Miłość
i inne nieszczęścia” to debiut literacki
Oliviera Bourdeauta. Bardzo udany debiut.
Na pierwszy rzut oka
jest to książka o mocno ekscentrycznej rodzinie, która wobec swojego jedynego
syna stosuje niekonwencjonalne metody wychowawcze, mieszczące się w pojęciu
bezstresowe wychowanie. Mamy tu bowiem matkę przybierającą codziennie inne
imię, ojca polującego na muchy, syna, który za karę musi oglądać telewizję i
żurawia w charakterze zwierzęcia domowego. Gdyby komuś było mało, po ścianie
jadalni, w domu pnie się bluszcz, a z kuchennego sufitu zwisa świńska noga. Nikt
nie czyta tu przychodzącej korespondencji, tworzy się z niej górę, w którą
można się rzucić w ramach rozrywki, dobrze ustawione zegary również są zbędnym
balastem. Wieczory spędza się na tańcach i niekończących się przyjęciach, a
dowolnie wybrany czas wolny w zameczku u wybrzeża Hiszpanii. Czyta się to
wszystko z odrobiną niedowierzania i szerokim uśmiechem na ustach. Któż z nas
bowiem, nie chciałby żyć w raju? I tylko od czasu do czasu pojawia się myśl:
gdzieś tu musi być haczyk.
Pojawia się słusznie,
bo tragizm tej opowieści ujawnia się powoli. Z czasem okazuje się, że sposób
bycia matki jest wynikiem poważnej choroby, zachowanie ojca ma ułatwić jej
funkcjonowanie, a reakcje syna są jedynie próbą poradzenia sobie z trudną
sytuacją, w której musi funkcjonować. Z pozoru beztroskie, idylliczne życie
będzie miało konsekwencje, które zmienią losy całej rodziny.
Francuzi mają
fantastyczną umiejętność pisania o rzeczach dramatycznych w sposób lekki, a
nawet zabawny. W najtrudniejszych okolicznościach są w stanie znaleźć, jasne
punkty, optymizm. Poczucie humoru jest natomiast ich lekarstwem i bronią
przeciwko bezsilności i nieuchronności zdarzeń. Tę umiejętność ma też na
szczęście Bourdeaut. Dzięki temu, czytelnik długo nie ma świadomości czającego
się dramatu, a donośny śmiech, towarzyszący lekturze, grzęźnie w gardle dość
nagle, by ustąpić miejsca łzom. W momencie, gdy tracimy już nadzieję na coś
optymistycznego, śmiech pojawia się znowu, równie niespodziewanie, jak znikł.
Autor opowiada swoją
historię z perspektywy dziecka. W całej opowieści ani przez moment nie
pojawiają się jednak: żal, gorycz, szukanie winnych. Nie ma tu cierpiętnictwa,
rozdzierania szat. Jest za to dużo miłości, czułości, ciepła i tęsknoty. Jest
próba zrozumienia wszystkich okoliczności i odnalezienia się, w sytuacji, która
dla nikogo, nigdy nie jest łatwa, ale każdy, z czasem musi znaleźć własny
sposób na funkcjonowanie w niej, mimo wszystko.
Uznani pisarze, śmiało
mogliby się uczyć od Bourdeauta pisania o rzeczach trudnych, w nieobciążający
sposób, bo wbrew pozorom jest to sztuka, która udaje się niewielu. Czytelnikom
natomiast pozostaje czekać z niecierpliwością na kolejną powieść autora i mieć
nadzieję, że będzie ona równie dobra, jak ta pierwsza.
Ocena: 8/10
O.Bourdeaut, „Miłość i
inne nieszczęścia”, Wydawnictwo W.A.B. 2017.
* Za przekazanie
egzemplarza do recenzji dziękuję Wydawnictwu W.A.B. http://www.gwfoksal.pl/
* Książka na stronie
wydawcy: http://www.gwfoksal.pl/ksiazki/milosc-i-inne-nieszczescia.html
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz