czwartek, 10 stycznia 2013

Odkochanie


Autor „Ruskiego ekstrema” Boris Reitschuster w drugim tomie swoich felietonów pt. „Ruski ekstrem do kwadratu. Co zostało z mojej miłości do Moskwy” już nie udowadnia swojego uczucia do tego kraju. Bardziej tłumaczy się z wyznań poczynionych w pierwszej części, a powrotem do Niemiec pokazuje, że ten burzliwy związek od początku nie miał szans na przetrwanie.


We wstępie do książki dziennikarz przyznaje, że podczas wywiadu przeprowadzanego z nim w Polsce doznał swego rodzaju olśnienia. „Polski dziennikarz trafił mnie swoim werbalnym nożem prosto w serce…Musiałem stwierdzić, że mój rzekomy uśmiech często był jedynie tłumionym płaczem. Z dnia na dzień, z tygodnia na tydzień wszystkie te szaleństwa codzienności, które wcześniej uważałem za rosyjski „folklor” i do których odnosiłem się pozytywnie, choć z nutką ironii, coraz bardziej doprowadzały mnie do szału…”


Felietony w „Ruskim ekstremie do kwadratu” tematycznie właściwie nie różnią się od tych zaprezentowanych w pierwszej części. Autor nadal obnaża absurdy mnożące się w życiu publicznym, polityce, urzędach, stosunkach damsko-męskich. Możemy więc przeczytać o kolejkach, specjalnym traktowaniu VIP-ów, przywilejach drogowych dla polityków, niekończącym się świętowaniu, biurokracji, łapówkarstwie. Nie mogło oczywiście zabraknąć historii o specyficznym stosunku Rosjan do alkoholu, równie dziwnych metodach podrywu oraz tych o radzeniu sobie z kryzysem ekonomicznym.

Widać jednak bardzo wyraźnie, że Rosja rządzona przez Putina podoba się Reitschusterowi zdecydowanie mniej. Więcej miejsca poświęca on na wytknięcie władzy błędów i kłamstw, chociażby w sprawach Biesłanu i Czarnobyla. Na licznych przykładach pokazuje mechanizmy działania wszechobecnej propagandy, stopień ingerencji w życie obywateli. Kładzie też szczególny nacisk na próby manipulacji niezależnymi mediami.

 Podobnie jak w „Ruskim ekstremie” autor stara się, aby felietony były podane w sposób lekki, zabawny i ironiczny.Jednak trudno oprzeć się wrażeniu, że tony te są używane wyłącznie po to żeby dobitniej pokazać czytelnikom, że tak naprawdę zupełnie nie ma się z czego śmiać. Dziennikarz stwierdził: „Chciałbym tymi opowieściami uwiecznić migawki z życia w mojej ojczyźnie z wyboru, w której spędziłem długie lata, – ale uwiecznić, nie upiększając, nie unikając okrucieństwa…” Ten cel niewątpliwie udało mu się osiągnąć.

Mam tylko nadzieję, że za rok nie ukaże się kolejna książka dziennikarza pt. „Znów kocham Moskwę”, bo wtedy będzie to już wyłącznie wydawniczy chwyt obliczony na osiągnięcie sukcesu sprzedażowego i zwiększenie stanu konta. Chętnie natomiast przeczytam książkę zatytułowaną np. „Powrót po latach”, opisującą zmiany, jakie zaszły w jego pierwszej ojczyźnie – Niemczech. Trzeba bowiem przyznać, że w tropieniu i zabawnym opisywaniu absurdów codzienności Reitschuster jest znakomity.

Ocena: 7/10
B. Reitschuster, „Ruski ekstrem do kwadratu. Co zostało z mojej miłości do Moskwy?”
*Książkę zrecenzowałam dzięki uprzejmości Wydawnictwa Carta Blanca. http://www.cartablanca.pl/

2 komentarze:

  1. Z chęcią zajrzę do tej książki. Nigdy nie miałam styczności z tym autorem, więc może być całkiem ciekawie :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ciekawe, nie słyszałam o tej książce :) "Ruski ekstrem" czytałam i mi się podobało, ale nie wiem, czy jestem ciekawa, czemu autor zmienił zdanie...

    OdpowiedzUsuń