Kulturalna dzielnica w końcu doczekała się profilu na
Facebooku. Zapraszam serdecznie do śledzenia i komentowania 😊 https://www.facebook.com/Kulturalna-dzielnica-1637122053262333/
czwartek, 30 marca 2017
wtorek, 21 marca 2017
Recenzentka nieidealna
Ostatnio dużo czytam o dobrodziejstwach płynących z czytania i istnienia książek, przekornie postanowiłam, więc napisać o udręce związanej z ich recenzowaniem. Rzadko bowiem wspomina się o tym, że czytanie, owszem jest przyjemne, ale już konieczność oceniania książek niespecjalnie. Przyszedł czas na coming out: proszę Państwa, recenzentka nieidealna to ja.
Przekleństwo pierwszego zdania
Pierwsze zdanie jest najważniejsze! Grzmią niemal wszystkie literackie autorytety. Ty, zapoznana z klasyką literatury wiesz, że mają rację – ono naprawdę ma znaczenie, potrafi porwać albo zniechęcić do dalszej lektury. Ta świadomość nie pomaga w rozpoczęciu własnego tekstu, zwłaszcza, jeśli wiesz już od dawna, że nie zostaniesz drugim Dostojewskim, czy Dickensem, a co gorsza umiejętności nie wystarczy ci nawet na bycie Miłoszewskim. Cóż więc robić, kiedy pusta kartka prześladuje swą bielą, a tobie chodzi po głowie jedynie „ Bardzo krótki wiersz o frustracji” Piotra Mosonia.
Jedynym rozsądnym wyjściem z sytuacji wydaje się Prokrastynacja – ulubione słowo i zajęcie wszystkich twórców. Podobno ostatnio została uznana za zaburzenie psychiczne. Muszę przyznać, że poczułam ulgę, czytając tę informacje. Uff, czyli to jednak nie zwykłe lenistwo – mamy naukową nazwę, fachowe uzasadnienie, a nawet metody leczenia – jestem uratowana, więc co by tu zrobić…Może kolejny odcinek ulubionego serialu, do końca zostały przecież jeszcze 4 sezony. Z pomocą przychodzi też, jak zawsze niezawodny Facebook – jego przeglądanie metodą po nitce do kłębka i żegnajcie cenne dwie godziny. O uwagę dopomina się również niecierpiąca zwłoki korespondencja. Recenzji, jak nie było, tak nie ma, ale przecież porządki wiosenne w szafie same się nie zrobią, a ostatecznie jest tyle innych ciekawych książek do przeczytania.
Aż w końcu przychodzi olśnienie: nie przesadzajmy, chodzi przecież o zwykłą recenzje, nie o zbawienie świata lekiem na raka. Z tą myślą wracasz do laptopa, piszesz pierwsze zdanie i całą recenzje w ciągu trzech godzin. Można? Można.
Jedynym rozsądnym wyjściem z sytuacji wydaje się Prokrastynacja – ulubione słowo i zajęcie wszystkich twórców. Podobno ostatnio została uznana za zaburzenie psychiczne. Muszę przyznać, że poczułam ulgę, czytając tę informacje. Uff, czyli to jednak nie zwykłe lenistwo – mamy naukową nazwę, fachowe uzasadnienie, a nawet metody leczenia – jestem uratowana, więc co by tu zrobić…Może kolejny odcinek ulubionego serialu, do końca zostały przecież jeszcze 4 sezony. Z pomocą przychodzi też, jak zawsze niezawodny Facebook – jego przeglądanie metodą po nitce do kłębka i żegnajcie cenne dwie godziny. O uwagę dopomina się również niecierpiąca zwłoki korespondencja. Recenzji, jak nie było, tak nie ma, ale przecież porządki wiosenne w szafie same się nie zrobią, a ostatecznie jest tyle innych ciekawych książek do przeczytania.
Aż w końcu przychodzi olśnienie: nie przesadzajmy, chodzi przecież o zwykłą recenzje, nie o zbawienie świata lekiem na raka. Z tą myślą wracasz do laptopa, piszesz pierwsze zdanie i całą recenzje w ciągu trzech godzin. Można? Można.
Wyróżnij się albo zgiń
Pierwsze zdanie nie czyni jednak recenzji. Po jego napisaniu pojawia się kolejny dylemat: jak napisać o książce, żeby nie popaść w banał i wyjść poza często stosowane: lektura lekka, łatwa i przyjemna, czyta się szybko i gorąco polecam. Jak nie marnować czasu swojego i czytelników? Pisać obszernie i ze szczegółami, co podobno nie sprawdza się na blogach, gdyż internauci nie mają cierpliwości do czytania długich tekstów, czy krótko, zwięźle i na temat, narażając się tym samym na zarzut o powierzchowność i spłycanie tematu.
Jak pisać o książkach nienajlepszych, nieciekawych, złych, które jednak trafiły do nas z naszego wyboru i trzeba jakoś „ugryźć” temat? Szczerze, czy jednak posługując się dyplomacją, żeby nie urazić wydawcy i biorąc pod uwagę różnorodność gustów? Na koniec najważniejsze, jak zachęcić czytelnika, jak sprawić, żeby nasz tekst był użyteczny i przysłużył się choć jednej osobie? Nie ma jednej dobrej odpowiedzi na wszystkie te pytania, dlatego zamiast zaprzątać sobie nimi głowę, lepiej pamiętać, żeby pisać prosto (z mostu, w razie potrzeby) z sensem i starannie.
Owszem, dla każdego blogera i wydawcy wysyłającego egzemplarze ważna jest ilość odbiorców, zasięgi i lajki na portalach społecznościowych, ale w pędzie do tego celu, nie należy zapominać o tym, że najważniejsze jest zachowanie własnej osobowości, stylu i uczciwości, bo braku tych nie wynagrodzi nawet największa liczba obserwatorów.
Jak pisać o książkach nienajlepszych, nieciekawych, złych, które jednak trafiły do nas z naszego wyboru i trzeba jakoś „ugryźć” temat? Szczerze, czy jednak posługując się dyplomacją, żeby nie urazić wydawcy i biorąc pod uwagę różnorodność gustów? Na koniec najważniejsze, jak zachęcić czytelnika, jak sprawić, żeby nasz tekst był użyteczny i przysłużył się choć jednej osobie? Nie ma jednej dobrej odpowiedzi na wszystkie te pytania, dlatego zamiast zaprzątać sobie nimi głowę, lepiej pamiętać, żeby pisać prosto (z mostu, w razie potrzeby) z sensem i starannie.
Owszem, dla każdego blogera i wydawcy wysyłającego egzemplarze ważna jest ilość odbiorców, zasięgi i lajki na portalach społecznościowych, ale w pędzie do tego celu, nie należy zapominać o tym, że najważniejsze jest zachowanie własnej osobowości, stylu i uczciwości, bo braku tych nie wynagrodzi nawet największa liczba obserwatorów.
Choć goni nas czas
Ilość książek ukazujących się każdego miesiąca przyprawia o zawrót głowy. Ich ciekawość i głód czytania jest ogromny, okres promocyjny tytułów natomiast bardzo krótki. Co robi więc blogerka nieidealna? Stara się za wszelką cenę być na bieżąco: korzysta z uprzejmości wydawców, zasobów własnych, Miejskiej Biblioteki Publicznej, a także, jakby tego było mało czytnika.
Stosy rosną, a ja dochodzę do przygnębiającego wniosku: nie dam rady przeczytać wszystkiego na czas! Sytuacji nie poprawia fakt obserwowania innych blogerów, tych idealnych, którzy mają w zwyczaju publikowania na blogach co najmniej raz w miesiącu zdjęć tzw. stosików do przeczytania w danym okresie, czym blogerkę nieregularną doprowadzają do szału i wpędzają w kompleksy. Ludzie, naprawdę czytacie to wszystko na raz i punktualnie wysyłacie wydawcom linki???
Po prostu nie wierzę, z prostego powodu – istnieje też życie poza czytaniem. Nie da się pogodzić życia zawodowego, rodzinnego z taką ilością lektur. Wybieram więc kompromis. Nawet największe stosy książek, nie mogą odbierać przyjemności czytania i życia. W znalezieniu złotego środka pomaga magiczne słówko selekcja.
Zaczynam od tekstów, które w danym momencie wydają się najbardziej interesujące, rezygnuje z pisania o rzeczach fatalnych – na te zwyczajnie szkoda czasu, nawet, jeśli egzemplarze przyszły od wydawcy – jemu też nie zależy na czytaniu złej recenzji, bo nie taki jest cel promocji.
Resztę, owszem przeczytam, w swoim czasie i tempie. Nie zważając, że dzieło Pana X straciło już status nowości. Jeśli broni się jakością, upływający czas mu niestraszny. A wydawcy? Z całą pewnością doczekają się w końcu wszystkich zaległych linków. Wciąż chcę wierzyć, że w gruncie rzeczy nam wszystkim chodzi o to, żeby pisać dobrze i z sensem, nie na czas.
Stosy rosną, a ja dochodzę do przygnębiającego wniosku: nie dam rady przeczytać wszystkiego na czas! Sytuacji nie poprawia fakt obserwowania innych blogerów, tych idealnych, którzy mają w zwyczaju publikowania na blogach co najmniej raz w miesiącu zdjęć tzw. stosików do przeczytania w danym okresie, czym blogerkę nieregularną doprowadzają do szału i wpędzają w kompleksy. Ludzie, naprawdę czytacie to wszystko na raz i punktualnie wysyłacie wydawcom linki???
Po prostu nie wierzę, z prostego powodu – istnieje też życie poza czytaniem. Nie da się pogodzić życia zawodowego, rodzinnego z taką ilością lektur. Wybieram więc kompromis. Nawet największe stosy książek, nie mogą odbierać przyjemności czytania i życia. W znalezieniu złotego środka pomaga magiczne słówko selekcja.
Zaczynam od tekstów, które w danym momencie wydają się najbardziej interesujące, rezygnuje z pisania o rzeczach fatalnych – na te zwyczajnie szkoda czasu, nawet, jeśli egzemplarze przyszły od wydawcy – jemu też nie zależy na czytaniu złej recenzji, bo nie taki jest cel promocji.
Resztę, owszem przeczytam, w swoim czasie i tempie. Nie zważając, że dzieło Pana X straciło już status nowości. Jeśli broni się jakością, upływający czas mu niestraszny. A wydawcy? Z całą pewnością doczekają się w końcu wszystkich zaległych linków. Wciąż chcę wierzyć, że w gruncie rzeczy nam wszystkim chodzi o to, żeby pisać dobrze i z sensem, nie na czas.
sobota, 11 marca 2017
(O)czytanie
Justyna Sobolewska napisała książkę, którą w swoim dorobku mógłby mieć każdy mól książkowy. To właśnie możliwość dopisania własnej, osobistej historii do tekstu, czyni z tej w gruncie rzeczy niepozornej książki przyjemną lekturę.
„ Książka o czytaniu” wpisuje się w długą tradycję „książek o książkach”. Jak pisze autorka we wstępie przewodnikami dla niej byli przede wszystkim Anne Fadiman i jej „Ex libris” oraz „Moja historia czytania” Alberto Manguela. Do tego nurtu można zaliczyć również twórczość Umberto Eco, „Labirynt” Borgesa, „Jeśli zimową nocą podróżny” Calvino i wielu innych. Wśród współczesnych rodzimych twórców wymienić należy m.in.: Ryszarda Koziołka i „Dobrze się myśli literaturą” , Barbarę Łopieńską i jej rozmowy „Książki i ludzie” oraz „Młodszego księgowego” Jacka Dehnela.
Jakimi czytelnikami jesteście? Nienasyconymi, wybrednymi, a może niecierpliwymi. Dzięki tej książce możecie się nad tym zastanowić. Nie od dziś wiadomo, że nałogowe czytanie ma różne zgubne skutki: bibliomania, krótkowzroczność i samotność to tylko niektóre z nich. Gdzie najbardziej lubicie czytać? W łóżku, na fotelu, a może przy stole? Zaginacie rogi, robicie notatki, zdarza wam się pobrudzić książki jedzeniem, zostawiacie w nich ważne drobiazgi? Nie martwcie się, nie jesteście jedynymi, czego dowody również znalazły się w „Książce o czytaniu”. Lektury wakacyjne, toaletowe i te najbardziej nieprzeczytane, do których wstyd się przyznać, odwieczny spór papier, czy e-book, sposób ustawienia tomów na półkach, kluby książki, a nawet repertuar lekturowy więźniów – tym wszystkim zagadnieniom autorka poświęca swoją uwagę. Obok wątków dotyczących czytelników, są te, które dotyczą pisarzy. Jest więc o urokach spotkań autorskich, znaczeniu pierwszego zdania, natchnieniu i wszelkich twórczych udrękach.
„Książka o czytaniu” jest jednym wielkim cytatem. Taki był zamysł autorki, bo jak pisze we wstępie: Pisarze lubią mówić o swoich lekturach dlatego ich głosów jest tu dużo . Trochę szkoda, że wśród cudzych zdań niknie nieco własny głos Justyny Sobolewskiej. Pozostaje niedosyt osobistych wspomnień dziennikarki. Oczywiście pojawiają się one, ale w stopniu niewystarczającym, w tego typu publikacji.
Lektura będzie szczególnie atrakcyjna dla osób, które dopiero odkrywają istnienie „książek o książkach”. Znajdą one tu wiele smaczków i dalszych literackich tropów. Ci, którzy w czasach studenckich, w ramach hobby bawili się w szukanie motywów książki i biblioteki w literaturze, raczej zaskoczeni nie będą, choć i oni nie powinni z góry odrzucać tej książki, jako niewartej uwagi, gdyż i dla nich znajdzie się tu kilka ciekawostek. Z pewnością jednak znacznie mniej, niż dla czytelników niezorientowanych w temacie.
Ocena: 7/10
J. Sobolewska, „Książka o czytaniu”, Wydawnictwo Iskry 2016.
* Dziękuję Wydawnictwu Iskry za przekazanie egzemplarza do recenzji http://iskry.com.pl/
Książka na stronie wydawcy: http://iskry.com.pl/literatura-piekna-poezja/477-ksiazka-o-czytaniu.html
środa, 1 marca 2017
Warszawa da się lubić!
Jedni
ją kochają, inni nienawidzą, większość marzy, by choć przez moment śnić tam kolorowe
sny i móc doświadczać wiosny oddychającej spaliną. Wiadoma rzecz – stolica.
Autorzy albumu „Warszawa/Warsaw” Agnieszka Kowalska oraz duet fotografów Aga
Bilska i Filip Marek Klimaszewski, postanowili udowodnić, że naprawdę można zgubić
w niej serce. Zrobili to skutecznie.
Album powstał z
inicjatywy twórców Autor Rooms – butikowego hotelu mieszczącego się przy ulicy
Lwowskiej 17 http://www.autorrooms.pl/pol
. Właściciele polecali swoim gościom interesujące miejsca w Warszawie,
organizowali wycieczki tematyczne dla turystów. Po półtorarocznej działalności wszystkie
swoje ulubione trasy, adresy zgromadzili w jednym miejscu i tak powstała
„Warszawa / Warsaw”.
Nie jest to klasyczny,
nudny przewodnik po mieście, gdzie ujęte zostały najważniejsze zabytki wraz ze
swoją historią. Do publikacji zdecydowanie bardziej pasuje określenie
miejscownik, zawiera bowiem subiektywne, starannie wyselekcjonowane wskazania: co
zobaczyć, gdzie zjeść, gdzie się bawić, odpocząć, wypić najlepszą kawę, zrobić
zakupy zarówno te spożywcze, jak i modowe. Znajdziemy tu coś dla oka, ducha i
ciała. Autorzy zadbali o to, by wizyta w ich ukochanym mieście, dostarczyła
przyjezdnym różnorodnych wrażeń i emocji.
Myślicie, że wizytę w
Warszawie należy zacząć od symbolu - Pałacu Kultury i Nauki? A może by tak
zmienić plany i zamiast oczywistości wybrać poszukiwanie sztuki w przestrzeni
publicznej. Warszawa, poza słynną palmą przy Rondzie de Gaulle’a ma w tym
względzie sporo do pokazania, np. „Żyrafę” Władysława Frycza, znajdującą się w
Parku Praskim, czy dzieła autorstwa Maurycego Gomulickiego: „Ślizg” przy
Wybrzeżu Gdyńskim 2 lub „Światłotrysk” na Kępie Potockiej. Jeśli jesteście
fanami sztuki nie możecie ominąć Galerii Raster, Muzeum Sztuki Nowoczesnej,
Zachęty. Lubicie zbaczać z głównych dróg? Powinniście koniecznie trafić do
oryginalnie zachowanej kolonii domków fińskich na Jazdowie oraz Służewskiego
Domu Kultury, gdzie w przestrzeni miejskiej można spotkać kozy i inne zwierzęta
hodowlane. Przed romantykami lubiącymi długie spacery otworem stoją Łazienki,
Park Skaryszewski, Pola Mokotowskie i wiele innych zielonych miejsc. Jeśli
natomiast chcecie zabawić się w Filipa Springera i poszukać ciekawostek
architektonicznych, udajcie się koniecznie do Domu Kereta, na rogu ulic
Chłodnej i Żelaznej – najwęższego domu na świecie. Cokolwiek wybierzecie, jedno
jest pewne – z „Warszawą/Warsaw” w ręku nie padniecie z głodu ani, pragnienia.
W środku podanych jest kilkadziesiąt adresów miejsc, z dobrym jedzeniem, kawą,
alkoholem, dostosowanych do różnorodnych potrzeb gości. Imprezowicze, książkoholicy,
audiofile, fani designu – nie lękajcie się, pomyślano również o was, śmiało możecie,
więc planować wizytę w stolicy. Ta kompletność, ujęcie różnych potrzeb i pasji
jest niewątpliwie jedną z największych zalet wydawnictwa.
Równie ważne, jak tekst
Agnieszki Kowalskiej – dziennikarki warszawskiej „Gazety Wyborczej”są tu
zdjęcia Filipa Marka Klimaszewskiego i Agi Bilskiej. Warszawa została na nich
pokazana od swojej najpiękniejszej strony: jako miasto zielone, otwarte,
przyjazne. Nieoczywiste kadry i klimat uzyskany na fotografiach, sprawiają, że
czasem trudno uwierzyć w to, że patrzymy na naszą stolicę, a nie inne
europejskie miasto.
Zdjęcia i adresy
przeplatane są wypowiedziami osób związanych z Warszawą, które mieszkają w niej
i pracują od dłuższego czasu, a przede wszystkim po prostu lubią swoje miasto.
Każdej z nich dano te same trzy zdania do uzupełnienia: Warszawa jest teraz?,
Twoje ulubione miejsce w Warszawie? i Gdzie zabrałbyś przyjezdnych? Wśród
rozmówców znaleźli się m.in.: Ania Kuczyńska, Bogna Świątkowska, Grzegorz
Łapanowski, Piotr Polak. Obok tekstu polskiego, pojawia się angielskie
tłumaczenie. Do albumu dołączono także praktyczną mapkę, gdzie zaznaczono
wszystkie miejsca, o których mowa w tekście.
Największą zaletą i
wartością publikacji „Warszawa / Warsaw” jest fakt, że twórcom udało się uchwycić
i zamknąć na jej stronach energię, dynamikę, piękno i specyfikę miasta. Najwyższa jakość wykonania
sprawia, że nawet sceptycy mając w ręku ten album będą musieli zrewidować swoje
poglądy i spojrzą na stolicę bardziej przychylnym okiem. Oryginalna forma,
kompletność i spójność koncepcji, czynią całość unikalną na polskim rynku.
Niewątpliwie jest to też najlepsza reklama stolicy od lat. Inne miasta powinny
czym prędzej wziąć z „Warszawa / Warsaw” i jej twórców przykład i stworzyć
podobne u siebie, co mam nadzieję już
wkrótce nastąpi. Jedna tego typu publikacja wykonana na najwyższym, pod każdym
względem poziomie, czyni bowiem dla promocji miasta więcej, niż dziesiątki
kampanii i imprez za miliony. A hasło zakochaj się Warszawie po zapoznaniu się
z wydawnictwem wreszcie okazuje się możliwe do realizacji. Brawo!
Ocena : 10/10
Dziękuję http://www.autorrooms.pl/ za przekazanie
egzemplarza do recenzji
Książka do nabycia: https://www.facebook.com/warsawalbum/?ref=ts&fref=ts
Subskrybuj:
Posty (Atom)