poniedziałek, 17 lutego 2014

Wypadki Charlotte

Od czasu wymyślenia przez Helen Fielding kultowej postaci Bridget Jones trwają usilne próby stworzenia jej klonu i powtórzenia tamtego sukcesu. 

Ewidentnym przykładem takiego działania jest książka „Smaczne życie Charlotte Lavigne” Nathalie Roy. 

Smak jest kwestią gustu, o którym się nie dyskutuje. Pozostając w kulinarnym kręgu należy powiedzieć, że ta lektura jest przede wszystkim ciężkostrawna.


Główna bohaterka jest trzydziestotrzyletnią singielką. Mieszka w Québecu Pracuje w telewizji, a jej celem życiowym, jak sama mówi jest wyjście za mąż i posiadanie dzieci. Kocha gotować i jeść, dziwnym zrządzeniem losu nie bardzo jej to wychodzi. Przyrządzając pierwszą kolację dla ukochanego Maxa, wywołuje pożar domu. Z kolei na ważnym dla niego przyjęciu dla dyplomatów, popełnia wszystkie możliwe gafy, wywołując konsternację wśród nobliwych gości. W związku z tym śmiało mogłaby nazywać się Chodząca Katastrofa.


Zgodnie ze schematem stosowanym w tego typu książkach Charlotte ma oddanych przyjaciół – Aïshę i Ugo, którzy są dla niej grupą wsparcia. Dzielnie znoszą zmienne nastroje i najgłupsze nawet pomysły. Na dokładkę mamy jeszcze toksyczną matkę, która rozpaczliwie usiłuje zachować młodość. Praca researcherki w programie telewizyjnym daje bohaterce satysfakcję, choć skrycie marzy o występach na wizji. Można odnieść wrażenie, że zawodowo zajmuje się wyłącznie utarczkami z prowadzącą audycję - Roxanne oraz zajadaniem stresu.

Główną aktywnością Charlotte, która pochłania większość jej wolnego czasu i spędza sen z powiek jest poszukiwanie wielkiej miłości, mężczyzny idealnego. Trawi więc czas na filozoficzne rozważania, dlaczego on nie zadzwonił, albo, co znaczą jego słowa. Poza tym rywalizuje i zazdrości powodzenia swojej, teoretycznie najlepszej przyjaciółce.

W książce nieustannie podkreślana jest miłość do gotowania, spotkania towarzyskie przy zastawionym stole, faktycznie pełnią tu ważną rolę. Tak naprawdę jednak jedzenie jest wyłącznie tłem, narzędziem, które ma służyć zdobywaniu męskich serc. Smakosze, którzy spodziewają się konkretnych receptur będą zawiedzeni. Zamiast nich pojawiają się jedynie apetyczne, mogące wywołać ślinotok nazwy dań, ale nic poza tym.

O Charlotte Lavigne można powiedzieć, że jest uroczo nieporadna, zabawna, szalona, naładowana pozytywną energią, a książka doskonale wpisuje się w nurt literatury lekkiej, łatwej i przyjemnej, tak potrzebnej przy obniżce nastroju. Można też stwierdzić, że bohaterka jest płytka, infantylna, naiwna, a autorka Nathalie Roy osiągnęła mistrzostwo w kategorii: napisanie 420 stron książki o niczym.

Mamy do czynienia dopiero z pierwszym tomem „Smacznego życia Charlotte Lavigne”, przed nami dwa kolejne, zwieńczone serialem telewizyjnym. Pozostaje mieć nadzieję, że życie postaci nabierze głębi, barw i tempa. Obawiam się, że w przeciwnym wypadku należałoby zmienić tytuł trylogii na „Upiorne życie Charlotte Lavigne”.

Ocena 5/10
N.Roy, „Smaczne życie Charlotte Lavigne”, Wydawnictwo Literackie 2014.
*Książkę zrecenzowałam dzięki uprzejmości Wydawnictwa Literackiego http://www.wydawnictwoliterackie.pl/

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz