Mama mordercy Idy Linde to dla mnie niewątpliwie
największe olśnienie literackie w ostatnim czasie. Już teraz śmiało zaliczam
tę książkę do czołówki najlepszych, przeczytanych w tym roku.
Mówią: nie oceniaj
książki po okładce. W tym wypadku zupełnie nie mają racji. Oprawa graficzna tej
powieści jest po prostu piękna. Intryguje, przyciąga wzrok i prosi:
zajrzyj do mnie. O wyborze lektury zdecydowała, jak zawsze fabuła, jednak
okładka tym razem znacząco przyspieszyła tę decyzję. Po raz kolejny okazało
się, że chodzenie bocznymi drogami czasem przynosi wspaniałe niespodzianki w
postaci niespodziewanych odkryć. Takim - jest dla mnie twórczość Idy Linde. Mama Mordercy to moje pierwsze spotkanie
z dorobkiem szwedzkiej pisarki. Ta niezwykle oszczędna, kameralna proza robi
piorunujące wrażenie. Pochłania i wciąga od pierwszego zdania.
Mój
chłopiec zapytał mnie: czy kochałabyś mnie, gdybym kogoś zabił? To było zanim
wiedzieliśmy. Bo mój chłopiec był tylko
chłopcem, gdy zapytał: czy kochałabyś mnie, gdybym kogoś zabił? A ja
odpowiedziałam mu: tak.* Tak zaczyna się historia Henrietty
i jej chłopca. Mroczna opowieść o toksycznym macierzyństwie, granicach
poświęcenia , niszczącej sile namiętności.
Henrietta jest dla swojego
chłopca nadopiekuńczą matką. Żyją w symbiozie. Tworzą w zasadzie jeden
organizm, ona definiuje się bowiem wyłącznie poprzez jego istnienie. Poza pracą
zawodową, która zapewnia im utrzymanie, zrezygnowała ze wszystkich swoich
potrzeb i pragnień Poświęciła się w pełni, przynależy wyłącznie do niego.
Wydaje się, że w tej ciasnej, dusznej przestrzeni nie ma już miejsca na nic
innego. Do czasu.
Chłopca zaczynają
nawiedzać senne koszmary. Są zwiastunem nieoczekiwanego. Henrietta czuje, że
traci wpływ na rzeczywistość, że zdarzenia przekraczają możliwości jej
działania. Pewnego dnia policjanci przynoszą złe wieści: chłopiec popełnił
zbrodnię. Ostatecznie wymknął się spod kontroli. Zostają rozdzieleni. W końcu
stają się osobni.
Zrozpaczona Henrietta
jest zmuszona do zbudowania nowej tożsamości, zweryfikowania poglądów. Jako
matka mordercy pada ofiarą ostracyzmu społecznego. Musi skonfrontować się z
własnymi emocjami: rozczarowaniem, wszechogarniającą samotnością. Ta dojmująca
pustka domaga się wypełnienia, zastąpienia inną relacją.
Podczas wizyt w
więzieniu główna bohaterka poznaje Grace – również matkę mordercy. Połączy je
intymna, uzależniająca relacja. Zbieżność losów sprawia, że kobiety mogą stać
się dla siebie nawzajem ratunkiem. Henrietta uznaje, że może podjęć próbę
zbudowania własnego szczęścia, niezależnie od sytuacji syna. Pozwala sobie
odczuwać zadowolenie z życia, mimo przeżywanej rozpaczy. Ten wątek jest
niewątpliwie nowym otwarciem w powieści. Od tej pory uwaga ogniskuje się wokół
związku tej dwójki i emocji, które im towarzyszą. Okazuje się, że Mama mordercy to przede wszystkim
powieść o niemożności życia bez miłości, zniewalającej sile namiętności, o tym,
że życie nie znosi próżni.
Linde zręcznie zwodzi
czytelnika. Do końca nie wiadomo, czy „mój chłopiec”, jak mówi o nim Henrietta
jest biologicznym dzieckiem bohaterki. Równie umiejętnie buduje napięcie.
Klaustrofobiczna atmosfera sprawia, że wielokrotnie mamy ochotę jak najszybciej
porzucić lekturę, uciec od niej. Mimo wszystko nie jesteśmy w stanie tego
zrobić, ciekawość jest silniejsza. Narracja zasysa nas strona po stronie, do
samego końca. Tę skromnych rozmiarów prozę czyta się, jak najlepszy thriller.
Autorka stawia również
wiele fundamentalnych pytań m.in. o : granice poświęcenia, kompromisu, oddania
drugiej osobie. Ważne jest też to, czy i w jakim stopniu jesteśmy w stanie
zapomnieć o traumie i, czy czas w jakikolwiek sposób w tym pomaga? Niektóre rzeczy
zostają tu zaledwie zasygnalizowane, wiele ukrywa się między wierszami, a
postaci nie są jednoznaczne. Dzięki temu zostaje duże pole dla własnych
interpretacji.
O wyjątkowości powieści decyduje język używany przez pisarkę. Krótkie, nasycone
emocjami zdania, z chirurgiczną precyzją trafiają w sedno i serce. Linde
udowadnia, że mniej znaczy więcej. Proza poetycka najwyższej próby. W tym miejscu
warto także wspomnieć i podkreślić
rolę znakomitego tłumaczenia Justyny Czechowskiej.
Mama
mordercy to książka, od której trudno się uwolnić.
Obezwładnia, wprawia w letarg, wywołuje natłok myśli długo po zakończeniu
lektury. Na tym właśnie polega siła wybitnej literatury. Oby było jej jak
najwięcej.
I.Linde,
Mama mordercy, tł. Justyna Czechowska,
Lokator Media 2019.
*Dziękuję
Wydawnictwu Lokator
Media za przekazanie egzemplarza do recenzji.
*
Wszystkie cytaty pochodzą z omawianej książki.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz