wtorek, 5 stycznia 2016

Na przekór

Są artyści, którzy chętnie dzielą się swoją prywatnością, są aktywni na portalach społecznościowych, na bieżąco informują media o zmianach w życiu prywatnym i zawodowym,  tłumacząc te działania potrzebą stałej obecności w świadomości swoich odbiorców. 

Z reguły osiągają tym, przeciwny do zamierzonego, efekt „wyskakiwania z każdej lodówki”, wywiady z nimi nużą powtarzalnością wątków, z czasem przestają być interesujący, gdyż ma się wrażenie, że odkryli już wszystkie karty. 

Na szczęście, jest też druga grupa osób publicznych, które ostrożnie dawkują swoją medialną obecność, namówić je na rozmowę, czy wystąpienie publiczne to sztuka. 

Na takie wywiady się czeka, będąc ciekawym każdego zawartego w nich zdania. Do tej drugiej grupy niewątpliwie należy Artur Rojek, który w książce „Inaczej” rozmawia z Aleksandrą Klich.


Rojek postrzegany jest jako artysta wycofany, introwertyczny. Pilnie strzeże zarówno niezależności artystycznej, jak i przestrzeni prywatnej. Publicznie wypowiada się tylko przy okazji przedsięwzięć zawodowych. Skutecznie uniknął, tak modnej ostatnio, roli eksperta od wszystkiego, próżno szukać go też w telewizyjnych talent show. Wydawało się, że jest ostatnią osobą, która zgodzi się na udzielenie tzw. wywiadu rzeki, a jednak. Pojawienie się „Inaczej” w zapowiedziach wydawniczych było dużym, pozytywnym zaskoczeniem. Jeszcze większym, równie miłym jest sama zawartość książki. W tym miejscu powinna się pojawić fraza, że oto poznajemy zupełnie nową twarz Artura Rojka lub podobna w tym klimacie, ale po pierwsze jest ona trywialna, a ponadto nieprawdziwa. Wokalista pozostaje sobą, faktem jest natomiast, że odsłania dużą, dotychczas nieznaną część kulis pracy zawodowej i ujawnia więcej niż zwykle szczegółów życia rodzinnego.


Zaletą „Inaczej” jest to, że Klich dała artyście dużo przestrzeni na refleksje – nie pogania, nie dąży za wszelką cenę do uzyskania odpowiedzi na konkretne pytania, podąża za rozmówcą, dostosowując się do niego. Dzięki temu mamy do czynienia z harmonijną rozmową – spotkaniem dwóch osób, a nie prowadzonym „na szybko” wywiadem prasowym.

Tekst nie ma ściśle ustalonego porządku. Pytania o inspiracje do piosenek przeplatają się z tymi o dzieciństwo. Rojek opowiada o pływaniu, które przez długi czas uprawiał na poważnie. Oprowadza też Klich po rodzinnych Mysłowicach, wskazując tam ważne dla siebie w przeszłości miejsca. Wśród nich m.in.: ulicę Bytomską, gdzie mieszkali dziadkowie, dom kultury, pływalnię park, ogródki działkowe, osiedle Wielka Skotnica. W rozmowie nie zabrakło również wątków tradycji górniczych w rodzinie artysty, gwary śląskiej, czy tradycyjnych niedzielnych obiadów.

„Inaczej” to przede wszystkim jednak rozmowa o muzyce. Wokalista w wieku dwudziestu lat podjął decyzję, że muzyka, a nie sport jest tym, co chce w życiu robić. Wbrew woli rodziny postanowił rozwijać swoją pasję. Fascynacja Pink Floyd i muzyką gitarową, z czasem przerodziła się w chęć założenia własnego zespołu – wzorowanego na brytyjskich kapelach alternatywnych. Tak powstał zespół Myslovitz, który od połowy lat 90. przez ponad dekadę niepodzielnie rządził na polskiej scenie muzycznej, zdobywając w tym czasie dziesiątki najważniejszych nagród rodzimego przemysłu muzycznego.

 Kariera mysłowickiego składu na zewnątrz układała się w pasmo sukcesów: przeboje napisane przez Rojka nuciła niemal cała Polska, płyty błyskawicznie pokrywały się platyną, a sale koncertowe pękały w szwach,atmosfera wewnątrz grupy nie wyglądała jednak tak różowo. Co zaskakujące, Rojek przyznaje, że spośród wszystkich zespołowych dokonań najbardziej ceni pierwszą płytę, która nie odniosła sukcesu komercyjnego. Pozostałe, choć hitowe, powstawały już z dużo większym ciśnieniem i były wynikiem czasem daleko idącego kompromisu. Wokalista nie odcina się jednak od późniejszych dokonań ma świadomość, że to w dużej mierze one ustaliły jego aktualną pozycję i obecnie pozwalają na pełną swobodę artystyczną.

Jako niespokojny duch, lubi trzymać kilka srok za ogon. Stąd pomysł na Lenny Valentino i świetnie przyjętą przez krytykę i odbiorców, w niektórych kręgach kultową płytę „Uwaga jedzie tramwaj”, stąd felietony, wreszcie „dzieło życia” Off Festiwal w Katowicach, który z powodzeniem organizuje od kilku lat. Impreza bardzo szybko zyskała rangę prestiżowej. Mówi o niej z satysfakcją. W każdym zdaniu na ten temat czuć, że organizacja przedsięwzięcia mimo wielu kłopotów  formalnych, wciąż sprawia mu dużo frajdy. Czuć też, że słuchanie muzyki, odkrywanie nowych artystów, jest nie tylko pracą, ale również największą życiową pasją Rojka. Choć jako organizator dużej imprezy masowej częściej musi być nadzorującym urzędnikiem niż artystą, wydaje się, że oswoił tę rolę i świetnie się w niej odnajduje.

Aleksandrze Klich w „Inaczej” udało się stworzyć doskonały klimat do otwartej rozmowy. Jej tematem była również rodzina – żona i dwoje dzieci, które są dla wokalisty bazą, siłą i motywacją do działania. Rojek przekonuje, że zawsze warto iść pod prąd, pozostać w zgodzie ze sobą, nawet jeśli nie podoba się to większości. Determinacja, wytrwałość i zaangażowanie z czasem przyniosą oczekiwane rezultaty. Patrząc na jego dokonania, trudno nie zgodzić się z tą opinią. Jest świadomy przemijania, ulotności sukcesu, dlatego wciąż wymyśla sobie nowe aktywności, chce się sprawdzać na wielu polach. Po trosze z obawy, bardziej jednak dlatego by się nie „zasiedzieć”, pozostać niezależnym i ciekawym świata do końca. Oby więcej takich osób, oby więcej takich rozmów!

Ocena: 8/10
„Inaczej. Artur Rojek w rozmowie z Aleksandrą Klich”, Wydawnictwo Agora 2015.
*Dziękuję Wydawnictwu Agora za przekazanie egzemplarza do recenzji http://kulturalnysklep.pl/

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz