„Jest
życie po końcu świata” nie jest kolejnym ekshibicjonistycznym, celebryckim
wywiadem na wyłączność, jakich pełno w kolorowych magazynach. Ukazanie się rozmowy Aleksandry Pawlickiej z Joanną
Kos-Krauze, zbiegło się w czasie z premierą ostatniego filmu reżyserki „Ptaki
śpiewają w Kigali”. Nie jest to przypadek. Książka powstała przede wszystkim po
to, by uświadomić skalę i złożoność rwandyjskiego konfliktu. Stanowi uzupełninie
i pogłębia treść filmu. Osobistą historią i doświadczeniami Kos-Krauze dzieli
się w sposób mądry, wyważony, spokojny. W tekście nie pada ani jedno zbędne
zdanie. Dzięki temu czas poświęcony na lekturę nie jest czasem straconym, tylko
doskonale spędzonym.
„Ptaki śpiewają w
Kigali” to ostatni wspólny film reżyserskiego duetu. Zmarły w 2014 roku
Krzysztof Krauze współtworzył scenariusz i wziął udział pierwszych dniach
zdjęciowych. Na jego powstanie trzeba było czekać aż dziesięć lat, a kulisy tego
procesu to temat na osobną książkę. Jest to jeden z najtrudniejszych i jednocześnie
najbardziej nowatorskich realizacyjnie projektów Kos-Krauze.
Film nie opowiada
bezpośrednio o samym akcie ludobójstwa dokonanym w Rwandzie w 1994 roku. W
ciągu stu dni zginęło wtedy blisko milion osób, głównie z plemienia Tutsi. Obraz
skupia się na konsekwencjach tej potwornej zbrodni. Pokazuje, że powierzchowne
sądy, łatwe oceny są tutaj niemożliwe. Trauma wciąż dotyka wszystkich mieszkańców
kraju. W historii rodzinnej każdego pojawia się ofiara bądź oprawca. Poczucie
winy, krzywdy jest więc stale obecne, przebaczenie bywa niemożliwe. Wydaje się,
że ciągle jest na nie za wcześnie.
„Ptaki śpiewają w
Kigali” – historia nieprzypadkowego spotkania dwóch kobiet z zupełnie różnych
światów jest przyczynkiem do rozważań o wykorzenieniu, obcości i potrzebie
zrozumienia.
Reżyserka bywała w Rwandzie
wielokrotnie, przeniosła się tam na czas kręcenia zdjęć. Zyskała zaufanie
lokalnej społeczności. Dzięki temu ma szerszą perspektywę pełny ogląd sytuacji.
W rozmowie z Pawlicką stara się nakreślić genezę konfliktu, omawiając jego poszczególne elementy: rolę Kościoła,
polityków, uwarunkowania historyczne, społeczne. Z uwagi na okoliczności wątki
rwandyjskie zajmują znaczną część tekstu. Dodatkowo rozmowa przeplatana jest
miniaturami reporterskimi autorstwa Pawlickiej.
Równolegle w rozmowie
pojawiają się oczywiście pytania dotyczące życia prywatnego. Kos-Krauze
opowiada o małżeństwie z Krzysztofem, wspólnej pracy, realizacji poszczególnych
filmów, nagrodach, uznaniu środowiska, chorobie i odejściu męża. Przewijają się
również tematy: samotności, przemijania, stosunku do wiary, śmierci,
przeżywania żałoby.
Większy
spokój masz w sobie, mieszkając w Polsce czy w Rwandzie?
W
Polsce to nie wiem, kto ma dziś spokój w sobie. Tu trzeba się udać na emigrację
wewnętrzną, żeby móc żyć. Gdy jestem w Polsce, zawsze mam wrażenie potwornego
napięcia. Ale jestem stąd. Tutaj zaczęła się każda z moich podróży i tutaj
wracam. Dlatego martwi i boli mnie dzisiejsza Polska. [s.63]
…
W związku wcale nie chodzi o to, żeby ktoś się przy kimś zmieniał. To w ogóle
nie na tym polega. Bo jak człowiek nie ma pragnienia zmiany w sobie, to się nie
zmieni. Pytanie tylko, czy osoba, z którą jesteś ciągnie cię w górę czy w dół.
Jedni do rozwoju potrzebują presji, inni wsparcia. Wszystko polega na tym, żeby
znaleźć w drugiej osobie stymulującego do rozwoju partnera. I stworzyć z nim relację, która
będzie pchała do przodu, a nie blokowała. Myślę, że właśnie tak było w naszym
przypadku. [s.124]
Co
dostałaś od Krzysztofa najcenniejszego? I nie pytam o rzeczy materialne.
…Chyba
wszystko. Jestem w jakimś sensie osobą przez niego ukształtowaną. Gdy go
poznałam byłam prawie dzieckiem. Przepracowaliśmy razem 20 lat, odnieśliśmy sukcesy
i porażki, przechodziliśmy razem jego chorobę, walczyliśmy o życie, przeżyliśmy
te wszystkie emocje…Tak, z perspektywy czasu uważam, że dostałam od niego
wszystko. [s.127]
…Dał
mi 20 intensywnych twórczo i życiowo lat. To, co w nich dobre i złe. To jemu
zawdzięczam, że już się nie boję. Nie mam lęków…[
s.128]
…Samotność
jest ceną niezależności. A niezależność oznacza zawsze jedno – wysoki poziom
lęku, bo wiesz, że możesz się mylić, bo ufasz swojemu instynktowi , bo idziesz
za swoją intuicją, czasami inaczej myślisz, masz inne zdanie , czasami jesteś
zbyt asertywny, czasami zbyt agresywny, czasami przejmujesz się czymś za
bardzo. Ludzie podziwiają niezależnych, zazdroszczą im, ale robią wszystko, aby
takimi nie być. Wtłaczają swoje życie w koleiny wyżłobione przez innych. Dlatego
stawiane przez nas pytanie brzmi: ile energii człowiek jest gotów poświęcić,
aby obronić swą niezależność? Jaką zapłacić cenę?... [
s.152-153]
Lektura „Jest życie po
końcu świata” daje poczucie obcowania z mądrą, doświadczoną osobą. Nie
znajdziemy tu szkodliwego nadmiaru emocji, epatowania cierpieniem,
jakiegokolwiek przekroczenia granic intymności. Dzięki temu całość nabiera
jeszcze większej siły wyrazu.
Wątek rwandyjski jest wartością dodaną tekstu.
Wiedzę o dramatycznych wydarzeniach w Rwandzie większość z nas czerpała z
licznych przekazów medialnych. Mało kto zadał sobie trud głębszego poznania
tematu. Ta książka daje możliwość znacznego poszerzenia wiedzy, zrozumienia
sedna problemu.
Rozmowa istotna w
każdym calu.
Ocena: 9/10
J.Kos-Krauze,A.Pawlicka,
„Jest życie po końcu świata”, Wydawnictwo Znak Literanova 2017.
* Dziękuję Wydawnictwu Znak
Literanova za przekazanie egzemplarza do recenzji.
* Książka na stronie
wydawcy: http://www.znak.com.pl/autor/Joanna-Kos-Krauze
* Wszystkie cytowane
fragmenty pochodzą z omawianej książki.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz