą pewnością wywoła w Polsce sporo kontrowersji i burzliwe dyskusje krytyki. I bardzo dobrze, jak mówi artystka, chodzi przecież wyłącznie o emocje. Czekamy, więc z niecierpliwością.

Ocena: 7/10
„Kino to szkoła przetrwania”, z Małgośką Szumowską rozmawia Agnieszka Wiśniewska. Wydawnictwo Krytyki Politycznej 2012.
*Książkę zrecenzowałam dzięki uprzejmości wydawnictwa Krytyki Politycznej http://www.krytykapolityczna.pl/wydawnictwo/kategorie/wywiady-biografie

niedziela, 17 lutego 2013

Rodzinka PL.


Po debiut literacki Agnieszki Chylińskiej sięgnęłam z ciekawości. Wokalistka odkąd została matką zaskakuje kolejnymi przemianami. Najpierw ostre rockowe brzmienie porzuciła na rzecz bardziej tanecznych rytmów. 

Gdy już wszyscy odsądzili ją od czci i wiary, ona, nie zważając na krytykę postanowiła wejść na kolejny grząski teren. Efektem tego jest książka dla dzieci pod wdzięcznym tytułem „Zezia i Giler”. 

Choć debiut nie wyszedł być może śpiewająco, to w przeciwieństwie do „dzieł” innych gwiazd estrady pozbawiony jest fałszywych tonów.


Tytułowa Zezia, czyli Zuzanna Zezik mieszka wraz z młodszym bratem Czarkiem o pseudonimie Giler i rodzicami w bloku na jednym z warszawskich osiedli. Mama Zezi i Gilera pracuje w biurze, tata zaś jest rzeźbiarzem. Ważnymi postaciami w tej rodzinnej układance są również babcia jasnowłosa, babcia ciemnowłosa i dziadek. Dom rodzeństwa jest zupełnie zwyczajny. Zezia ma do dyspozycji maleńki pokoik, w którym na biurku, ułożone w idealnym porządku mieszkają przybory szkolne. Codzienność Zuzi także nie odbiega od normy. Chodzi do szkoły, wakacje spędza nad morzem i u dziadków. Boryka się również z typowymi dla jej wieku rozterkami ( zmienia w mgnieniu oka obiekty westchnień) i nie rozumie Gilera, którego uważa za bardzo dziwnego.


Ta zwyczajność jest jednocześnie zaletą i wadą książki. Z jednej strony bowiem z pewnością ułatwi to dzieciom identyfikację z bohaterami literackimi. Dorosłym, którzy przeczytają tę historię swoim pociechom może jednak brakować w niej polotu i fantazji. Momentami będą się po prostu nudzić, przysypiając zamiast najmłodszych. Co prawda narratorka opisuje rodzinę Zezików i jej rytuały z dużym poczuciem humoru, bez lukrowania. Z tekstu oczywiście wyłania się przekaz, że rodzina to jest siła, zdarzają się w niej jednak konflikty, których rozwiązanie wymaga pójścia na kompromis. Sama koncepcja fabuły jest dobra, mimo to lektura pozostawia uczucie niedosytu. Być może jest ono spowodowane zbyt dużymi oczekiwaniami, wywołanymi przez liczne, pochlebne opinie i medialną burzę promocyjną.

Rodzina Zezików z pewnością w jakimś sensie wzorowana była na rodzinie Borejków z kultowego już dziś cyklu „Jeżycjada” Małgorzaty Musierowicz. Do tego ideału bohaterom wymyślonym przez Chylińską z pewnością jeszcze bardzo daleko. Biorąc pod uwagę, że zakończenie książki ewidentnie zakłada ciąg dalszy, pozostaje mieć nadzieję, że wokalista dopiero się rozkręca i nie pokazała jeszcze pełni swoich możliwości. Być może regularnie powiększająca się rodzina zainspiruje ją do wymyślania bardziej emocjonujących i mrożących krew w żyłach przygód rodzeństwa. Jako matka Polka, wie przecież doskonale, że najtrudniejszy jest pierwszy krok. Ten ma już za sobą, więc czekamy na kolejne.

Ocena:6/10
A.Chylińska, „Zezia i Giler”, Wydawnictwo Pascal 2012.

czwartek, 14 lutego 2013

Nowojorskie historie


Miasto jest niezwykle popularnym motywem literackim. Niewątpliwie jedną z ulubionych metropolii pisarzy jest Nowy Jork. Tym tropem poszedł również Paul Auster, umieszczając tam właśnie akcję swojej najnowszej powieści pt. „Sunset Park”


Głównym bohaterem książki jest Milles Heller. Poznajemy go w momencie, gdy w poczuciu winy, powstałym po rodzinnej tragedii postanawia porzucić nowojorski dom i udać się na Florydę. Tam w dość banalny sposób poznaje piękną dziewczynę – Pilar Sanchez. Wydaje się, że odtąd zakochani będą żyli długo i szczęśliwie. To byłoby jednak zbyt oczywiste. W wyniku niespodziewanego obrotu spraw Milles, za namową przyjaciela Binga Nathana postanawia wrócić do Nowego Jorku. Dopiero w tym miejscu historia faktycznie się zaczyna.


Po przyjeździe Heller ze zdziwieniem odkrywa, że Bing – właściciel składu rzeczy porzuconych rezyduje w opuszczonym squacie niedaleko Sunset Park. Jego współlokatorzy okazują się natomiast grupą barwnych osobowości. Wśród nich są: opętana erotycznymi wizjami Ellen oraz doktorantka, niespełniona pisarka Allice. Razem tworzą interesującą dla czytelnika bandę dziwaków i wykolejeńców. Każdy z bohaterów musi uporać się z niezałatwioną sprawą z przeszłości. „Sunset Park” jest zbiorem opowiadanych na przemienne historii, które splatają się ze sobą, tworząc spójną całość. We wszystkich pojawiają się kwestie poszukiwania własnego miejsca w świecie, zagubienia, samotności, dążenia do szczęścia. Te uniwersalne tematy w połączeniu z charakterami postaci sprawiają, że tekst pulsuje emocjami.

Ważnym bohaterem powieści jest wspomniany wyżej Nowy Jork. Tym razem pokazany jednak z nieoficjalnej strony. Więcej tu brudnych, śmierdzących mrocznych zaułków i bram, niż modnych restauracji, eleganckich dzielnic i luksusu. Ciemna strona miasta nie wywołuje jednak przerażenia i grozy. Wręcz przeciwnie, budzi chęć natychmiastowego poczucia pulsu miasta, które jak wiadomo nigdy nie śpi.

Można powiedzieć, że Auster w „Sunset Park” nie odkrył Ameryki. Zarówno tematyka, jak i miejsce akcji są znane z wielu opublikowanych już wcześniej powieści. Jednak sposób narracji, uważność, z jaką autor analizuje każdego bohatera sprawia, że książka jest wciągająca. Pisarz stawia na piedestale i zmusza do zwrócenia uwagi na życiowych rozbitków, „emocjonalnych popaprańców”. I bardzo dobrze. W pełni zgadzam się z Januszem Głowackim, który w jednym z wywiadów powiedział: „Klęska interesuje mnie bardziej niż sukces. Ludzie przegrani są znacznie ciekawsi od zwycięzców.” Dlatego właśnie, warto przeczytać tę książkę.

Ocena: 7/10
P. Auster, „Sunset Park”, Wydawnictwo Znak 2012.

sobota, 9 lutego 2013

Sekrety Błękitnej Wstążki


Gotowanie stało się ostatnio w Polsce bardzo modne. Programy kulinarne biją rekordy oglądalności, a najpopularniejszymi blogami są właśnie te o przyrządzaniu posiłków. 

Coraz więcej osób odkrywa, że ta codzienna czynność może być pasją, przyjemnością i sztuką. Gastronomia jest jednak również dziedziną wymagającą sporego doświadczenia, wiedzy i umiejętności technicznych. Te zaś warto zdobywać na najlepszych uczelniach. 

Tak właśnie postąpił pasjonat – Marek Brzeziński, który w swej książce „Kulisy Kulinarnej Akademii”, zdradza sekrety jednej z najsłynniejszych szkół gotowania – Le Cordon Bleu w Paryżu.


Autor z wykształcenia jest anglistą i psychologiem. Wykładał na Uniwersytecie Schillera w Paryżu, równocześnie pracował w radiu France International. Swą przygodę z Akademią rozpoczął w 2010 roku. W tym czasie zamknięto radio, w którym pracował, a pracownikom w ramach rekompensaty zaproponowano odbycie dowolnych staży, by mogli zdobyć nowy zawód. Brzeziński wybrał właśnie kurs kucharski w Le Cordon Bleu (Błękitna Wstążka). Wystarczyło wypełnienie formularza, uiszczenie opłaty i napisanie niebanalnego listu motywacyjnego, by podwoje szkoły stanęły przed zainteresowanym otworem.


„Nadszedł wreszcie ten moment. Przestąpiłem progi Akademii. To, co mnie tam spotkało, przerosło moje wyobrażenia. Kulinarna świątynia, a w jej wnętrzu reżim jak w oddziale pułku specjalnego piechoty morskiej. Świat, z którego istnienia trudno było sobie zdać sprawę – świat musztry i rozkoszy podniebienia. Odkrywałem to z oczyma otwartymi ze zdumienia.”

W „Kulisach Kulinarnej Akademii” dziennikarz oprowadza czytelników po zakamarkach tego szacownego przybytku wiedzy, do których osoby postronne nie mają, na co dzień wstępu. Ponadto pokazuje od podszewki warsztat pracy adeptów sztuki kulinarnej. Brzeziński kreśli również rys historyczny Akademii, przedstawia swoich nauczycieli oraz kolegów „z klasy”. Przede wszystkim jednak gotuje i doprowadza do ekstazy swoje kubki smakowe, serwując im niespotykane połączenia składników.

W ten sposób dowiadujemy się np., że strój obowiązujący w szkolnej kuchni składał się z biało-niebieskiego mundurka, fartucha i ściereczki za pasem. W wyprawce dla każdego początkującego był przede wszystkim zestaw różnorodnych noży, a także rękawy do kremów, pędzelki do smarowania, ubijaczki do piany, igła oraz termometr. Nauczycielami w Akademii są wybitne postaci świata gastronomii. Większość z nich ma wieloletnie doświadczenie w szefowaniu najlepszym restauracjom w Europie. Niektórzy gotowali też w Pałacu Elizejskim bądź na Igrzyskach Olimpijskich. Wśród nazwisk m.in.: Patrick Terrien, Marc Thivet, Bruno Stil. Autor, opisując sylwetki mistrzów posługuje się zabawnymi pseudonimami. Kolegami Brzezińskiego zza kuchennego blatu byli natomiast ludzie ze wszystkich stron świata: Tajwanu, Japonii, Turcji, Kanady, Nowego Jorku. Wspólnie tworzyli wielokulturowy, barwny tygiel. Ta różnorodność dawała niepowtarzalną okazję do wzajemnej wymiany doświadczeń i poszerzenia horyzontów.

Tematem przewodnim książki jest oczywiście gotowanie, właściwe podawanie i jedzenie najróżniejszych potraw. Wielbiciele „pichcenia” powinni być w pełni usatysfakcjonowani lekturą. W każdym rozdziale autor zamieścił po kilka przepisów. Zarówno na tradycyjne francuskie przysmaki typu fois gras, żabie udka, zupa rybna, jak i oryginalne wariacje na temat, testowane na szkolnych zajęciach. Coś dla siebie znajdą mięsożercy (królik w szampanie), wegetarianie(zasmażany kozi ser) i łasuchy (suflet). Odważni mogą pokusić się o przygotowanie np. kurczaka we krwi. Jako że kurs kuchni dla zaawansowanych w Akademii polega na poznaniu tajników kuchni regionalnych, wraz z Brzezińskim możemy wyruszyć w fascynującą podróż po Francji. Szlak turystyczny wiedzie nas przez Landy, kraj Basków, ziemie nad Loarą, Normandię, Prowansję, Burgundię. Na każdym z etapów wycieczki poznajemy barwną historię zwiedzanego regionu, a także charakterystyczne dla niego przysmaki. Oczywiście z podanymi przepisami na nie. Ponadto autor zamieszcza w tekście sporo praktycznych wskazówek dotyczących np. krojenia warzyw, doboru sprzętu kuchennego, dekorowania posiłków, czy doboru win.

„Kulisy Kulinarnej Akademii” to książka smakowita nie tylko dla aktywnych kucharzy, ale również dla tych, którzy dopiero mają zamiar zaprzyjaźnić się z garnkiem, patelnią i piekarnikiem. Książkę czyta się świetnie przede wszystkim z uwagi na styl. Brzeziński pisze z dużą swadą i poczuciem humoru. Należy również docenić dużą wiedzę historyczną autora. Wszystko to sprawia, że momentami tekst czyta się jak pasjonującą powieść. Wartościowe jest również to, że Brzeziński po ukończeniu nauki w Le Cordon Bleu nie kreuje się na mistrza kuchni, który zjadł już wszystkie rozumy. Wręcz przeciwnie, książkę żartobliwie dedykuje patronce kucharzy i kuchcików – św. Marcie, pisząc, że bez jej pomocy nie zdałby żadnego egzaminu. Publikacja ma też pewien walor dydaktyczny. Po pierwsze dziennikarz jako „zwykły” pasjonat kuchni udowadnia, że na realizację marzeń, nawet tych najbardziej śmiałych, nigdy nie jest za późno. Ponadto autor przypomina swoją publikacją, jak ważna w gastronomii jest edukacja, warsztat i wiedza teoretyczna. Nie tylko warto zdobywać ją od najlepszych, ale nade wszystko nie bagatelizować znaczenia i cały czas doskonalić. W obserwowanej ostatnio w różnych kręgach „manii” gotowania, gdzie wszyscy uczą się ze wszystkiego i od wszystkich, a w rezultacie każdy umie „coś", to ważny głos, z którym warto się zapoznać.

Ocena: 8/10
M. Brzeziński, „Kulisy Kulinarnej Akademii”, Wydawnictwo Helion 2012.

*Książkę zrecenzowałam dzięki uprzejmości Wydawnictwa Helion http://helion.pl/?gclid=CPSt547Yp7UCFYpP3god8AkApw


sobota, 2 lutego 2013

Kobieca siła


„Wolne” Remigiusza Grzeli to kolejny w ostatnim czasie dowód na to, że prowadzenie rozmowy to sztuka, a wywiad wbrew opiniom wielu nie jest ginącym gatunkiem.


 Remigiusz Grzela jest dziennikarzem, dramaturgiem, autorem książek. W swoim dorobku ma m.in.: „Rozum spokorniał. Rozmowy z twórcami kultury”, „Bagaże Franza K., czyli podróż, której nigdy nie było”, „Bądź moim Bogiem”, „Hotel Europa. Rozmowy”. Jest również współautorem trzyodcinkowego filmu dokumentalnego „Polska Pawła Jasienicy”.


„Wolne” to zbiór wywiadów z wybitnymi kobietami ze świata polskiej kultury, dziennikarstwa, życia społecznego. W tomie znajdziemy 12 rozmów. Z poetką Julią Hartwig, działaczką opozycji Henryką Krzywonos, aktorką Aliną Świdowską, pisarką Zofią Posmysz, dziennikarką Teresą Torańską, skrzypaczką Wandą Wiłkomirską, aktorką Teresą Nawrot, pisarką Hanną Krall, „dziewczynką w zielonym sweterku” Krystyną Chiger, dziennikarką Ireną Rybczyńską-Holland oraz reżyserkami Agnieszką Holland i Magdaleną Łazarkiewicz. Większość tekstów była już wcześniej opublikowana na łamach różnych czasopism m.in.: „Zwierciadła”, „Bluszcza”, „Wysokich Obcasów”.

We wstępie autor uzasadnia tytuł i dobór rozmówczyń, pisząc: „Dla mnie to bohaterki. Kobiety, które chciałem poznać, które wygrały swoje życie”. Wspólnym mianownikiem życiorysów wszystkich bohaterek z całą pewnością jest niezależność i dążenie, by mimo przeciwności losu żyć według własnego scenariusza. Tytuł „Wolne” nadany całości, wydaje się jednak nie do końca trafny. Dominującym wątkiem wielu rozmów jest niemożność uwolnienia się od traumatycznych przeżyć (Krall, Posmysz, Chiger), uzależnienie bądź toksyczne relacje z bliskimi (Świdowska, Nawrot, Krzywonos). Właściwie w każdej z opowiedzianych historii występuje pęknięcie, rysa, która w pewnym momencie uniemożliwiała kobietom bycie wolnymi.

Poprzednia, bardzo dobra książka Grzeli pt. "Hotel Europa” miała jasno sprecyzowaną koncepcję. W „Wolnych” natomiast widoczna jest pewna niespójność. Z jednej strony są rozmowy poświęcone w dużej mierze traumie związanej z II wojną światową (Krall, Posmysz, Chiger). Z drugiej te o zawodowej pasji (Torańska, Wiłkomirska). Osobną grupę stanowią wywiady z Ireną Rybczyńską-Holland i jej córkami Agnieszką Holland i Magdaleną Łazarkiewicz. Tu punktem wspólnym niewątpliwie są więzi rodzinne i film „W ciemności”. Jest też kilka takich, które nigdzie „nie pasują”, przez co ich obecność w książce wydaje się dość przypadkowa. Wszystko to sprawia, że osoby, które potraktują tytuł jako klucz i mocno się nim zasugerują, mogą mieć mieszane uczucia.

Bardzo dobre rozmowy (Hartwig, Wiłkomirska) mieszają się w tomie z bardziej powierzchownymi, nie wnoszącymi nic nowego do wiedzy o opisywanych osobach (Krzywonos, Łazarkiewicz). Szczególnej wagi nabiera, świetna rozmowa ze zmarłą niedawno Teresą Torańską, która była uważana za mistrzynię wywiadu i przyjaźniła się z autorem. Między rozmówcami można wyczuć szczególną interakcję, ciekawość i pasję, która ich łączyła.

 „Wolne” nie są pozbawione mankamentów, ale i tak  warto zwrócić na ten tytuł uwagę. Wszystkie rozmówczynie Remigiusza Grzeli to osoby wybitne. Czas poświęcony na zapoznanie się z ich ciekawymi, choć niełatwymi losami z całą pewnością nie będzie stracony.

Ocena: 7/10
R. Grzela, „Wolne”, Wydawnictwo Krytyki Politycznej 2012.
*Książkę zrecenzowałam dzięki uprzejmości Wydawnictwa Krytyki Politycznej http://www.krytykapolityczna.pl/wydawnictwo/wolne-oprawa-twarda