niedziela, 26 sierpnia 2012

Cały ten jazz



Michał Urbaniak jest jedynym polskim jazzmanem, o którym bez cienia przesady można powiedzieć, że zrobił światową karierę. Jego życie może być przykładem spełnienia american dream. 

Pierwsza autoryzowana biografia muzyka autorstwa Andrzeja Makowieckiego pt. „Ja, Urbanator. Awantury muzyka jazzowego” udowadnia, że samo życie zawsze pisze najciekawsze scenariusze.


Gdyby pokusić się o streszczenie tej fascynującej biografii jednym zdaniem, należałoby napisać, że opisuje ona drogę muzyka z Łodzi na Manhattan i szczyty światowych list przebojów. To lakoniczne stwierdzenie jest jednak niewystarczające dla opisania zmiennych kolei losu Urbaniaka. Aby dać potencjalnym czytelnikom obraz stylu, w którym utrzymana jest cała książka, na początek posłużę się kilkoma istotnymi cytatami.

„Przyszedłem na ten piękny świat w Warszawie. Mój ojciec Edmund Michałowski był polskim antysemitą, moja matka była polską filosemitką, a ja urodziłem się Amerykaninem…”

„…Pieniędzy w naszym domu przy Narewskiej było tyle, że nie mieściły się już w szafach…”
„Rozpieszczany byłem bardziej niż dzieci królewskie. Służąca miała rozkaz odwieźć mnie codziennie do szkoły taksówką, a potem wrócić tramwajem, żeby jej się przypadkiem nie poprzestawiało w głowie…”

„…jazzowego potwora obudził we mnie Louis Armstrong, śpiewając i grając na trąbce „Mack The Knife”. Wysłuchałem oniemiały z wrażenia tej prostej i dość monotonnej w sumie melodii, i w tym momencie świat muzyki klasycznej wydał mi się nagle ciasny i mdły…”

Przedstawione fragmenty to tylko przedsmak tego, co można znaleźć na 350 stronach biografii. Życie Urbaniaka jest gotowym scenariuszem nie na jeden, a na kilka filmów. Nic dziwnego więc, że książkę tak się właśnie czyta (to zdanie w sumie jest niepotrzebne, może zacznij po prostu następne od W książce mnóstwo jest nagłych... Mnóstwo tu nagłych zwrotów akcji: spektakularnych sukcesów i równie bolesnych upadków, burzliwych romansów, a nawet wątków delikatnie kryminalnych. Jazzman o swoim życiu opowiada z rozbrajającą szczerością. Nie ukrywa słabości: nałogu alkoholowego, zamiłowania do ruletki, czy problemów ze zdrowiem. „Urbanator” jest prawdziwą gratką dla fanów muzyki, Urbaniak jest bowiem chodzącą encyklopedią w tej dziedzinie. Nie tylko współpracował, ale również przyjaźni się z wieloma gwiazdami jazzu. W każdym zdaniu poświęconym dźwiękom widać nieustającą fascynację i chęć odkrywania nowych obszarów. Skrzypek, który spokojnie mógłby zająć się już tylko odcinaniem kuponów od swoich sukcesów, cały czas „trzyma rękę na pulsie” światowych trendów, interesuje się nowymi technologiami i wcale nie ma ochoty wypaść z obiegu.

Siłą tej biografii jest niewątpliwie styl, w którym została napisana. Jest on zasługą Andrzeja Makowieckiego, a zapewne także przyjaźni, która łączy obu panów od lat i z pewnością wpłynęła na poziom szczerości Urbaniaka. Właściwie nie znajdziemy tu wypowiedzi na tematy publicystyczne, komentarzy do sytuacji politycznej, czy społecznej. Są za to ciekawe spostrzeżenia na temat środowiska krytyków muzycznych oraz trafne obserwacje dotyczące mentalności Polaków, którzy najtrudniej wybaczają innym sukces. Dodatkowym atutem publikacji są zdjęcia z prywatnego archiwum oraz imponująca, licząca ponad trzy strony dyskografia.

Dlaczego „Urbanatora” czyta się z taką przyjemnością? Każdy znajdzie zapewne własne powody. Dla mnie najważniejsze jest to, że widać tu człowieka pełnego pasji, który ma świadomość odniesionego sukcesu, a mimo to udało mu się pozostać sobą i który, nie zważając na mody, cały czas ma odwagę iść pod prąd.
Na koniec nie pozostaje mi nic innego, jak powtórzyć za Marią Czubaszek: „Gdybym była profesjonalną recenzentką i musiała do czegoś się przyczepić, to jedynie do tego, że nie można się od niej oderwać.”. Naprawdę trudno nie zgodzić się z tą opinią, o czym mam nadzieję, przekonacie się po przeczytaniu książki.

Ocena 8/10
 A.Makowiecki, „Ja, Urbanator. Awantury muzyka jazzowego”. Wydawnictwo Agora 2011.
*Książkę zrecenzowałam dzięki uprzejmości Wydawnictwa Agora.http://kulturalnysklep.pl/JU/pr/-ja--urbanator--andrzej-makowiecki.html



1 komentarz:

  1. Właśnie wczoraj skończyłam czytać i uwinęłam się w kilka dni. Świetnie się czytając bawiłam i już po pierwszym zdaniu, które zamieściłaś czułam, że to nie będzie cukierkowa laurka dla artysty, że to będzie książka ostra, czasem i wulgarna i nie pomyliłam się. Mają panowie poczucie humoru, takie jak lubię. Trochę mnie męczyły opisy kolejnych klęsk sercowych Urbaniaka, ale na szczęście te powtarzalne historie były sprytnie przeplatane innymi wydarzeniami więc to były króciutkie chwile irytacji. Też zaznaczyłam kilka cytatów. To po prostu świetnie napisana książka jest i materiał do pisania bogaty. Było z czego szyć, ale nie każdy potrafiłby tak to ubrać w opowieść. Makowiecki potrafił i chwała mu za to!
    Pozdrawiam serdecznie:)

    OdpowiedzUsuń