środa, 19 kwietnia 2017

Zwariować ze szczęścia

Miłość i inne nieszczęścia” to debiut literacki  Oliviera Bourdeauta. Bardzo udany debiut.

Na pierwszy rzut oka jest to książka o mocno ekscentrycznej rodzinie, która wobec swojego jedynego syna stosuje niekonwencjonalne metody wychowawcze, mieszczące się w pojęciu bezstresowe wychowanie. Mamy tu bowiem matkę przybierającą codziennie inne imię, ojca polującego na muchy, syna, który za karę musi oglądać telewizję i żurawia w charakterze zwierzęcia domowego. Gdyby komuś było mało, po ścianie jadalni, w domu pnie się bluszcz, a z kuchennego sufitu zwisa świńska noga. Nikt nie czyta tu przychodzącej korespondencji, tworzy się z niej górę, w którą można się rzucić w ramach rozrywki, dobrze ustawione zegary również są zbędnym balastem. Wieczory spędza się na tańcach i niekończących się przyjęciach, a dowolnie wybrany czas wolny w zameczku u wybrzeża Hiszpanii. Czyta się to wszystko z odrobiną niedowierzania i szerokim uśmiechem na ustach. Któż z nas bowiem, nie chciałby żyć w raju? I tylko od czasu do czasu pojawia się myśl: gdzieś tu musi być haczyk.

Pojawia się słusznie, bo tragizm tej opowieści ujawnia się powoli. Z czasem okazuje się, że sposób bycia matki jest wynikiem poważnej choroby, zachowanie ojca ma ułatwić jej funkcjonowanie, a reakcje syna są jedynie próbą poradzenia sobie z trudną sytuacją, w której musi funkcjonować. Z pozoru beztroskie, idylliczne życie będzie miało konsekwencje, które zmienią losy całej rodziny.

Francuzi mają fantastyczną umiejętność pisania o rzeczach dramatycznych w sposób lekki, a nawet zabawny. W najtrudniejszych okolicznościach są w stanie znaleźć, jasne punkty, optymizm. Poczucie humoru jest natomiast ich lekarstwem i bronią przeciwko bezsilności i nieuchronności zdarzeń. Tę umiejętność ma też na szczęście Bourdeaut. Dzięki temu, czytelnik długo nie ma świadomości czającego się dramatu, a donośny śmiech, towarzyszący lekturze, grzęźnie w gardle dość nagle, by ustąpić miejsca łzom. W momencie, gdy tracimy już nadzieję na coś optymistycznego, śmiech pojawia się znowu, równie niespodziewanie, jak znikł.

Autor opowiada swoją historię z perspektywy dziecka. W całej opowieści ani przez moment nie pojawiają się jednak: żal, gorycz, szukanie winnych. Nie ma tu cierpiętnictwa, rozdzierania szat. Jest za to dużo miłości, czułości, ciepła i tęsknoty. Jest próba zrozumienia wszystkich okoliczności i odnalezienia się, w sytuacji, która dla nikogo, nigdy nie jest łatwa, ale każdy, z czasem musi znaleźć własny sposób na funkcjonowanie w niej, mimo wszystko.

Uznani pisarze, śmiało mogliby się uczyć od Bourdeauta pisania o rzeczach trudnych, w nieobciążający sposób, bo wbrew pozorom jest to sztuka, która udaje się niewielu. Czytelnikom natomiast pozostaje czekać z niecierpliwością na kolejną powieść autora i mieć nadzieję, że będzie ona równie dobra, jak ta pierwsza.

Ocena: 8/10
O.Bourdeaut, „Miłość i inne nieszczęścia”, Wydawnictwo W.A.B. 2017.

* Za przekazanie egzemplarza do recenzji dziękuję Wydawnictwu W.A.B. http://www.gwfoksal.pl/

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz