![]() |
O
nowej powieści Szczepana Twardocha pt. „Król” napisano już w zasadzie wszystko.
Zachwyty nad nią płynęły właściwie z każdej strony, w konsekwencji pojawiła się
w większości zestawień najlepszych książek 2016 roku. Od premiery minęło już
trochę czasu, szum medialny nieco ucichł, pora, więc najwyższa do tej beczki
miodu, dodać odrobinę dziegciu.
O Twardochu śmiało
można powiedzieć, że jest jednym z najpopularniejszych, a co za tym idzie,
najlepiej sprzedających się polskich pisarzy w ostatnich latach. Za sprawą
debiutanckiej, wielokrotnie nagradzanej „Morfiny” przebojem zdobył rynek
wydawniczy, opanowując listy bestsellerów i, zyskując rzesze stałych
czytelników. Wyraziste poglądy i wizerunek uczyniły też Twardocha jednym z
najbardziej kontrowersyjnych rodzimych autorów. Tych etykietek w Jego wypadku
można by zresztą mnożyć bez liku. Trzeba przyznać, że Twardoch szybko pojął
zasady funkcjonowania współczesnego rynku wydawniczego, wie doskonale, że
napisanie dobrej powieści to tylko połowa sukcesu, bo wizerunek publiczny i
obecność medialna w szerokich kręgach są obecnie równie istotne. Z tymi
czynnikami radzi sobie równie dobrze, jak z pisaniem, a to wciąż rzadkość wśród
polskich twórców.
„Król” przenosi nas do
Warszawy końca lat 30, konkretnie do jej części zdominowanych w tamtym okresie
przez społeczność żydowską. Głównym bohaterem jest bokser Jakub Szapiro, który
bierze pod specyficznie pojętą opiekę nastoletniego Mojżesza Bernsztajna. W
wolnych od walki chwilach współpracuje z królem miejscowych gangsterów – Janem
Kaplicą. Dalej mamy to, co dobrze z wcześniejszych powieści Twardocha już
znamy: umiejętne mieszanie gatunków, doskonale odtworzoną topografię Warszawy,
charakternych, pełnokrwistych bohaterów i pełną napięć fabułę. W powieści zaczytywać
się mogą zarówno wielbiciele retro kryminałów, książek przygodowych, thrillerów
politycznych, a nawet miejskich ballad.
Twardochowi nie można
odmówić sprawności warsztatowej. W umiejętności budowania fabuły, wyprzedza o
lata świetlne większość swoich kolegów po fachu, na krajowym podwórku. „Króla”
czyta się bardzo szybko i z zainteresowaniem, które nie słabnie w zasadzie do
samego końca. Znając jednak wcześniejsze powieści pisarza, zwłaszcza „Morfinę”,
podczas lektury tej najnowszej ciężko oprzeć się wrażeniu, że gdzieś to już
czytaliśmy, skądś aż za dobrze to znamy. „Król” momentami łudząco przypomina
głośny debiut i wydaje się, że Twardoch zmienił tu jedynie dekoracje, szkielet
pozostawiając ten sam. Jakub Szapiro został wyposażony w cechy Kostka
Willemanna – ma te same problemy z własną tożsamością, to samo zamiłowanie do
broni, alkoholu oraz oczywiście kobiet. Twardoch zastosował również te same
zabiegi narracyjne. Oczywiście nie ma w tym nic złego – skoro sprawdziło się
raz, zyskując uznanie publiczności, pokusa, by powtórzyć sukces jest z
pewnością duża. Po pisarzu tej klasy oczekuje się jednak znacznie więcej, niż
pozostawanie w bezpiecznym schemacie.
Rzeczy, które w „Królu”
drażnią jest więcej. Naczelną wśród nich jest obecny także we wcześniejszej
twórczości seksizm. Twardoch o kobietach wyraża się w zasadzie wyłącznie
wulgarnie, z lekceważeniem, sytuując je najczęściej w rolach prostytutek, bądź
w najlepszym razie strażniczek domowego ogniska. Służą wyłącznie, jako obiekty
pożądania, „ozdoba” dla mężczyzny. Coś, co w pierwszej powieści od biedy mogło
zostać uznane za celowy element fabuły, w czwartej z kolei jest już nie do
zniesienia. Irytuje również wyrażana na każdym niemal kroku fascynacja przemocą,
brutalnością w najgorszym możliwym wydaniu. Zastanawia i zadziwia graniczący z
obsesją podziw dla ciała – oczywiście wyłącznie tego wysportowanego, w pełni
zdrowego, bez skazy. Te elementy w połączeniu z ulubionymi gadżetami Twardocha,
wykorzystywanymi tutaj w nadmiarze, czynią z powieści dość płytką
intelektualnie, niewyrafinowaną rozrywkę.
Twardoch powinien
wpuścić do swojej przyszłej twórczości nieco świeżego powietrza, pozbyć się
starego, mocno zużytego już anturażu, bo kolejnej kalki, nawet najwierniejsza
publiczność nie przyjmie już tak łatwo i z uwielbieniem.
Ocena: 6/10
Sz.Twardoch, „Król”,
Wydawnictwo Literackie 2016.
*Dziękuję Wydawnictwu Literackiemu za przekazanie egzemplarza do recenzji wydawnictwoliterackie.pl