Książki
o silnych kobietach, które dzięki swej odwadze, uporowi , determinacji i ciężkiej
pracy osiągnęły sukces, zyskały uznanie i zapisały się trwale w historii, wciąż
są bardzo popularne. W ten nurt idealnie wpisuje się również piękna powieść
graficzna o barokowej malarce Artemisii Gentileschi.
Przez wieki pozycja społeczna
kobiet była dramatyczna. Nie brały udziału w życiu publicznym, nie miały prawa
głosu, były pozbawione dostępu do edukacji na wyższym poziomie. Musiała im
wystarczyć rola żony przy mężu i westalki domowego ogniska. Podobnie było w
artystycznym świecie. Tu również ignorowano głos kobiet, nie pozwalano im na
twórczą swobodę. Malarki nie mogły samodzielnie kupować płócien i pigmentów,
podpisywać prac własnym nazwiskiem, nie otrzymywały też za nie wynagrodzenia. Artemizji
udało się pokonać wszystkie te ograniczenia. Przełamała konwenanse i
ostatecznie osiągnęła to, co chciała. Sukces ten był jednak okupiony ogromnym,
długotrwałym cierpieniem.
Przyszła na świat u
schyłku XVI wieku, jako najmłodsza z trójki rodzeństwa. Szybko została
półsierotą. Wychowaniem dzieci zajął się ojciec – Orazio Gentileschi – malarz ze
szkoły Caravaggia. Człowiek utalentowany, niezwykle skupiony na sobie i swojej
sztuce. Szybko dostrzega w najmłodszej córce partnerkę do rozmów o sztuce. Artemizja
jest żywo zainteresowana pracą ojca, ma wyczucie koloru, znakomicie radzi sobie
przy sztalugach. Orazio wykorzystuje córkę jako modelkę. Wbrew ówczesnemu prawu
i obyczajowości, nie sprzeciwia się jej obecności w pracowni, wręcz przeciwnie,
dzieli się swoją wiedzą i pozwala doskonalić umiejętności. Z czasem znajduje
dla córki nauczyciela.
Agostino Tassi jest
przyjacielem rodziny. Człowiekiem gwałtownym, prowadzącym hulaszczy,
awanturniczy tryb życia. Ma nauczyć Artemizję perspektywy. Zamiast uczyć, gwałci
ją w czasie lekcji. Zdarza się to wielokrotnie. Oprawca czuje się bezkarny,
powtarza, że i tak nikt nie uwierzy w jej niewinność. Zastraszona, okaleczona
dziewczyna przez długi czas nie może wyzwolić się spod jego władzy.
Te traumatyczne
przeżycia zmieniają ją na zawsze. Cierpienia doznane ze strony mężczyzn z
czasem wyzwalają w Artemizji ogromną siłę, potrzebę niezależności. Chce w pełni
decydować o swoim życiu i twórczości. Krok po kroku realizuje ten plan.
Kobietom nie wolno malować aktów męskich. Ich twórczość, jeśli już ma się
ograniczać do malowania martwych natur i dzieci. W związku z tym Artemizja
maluje własne portrety. Wreszcie za sprawą wpływowego protektora zostaje
przyjęta do florenckiej Akademii. W tym momencie zyskuje pełnię praw, zaczyna
być traktowana jak malarka, a jej pozycja zawodowa zostaje ugruntowana. Zarabia,
może swobodnie podróżować. W końcu nie musi z niczego rezygnować i korzysta z
tego.
Powieść jest
fantastycznie narysowana. Autorki zadbały o oddanie najdrobniejszych
szczegółów. Koronkowa praca. Duże wrażenie robi również bogata paleta barw.
Równie ciekawie została poprowadzona narracja: opiekunka opowiada nastoletniej
córce malarki o losach matki.
Dziś komiksy to już nie
tylko historie o super bohaterach i potworach. Świetnie, że w tę formę zostają
ujęte także życiorysy niezwykle ciekawych, inspirujących postaci. Fakt, że w
tym przypadku jest to kobieta stanowi tylko dodatkowy atut. Misterne wykonanie
może zachęcić do sięgnięcia nawet osoby dotychczas sceptycznie nastawione do
komiksów.
Drugi komiks wydany
przez Wydawnictwo Marginesy okazuje się kolejnym strzałem w dziesiątkę. Dwa
dostępne od niedawna na rynku tytuły serii wyłącznie rozbudzają apetyt na
więcej. Wygląda na to, że decyzja o wydawaniu komiksów była doskonałym
pomysłem. Jeszcze lepszym jest powierzenie opieki nad nimi Szymonowi
Holcmanowi. Pozostaje trzymać kciuki za kolejne publikacje.
N.Ferlut, T. Baudouin, tł. O.
Mysłowska, Artemizja, Wydawnictwo
Marginesy 2019.
*Dziękuję Wydawnictwu
Marginesy za przekazanie egzemplarza do recenzji.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz