piątek, 2 kwietnia 2021

Najlepsze książki marca


W marcu przeczytałam 10 książek.  Więcej napiszę jedynie o tych najlepszych.

1. Łuk Triumfalny Erich Maria Remarque, tł. Ryszard Wojnakowski - klasyk literatury, na którego wznowienie czekałam od dawna. Wreszcie jest, nowe wydanie ukazało się w lutym tego roku, nakładem wydawnictwa Rebis. Powieść wielka, powieść wybitna, która skradła moje serce. Fenomenalnie napisana historia Ravica - uchodźcy z Niemiec, który w przededniu wybuchu II wojny światowej ukrywa się we Francji, wykonując zawód lekarza pod fałszywym nazwiskiem. Opowieść o obezwładniającej, niemożliwej do spełniania miłości, która wywołuje zazdrość, tęsknotę i lęk jednocześnie. Traktat o kondycji ludzkiej, zawodności człowieka, zemście - jej zasadności i konsekwencjach. Głównym bohaterem jest tu również nocny Paryż - miasto podejrzanych spelunek, burdeli, małych hotelików ukrytych w ciemnych zaułkach. Najlepsze zdanie o tej książce, które usłyszałam w jednej z recenzji brzmi: opakowana w papier i twardą oprawę depresja instant. Trudno się nie zgodzić. To powieść totalna, kompletna, tragiczna, do której idealnie pasuje zdanie: napisana z epickim rozmachem. Zdecydowanie najlepsza książka przeczytana przeze mnie w marcu i jedna z najważniejszych przeczytanych w życiu.

https://www.rebis.com.pl/pl/book-luk-triumfalny-erich-maria-remarque,b46889.html

2. O tym się nie mówi Emilie Pine, tł. Joanna Figiel - zbiór niezwykle osobistych esejów irlandzkiej eseistki, w których autorka przełamuje wiele społecznych tabu. O alkoholizmie ojca, rozwodzie rodziców, przemocy, zaburzeniach odżywiania, chęci posiadania dziecka i niemożności zajścia w ciążę, poronieniu, menstruacji. Pine pisze szczerze, odważnie, bez grama lukru. Całość jest mocna, soczysta, głęboko poruszająca i skłaniająca do przemyśleń. Faktycznie o tym się nie mówi na co dzień, przy herbacie, dlatego cały czas warto o tym czytać, zwłaszcza w takim wydaniu.

https://wydawnictwocyranka.pl/product/o-tym-sie-nie-mowi/?v=9b7d173b068d

3. Pustostany Dorota Kotas - przyznam, że po przeczytaniu opisu na czwartej stronie okładki w ogóle nie byłam zainteresowana czytaniem tej książki, wydawała mi się zbyt abstrakcyjna na mój gust. Nie przekonały mnie do tego również nagrody, które otrzymała za nią autorka. Dopiero zainteresowanie drugą książką Kotas, która ma się ukazać 14 kwietnia sprawiło, że postanowiłam dać szansę tej pierwszej i w ten sposób, w końcu się spotkałyśmy. Była to ciekawa przygoda. Pustostany to faktycznie dość abstrakcyjny zbiór opowiadań o bezrobotnej kobiecie zamieszkującej opuszczoną kamienicę na warszawskiej Pradze. Tym, co rzuca się w oczy i przyciąga uwagę od pierwszych stron jest specyficzny język używany przez Kotas. Mnóstwo tu ironii i sarkazmu, które uwielbiam oraz celnych obserwacji na temat polskiej rzeczywistości, np. takich:

Poczta zawsze wygląda tak samo. Jest jak Polska w skali mikro. Makieta najważniejszych symboli i mieszanina czołowych mitów narodowych. To największy znany mi dom handlowy, który nie jest domem handlowym. Eldorado pełne kalendarzy z przepisami na mięso z siostry Anastazji, kolorowanek z sarmatami i naklejkami gratis , ręczników z wyszytymi złotą nicią tytułami honorowymi Mąż i Żona oraz foremek do pieczenia drożdżowej baby dla baby.* 

Takich perełek jest w tej książce znacznie więcej. Do tego mamy świat wykreowany na granicy jawy i snu, w którym, co chwila nie wiemy już, co jest prawdą, a co zmyśleniem i nieprzystosowaną społecznie, wysoko wrażliwą, na pierwszy rzut oka socjopatyczną bohaterkę. Intrygujący miks. Pustostany należy czytać powoli, dawkować sobie w małych ilościach, najlepiej po jednym rozdziale/ opowiadaniu dziennie. Wtedy można bez problemu zobaczyć i docenić wszystkie walory tego stylu pisania. Mój błąd polegał na tym, że, z uwagi na małą objętość, potraktowałam ją , jak powieść do przeczytania "na raz". A ta proza czytana w ten sposób po jakimś czasie zaczyna męczyć, staje się duszna, za ciasna i w rezultacie ciężka do strawienia. Nie mam jednak wątpliwości, że Dorota Kotas jest zapowiedzią dużego talentu, który w tym momencie wymaga jeszcze delikatnego oszlifowania. Z niecierpliwością czekam na kolejną książkę autorki.

http://niebieskastudnia.pl/index.php?s=kw&i=82

4. Dryfując do Betlejem Joan Didion, tł. Mikołaj Denderski - twórczość Didion znałam dotychczas jedynie ze świetnej książki Rok magicznego myślenia. Od razu po jej przeczytaniu wiedziałam, że chcę poznać całą twórczość autorki. Zbiór reportaży wydany w Polsce w lutym był doskonałą okazją do tego. Reportaże powstały w latach 60. XX wieku publikowane m.in: w "Saturday Evening Post", "New York Time Magazine". Są to teksty na wskroś amerykańskie, często dotyczące małych, pozornie nieistotnych fragmentów rzeczywistości. Choć niektóre z nich nie oparły się upływowi czasu, to większość, przede wszystkim dzięki stylowi pisania Didion - od ogółu do szczegółu, skupieniu na historii pojedynczych osób, ich charakterze i próbie zrozumienia postępowania, wciąż jest interesująca w lekturze i wywołuje apetyt na więcej.

https://wydawnictwocyranka.pl/product/dryfujac-do-betlejem/?v=9b7d173b068d

5. Odeszło, zostało Jennifer Croft, tł. Robert Sudół - o książce pisałam tu.

*Cytowany fragment pochodzi z omawianej książki.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz