Niedawno
ukazała się najnowsza płyta zespołu Pablopavo i Ludziki pt. „Ladinola”. Jest to
doskonała okazja, by przypomnieć, że w zeszłym roku ukazał się „Dym” – wywiad
graficzny z Pablopavo.
Miejski poeta, bard,
wokalista popularnego zespołu reggae – Paweł Sołtys, bo tak nazywa się
Pablopavo, umyka wszelkim klasyfikacjom i z każdą kolejną płytą pokazuje, że
nie da się zamknąć w żadnej z szuflad, które tak uwielbiają dziennikarze.
Od początku można się
było spodziewać, że wywiad z Pablopavo nie będzie oczywisty. Nie będzie jednym
z tych, jakich setki czytamy w prasie i Internecie, na co dzień. Takie
założenie wynikało chociażby z faktu znikomej aktywności medialnej artysty i
nieobecności w tzw. mainstreemowych rozgłośniach radiowych. I tak też się
stało, rozmowa z muzykiem ma bowiem formę komiksu. Scenariuszowi Marcina „Flinta”
Więcławka, towarzyszą rysunki Marcina Podolca. Całość przeplatana jest
natomiast wybranymi tekstami utworów Pawła Sołtysa.
Pablopavo opowiada o dorastaniu
na warszawskich Stegnach, udrękach dojrzewania, miłosnych dramatach tamtego
okresu, łobuzerce, grze w piłkę, pierwszej gitarze i fascynacjach muzycznych.
Dużo miejsca poświęca opowieściom o kolegach z podwórka, osiedlowych wariatach,
którzy później stali się inspiracją do pisania tekstów. Jest o tym, że studia
na filologii rosyjskiej to przerywane zachwytami pasmo rozczarowań. Jest także
o wybuchu lat 90., gdy wszystko działo się szybciej i mocniej. O żonie,
rodzinie. Ale, przede wszystkim jest o muzyce. Fascynacji jazzem, początkach
zespołu Vavamuffin i wszystkich solowych projektach. O pisaniu tekstów i
umiłowaniu szczegółu w nich. Pablopavo mówi też: Żeby być uczciwym - osobiście lubię ten balans ,że jestem trochę z
Grochowa, trochę z poważnej książki, ze sceny reggae, ale też trochę z hip-hopu[1]
„Dym” jest po prostu
historią o życiu, tym najzwyklejszym i najważniejszym. Opowiedzianą bez zadęcia,
cekiniarstwa, rozdzierania szat i wywlekania bebechów. Osnutą papierosowym
dymem.
Jak możemy przeczytać
we wstępie: Od strony scenariusza „Dym”
to robota głównie dziennikarska. Nie fabularyzowaliśmy, dopasowaliśmy do siebie
wspomnienia i utwory, a elemnty tej układanki się zazębiły.[2]
Jeśli chodzi o komiks
to rysunki są w większości realistyczne, utrzymane w oszczędnej tonacji
kolorystycznej: sepia, czerń. Wykonane mieszaną techniką m.in. pastelami. Użyta
kreska momentami przypomina, tę stosowaną w komiksach dla dzieci i kreskówkach.
Przeważają plansze wielokadrowe.
O sile i wartości „Dymu”
decyduje jednak przede wszystkim osobowość i charyzma Pablopavo. Wokalista jest
czułym obserwatorem i czujnym komentatorem rzeczywistości. Nie tej medialnej, z
pierwszych stron, politycznej, ale tej codziennej, ulicznej, osiedlowej. Bohaterami
jego piosenek często są ludzie ze społecznego marginesu, przegrani, na których nikt
nie zwraca uwagi. Siłą tych tekstów jest prawda, zwyczajność, liryzm. To, co
wyczuwalne w muzyce jest też widoczne w rozmowie z artystą. Mamy do czynienia
ze spójną w życiu i na scenie postacią, która niczego nie udaje i nie zajmuje
się kreacją wizerunku. To wszystko, czyni „Dym” pozycją wyjątkową.
Ocena: 8/10
M. „Flint” Więcławek,
M.Podolec, „Dym”, Wydawnictwo Kultura Gniewu 2016.
* Za przekazanie
egzemplarza do recenzji dziękuję wydawnictwu Kultura Gniewu http://www.kultura.com.pl/index.php
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz