środa, 26 czerwca 2013

Polska bardzo B

Przy okazji premiery najnowszej powieści Ignacego Karpowicza Wydawnictwo Literackie postanowiło również wznowić wydanie jego debiutanckiej powieści pt. „Niehalo” z 2006 roku. 
To bardzo trafne posunięcie. 

W czasie wciąż rosnącego bezrobocia wśród młodych ludzi, dyskusjach o straconym pokoleniu i podziałach religijno – politycznych, które obserwujemy, fabuła tej powieści właśnie teraz wydaje się wyjątkowo aktualna.


Głównym bohaterem powieści jest 24 letni Maciek – student polonistyki, mieszkający w Białymstoku. Wiedzie on zwyczajne życie, przeciętnego żaka. Kończy pisać pracę magisterską, ma dziewczynę, pracę. Ta zwyczajność jest największą bolączką Maćka. Po bliższym poznaniu okazuje się bowiem, że rodzina wywołuje u młodzieńca wyłącznie irytację, praca jest beznadziejna i niskopłatna, związek nie satysfakcjonujący, promotorka skretyniała, a znajomi i miasto to już po prostu brak słów. Sfrustrowany osobnik szybko dochodzi do wniosku, że wszyscy wyżej wymienieni są źródłem jego nieszczęścia i wszelkich niepowodzeń.


Gdy Maciejowi wydaje się, że jego życie do końca już będzie się toczyć według tego samego, znienawidzonego scenariusza, a czytelnikom, że mają do czynienia z kolejną realistyczną powieścią, opisującą trudy życia w Polsce, Karpowicz wprawia w ruch wodze fantazji i rozkręca akcję w zupełnie nieoczekiwanym kierunku. Wszystko zaczyna się po raz drugi, gdy główny bohater wychodzi z pracy po mleko, po drodze spotyka koleżankę, z którą postanawia pójść na piwo. Te pozornie błahe zdarzenia sprawiają, że młody człowiek wpada w swego rodzaju trans, w czasie, którego odbywa fantasmagoryczny spacer po Białymstoku w towarzystwie Popiełuszki i Piłsudskiego, którzy na chwilę zeszli z pomników. Brzmi ciekawie? To nie wszystko, na dokładkę panowie trafiają na marsz narodowców i zgrupowanie formacji „katopolo” w jednym.

Przy użyciu groteski i pastiszu autor rozprawia się z wieloma aspektami, które były i wciąż są przedmiotem gorącej publicznej debaty. Wśród nich są problemy z tożsamością, zaszłości historyczne, podziały religijne. Karpowicz bezlitośnie wyszydza skrajne postawy i różnie środowiska. Kpi i ironizuje z przywar powszechnie uznanych za narodowe. Robi to jednak w sposób daleki od banału i chamstwa, przemycając po drodze wiele celnych obserwacji bez formułowania zero – jedynkowych sądów.

Ktoś mógłby zapytać, gdzie w tym wszystkim zapodział się Maciek i jego problemy. Otóż wiecznie nieszczęśliwy bohater winą za swój los jest w stanie obarczyć wszystkich: historię, która toczyła się nie pomyśli, polityków, urzędników, katolików, elity, tylko nie siebie samego. W ten sposób pisarz kreśli mentalność obecnego pokolenia młodych ludzi. Bardzo często zdarza się, że posiadając niewielkie umiejętności i wiedzę na starcie spodziewają się przysłowiowych „kokosów”, mają zbyt wysokie mniemanie o sobie i przekonanie, że świat powinien leżeć u ich stóp. Taki scenariusz z takim nastawieniem zwykle nie ma szans na realizację. W sporze o to, kto lub co jest niehalo najtrafniejszą odpowiedzią wydaje się, więc ta, że wszystko po trochu.

Ocena: 8/10
I.Karpowicz, „Niehalo”, Wydawnictwo Literackie 2013.

*Książkę zrecenzowałam dzięki uprzejmości Wydawnictwa Literackiego http://www.wydawnictwoliterackie.pl/ksiazka/2536/Niehalo---Ignacy-Karpowicz




czwartek, 20 czerwca 2013

Książki na wakacje

Już wkrótce kalendarz potwierdzi oficjalnie radosny fakt nadejścia lata. Wielu z nas, oddając się błogiemu lenistwu, będzie mogło zanucić: "Morza szum, ptaków śpiew, złota plaża pośród drzew…". To tekst dla wszystkich, którym do pełni szczęścia w tym sielankowym obrazku brakuje jedynie ciekawych lektur.


Przyjęło się, że wakacyjne lektury powinny być lekkie, łatwe i przyjemne, bo człowiek zmęczony całoroczną pracą nie ma ochoty na wysiłek intelektualny, a kurorty proponują tak wiele atrakcji, że na czytanie zwyczajnie szkoda czasu.


Wszystko to prawda, warto jednak pamiętać, że jest to tylko jedna z wielu możliwości. Najlepszą zasadą w doborze książek czytanych podczas urlopu jest zupełny brak zasad. 

Na początku należy bowiem stwierdzić, że coś takiego jak idealna lektura wakacyjna, która spełni oczekiwania wszystkich czytelników, po prostu nie istnieje i szkoda czasu na jej definiowanie. Wszystkie przedstawione przeze mnie propozycje będą więc subiektywnym wyborem, stanowiącym jedynie wskazówkę i inspirację dla własnych książkowych poszukiwań.


Oto, uwzględniający różne gusta, przegląd książek, które spokojnie można spakować do walizki. Wszystkich, którzy lubią lekko, przyjemnie, a jednocześnie ciekawie, z pewnością zadowoli„Bomba. Alfabet polskiego show - biznesu” Karoliny Korwin - Piotrowskiej. 


Niezdecydowani, którzy szukają pomysłu na kierunek wakacyjnej wycieczki, powinni sięgnąć po „Gaumardżos" Marcina Mellera i jego żony Anny Dziewit, w której opisują Gruzję i swoją fascynację tym krajem. Lekturą obowiązkową dla tych, którzy lubią odkrywać nieznane, są „Światoholicy” Aleksandry i Jacka Pawlickich – piękne zdjęcia i fascynujące opowieści staną się zapewne inspiracją do niejednej wakacyjnej podróży. 

Reportażami o zdecydowanie większym ciężarze emocjonalnym i gatunkowym, które jednak również zasługują na uwagę, są: „Zapiski z Homs" Jonathana Littella oraz "Ostatni świadkowie Swietłany Aleksijewicz. 

W krainę baśni i fantazji zaprowadzi nas niezawodny w tym względzie Haruki Murakami w tomie opowiadań „Zniknięcie słonia". Wielbiciele powieści historyczno-przygodowych bez obaw mogą sięgnąć po „Władcę Barcelony II" Chufo Llorensa, czy monumentalne „Wyznaję” Jaume Cabre . W zadumę, ale także dobry humor wprowadzą was „Bracia Sisters” Patricka DeWitta .  Troszkę młodszych odbiorców zachwyci najnowsza powieść Zafona pt.:  „Więzień nieba". 

Miłośnicy rozwiązywania zagadek kryminalnych w czasie plażowania sięgną zapewne po „Człowieka nietoperza" Jo Nesbo lub „ Mózg Kennedy’ego Henninga Mankella. 

Ci, dla których nie istnieją tematy tabu ani granice politycznej czy językowej poprawności, powinni zapoznać się z najnowszą powieścią Chucka Palahniuka pt.:  „Snuff”. 

Z rodzimych propozycji warte uwagi są:„Wiele demonów” Jerzego Pilcha i „świeżutkie „Ości” Ignacego Karpowicza. 

Wiele interesujących pozycji mogą w tym roku spakować do walizki wielbiciele felietonów. Wśród nich „W krzywym zwierciadle” Macieja Stuhra –publikowane na łamach „Zwierciadła”, „Hitman” Juliusza Machulskiego – teksty z nieistniejącego miesięcznika „Bluszcz”, „Manhattan pod wodą” debiut Zuzanny Głowackiej, będący zbiorem felietonów również publikowanych w „Bluszczu”, „Młodszy księgowy. O książkach, czytaniu i pisaniu” Jacka Dehnela, a przede wszystkim „Polska mistrzem Polski” Krzysztofa Vargi – zbiór wypowiedzi publikowanych w rubryce „Kajet konesera” na łamach „Dużego Formatu”.


Jak zwykle długą listę w doborze wakacyjnego repertuaru będą mieli do dyspozycji fani biografii i wspomnień. Z uwagi na mnogość wartościowych tytułów w tej kategorii, pozwolę sobie wymienić dwa, które moim zdaniem zasługują na szczególną uwagę. Są to: „Poniedziałkowe dzieci” Patti Smith,  oraz „Dziennik Mistrza i Małgorzaty” Michaiła i Jeleny Bułhakowów.



Lektury wakacyjne powinny iść z duchem czasu. Nie sposób nie zauważyć, że ostatnio na czasie w Polsce jest gotowanie. Rynek wydawniczy bardzo szybko odpowiedział na to zapotrzebowanie i  pojawiło się sporo publikacji nie tyle z przepisami, co z kulinariami, jako głównym tematem fabuły. Z pewnością warto zapoznać się z całą serią „Dolce Vita”, przygotowaną przez wydawnictwo Czarne, „Białymi Truflami” N.M. Kelby i „Kulisami Kulinarnej Akademii” Marka Brzezińskiego.



Nie samymi nowościami literackimi jednak żyje człowiek. Duża część osób zapakuje do walizki książki, które dobrze zna i czytała niejednokrotnie. Lista wakacyjnych klasyków jest długa i dla każdego inna. 


W zestawie obowiązkowym znajdują się jednak z pewnością kryminały Agathy Christie czy reportaże Ryszarda Kapuścińskiego. 

Niektórzy z całą pewnością zamarzą o powrocie do dzieciństwa i zechcą przypomnieć sobie „Jeżycjadę" Małgorzaty Musierowicz, odkryć na nowo „Anię z Zielonego Wzgórza", czy zanurzyć się w świecie „Przygód Mikołajka". 

Dla tych, którzy dotychczas nie zdążyli tego zrobić, urlop jest też wyśmienitą okazją do zapoznania się z „Millenium" - trylogią Stiega Larssona. Jest tylko jedna wada takiego wyboru, wolny czas upłynie nam dwa razy szybciej.


Innym pomysłem na dobór wakacyjnych czytadeł jest przekorne pójście pod prąd obowiązującemu schematowi "lekko, łatwo, przyjemnie". Każdy z nas w zakamarkach pamięci ma tzw. cegłę z gatunku tych ambitnych, do której zawsze - mimo wielokrotnych prób przeczytania - zabrakło cierpliwości. L


Lato jest doskonałą porą do podjęcia ponownej lektury i wbrew pozorom są duże szanse, że zakończy się ona sukcesem. Kto powiedział, że na plaży nie można czytać np. „Ulissesa" Joyce’a,  „Braci Karamazow" Dostojewskiego, czy „Łaskawych" Littella? Że nie wypada, że zbyt męczące, grube, ciężkie? 

Wszystko to jedynie wymówki, gdyż właśnie latem dzięki promieniom słonecznym jesteśmy najbardziej pozytywnie nastawieni do świata i gotowi do takich działań. Polecam, zwłaszcza przekornym jednostkom - to naprawdę działa.


Na koniec należy wspomnieć o wszystkich tych, którzy podczas wakacji zamierzają ostentacyjnie i z pełną premedytacją nie przeczytać żadnej książki. Bo czytają dużo w pracy i zwyczajnie chcą od tego odpocząć lub po prostu nie lubią. Zamiast wygłaszać tyrady na temat dobrodziejstw płynących z czytania bądź niepochlebne opinie na temat intelektu tych osób, spróbujmy uszanować ten wybór, pamiętając, że nie żyjemy przecież w dyktaturze moli książkowych.



Jak widać, w doborze wakacyjnych lektur powinien obowiązywać wyłącznie freestyle Wszelkie mody tutaj tracą rację bytu, gdyż jedynym wskaźnikiem powinny być nasza fantazja, aktualna potrzeba i intuicja. 


Jeśli więc zza parawanu na ręczniku niedaleko nas ujrzymy osobę czytającą z zapamiętaniem książkę Paulo Coelho, Dana Browna, Stephenie Mayer, bądź innego autora, którego nie darzymy sympatią, nie patrzmy na nią z lekceważeniem, zamiast tego uśmiechnijmy się przyjaźnie. 

Przecież są wakacje, których głównym celem ma być nasz prywatny relaks, a ten dla każdego oznacza co innego. Wszystkim czytelnikom życzę więc szerokich wakacyjnych dróg i dobrych dla was wyborów książkowych!

środa, 5 czerwca 2013

Rozmowy podminowane

Ostatnio na rynku ukazało się sporo rozmów na tzw. ważne tematy, z ludźmi kultury, biznesu, polityki religii. Za każdym razem pretekst do dyskusji i klucz doboru rozmówców był nieco inny. 

Dziennikarka „Gazety Wyborczej” Dorota Wodecka zapytała o polskie sprawy: patriotyzm, politykę, religię, mentalność, przywary i zalety piętnastu polskich pisarzy. Wywiady zostały zebrane w zbiorze „Polonez na polu minowym”.


 Jak, czytamy we wstępie powodem powstania tej książki był e-mail wysłany przez Eustachego Rylskiego do premiera Donalda Tuska, w którym w ostrym tonie wymienił on problemy polskiej polityki. Wśród nich asekuranctwo, przesadną ostrożność, tchórzostwo w wyrażaniu opinii. List pozostał bez odpowiedzi, stał się jednak przyczynkiem do przeprowadzenia rozmowy, diagnozującej stan państwa polskiego. Za nią poszły kolejne, do których Wodecka zaprosiła literacką śmietankę: Stasiuka, Vargę, Karpowicza, Twardocha, Kuczoka, Bator, Krall, Tulli Piątka, Rudnickiego, Sieniewicza, Pilota, Kolskiego i Ostachowicza. Taki zestaw nazwisk po części wynika z ich popularności w Polsce, głównym powodem jest jednak swego rodzaju wrażliwość na sprawy społeczne, którą wszyscy oni wykazują w swojej twórczości.


Chcąc streścić tematy rozmów w jednym zdaniu, należałoby napisać, że twórcy zostali zapytani o Boga, Honor i Ojczyznę. W każdym z tekstów pojawiły się wątki Smoleńska, obecności krzyża w życiu publicznym, polskiego katolicyzmu, aktualnej definicji patriotyzmu, problemów z tolerancją i wiele innych. Takie przedstawienie tematu byłoby jednak zbyt dużym uproszczeniem. Obok zagadnień państwowo – społecznych, pojawiają się dużo bardziej osobiste, czasami wręcz intymne wyznania autorów, których próżno szukać gdzie indziej.

Ogromnym atutem rozmów przeprowadzonych przez Wodecką jest to, że nie boi się ona konfrontacji poglądów, drobnych strać i prowokacji. Zadając zaczepne pytania, zmusza pisarzy do otwartości, czasem większej, niż chcieliby okazać publicznie. Dzięki temu w książce znajdziemy wiele mocnych cytatów.

Janusz Rudnicki: „ – Polak bez zupy to jakiś taki małopolski. Polska powinna mieć dymiący talerz zupy w herbie, a nie jakiegoś orła, który z tymi rozcapierzonymi szponami wygląda tak, jakby go ktoś na chwilę do prądu podłączył.”

Joanna Bator: „…Przeraża mnie ten rozmiar nienawiści, jaka w ostatnich latach objawia się w Polsce. Gdyby zaszła odpowiednia sytuacja, to nie mówilibyśmy o pojedynczych incydentach, tylko Polacy spaliliby Romów.”

Ignacy Karpowicz, o tym, jakiej Polski nie potrafi sobie wyobrazić: „Sprawiedliwej, otwartej, nowoczesnej, rozsądnej, świeckiej, równej, wolnej od korupcji i dyktatury sondaży, z planem na dekadę do przodu, a nie dwie do tyłu…”

Szczepan Twardoch: „Mieszkańcy centralnej Polski nie rozumieją Śląska. Dla was bycie Polakiem i kwestie narodowościowe są przyrodzone. Jeśli człowiek się urodził, to znaczy, że jest Polakiem. Tak jak ma kolor włosów albo oczu. Uznanie, że kwestia przynależności narodowej jest efektem wyboru, jest dla niektórych intelektualnie niewyobrażalne.”

Krzysztof Varga: „To jest źle pojęty polski indywidualizm, który objawia się tym, że ja mam mieć wystrzelony w kosmos dom, muszę się wyróżnić, więc oblepię mój klocek z pustaków tłuczonymi talerzami, dobuduje do niego gotycką wieżyczkę, machnę wszystko na seledynowo, a przed domem postawię plastikowego jelenia i gipsowego papieża…”

Obraz społeczeństwa, który wyłania się z „Poloneza na polu minowym” jest bardzo daleki od optymizmu. Większość pisarzy uważa, że jesteśmy krajem opóźnionym w rozwoju. Z tego faktu wynikają liczne kompleksy, brak otwartości, problemy z tolerancją, społeczne fobie. Jeśli ktoś myśli pozytywnie, stara się otaczać wyłącznie dobrą energią i szuka takowych wiadomości, tu raczej nie znajdzie dla siebie pożywki. Sądy zaprezentowane w książce są mocne, szczere, momentami wręcz bezlitosne. Czytanie dobrych wywiadów cały czas jest w Polsce rzadkością, a ich przeprowadzenie niebywale trudną sztuką, która Dorocie Wodeckiej udała się znakomicie.

Ocena: 8/10
D. Wodecka, „Polonez na polu minowym”, Wydawnictwo Agora 2013.
*Książkę zrecenzowałam dzięki uprzejmości Wydawnictwa Agora http://kulturalnysklep.pl/