niedziela, 16 czerwca 2019

Ordesa – Manuel Vilas


Powieść Vilasa to gorzka pigułka, która z pewnością nie przynosi uzdrowienia ani pocieszenia. Uświadamia za to, jak wiele chorób toczy współczesną cywilizację. Prowadzi też do smutnej konstatacji, że wiele z nich, wcześniej czy później dotknie każdego z nas.

Ordesę należy traktować przede wszystkim jako powieść autobiograficzną. Narratorem jest sam autor. Granica między prawdą, a zmyśleniem jest tu jednak tak płynna, że ciężko ją jednoznacznie sklasyfikować. Całość ma także dość specyficzną formę: rozdziały mają postać miniatur. Uwagę przykuwa również niezwykle poetycki język.

Śmierć rodziców jest dla Vilasa pretekstem do dokonania życiowego bilansu. Jawi mu się ono jako pasmo porażek. Krytycznie patrzy na każdy aspekt swojej egzystencji i jest w tych ocenach bezlitosny dla siebie. Uważa, że nic mu w życiu nie wyszło: relacje z rodzicami, małżeństwo, praca, z własnymi dziećmi łączą go jedynie powierzchowne, okazjonalne stosunki. Nie uniknął także uzależnienia od alkoholu i leków. Ono przede wszystkim przyczyniło się do zniszczenia rodziny. Goryczy nie osładzają ani sukcesy poetyckie ani udział w bankiecie wydanym przez króla Hiszpanii.

Mamy do czynienia z człowiekiem przegranym, który bardzo trzeźwo patrzy na swoją sytuację. Świadomość, że został sam na świecie sprawia, że poprzez wspomnienia chce na nowo zbudować  relację z rodzicami, dzięki nim ma wrażenie, że ona nadal trwa. Ten proces odbudowy dotyczy również pozostałych członków rodziny.

Vilas ostro rozlicza się też z samą Hiszpanią. Opisuje liczne, nieudane próby wyjścia z biedy, niemożność osiągnięcia awansu społecznego, mimo wielu lat pracy w szkolnictwie. Sytuacji nie ułatwia trwający wciąż kryzys ekonomiczny, wysokie bezrobocie wśród młodych ludzi, brak perspektyw.

Ordesa to przede wszystkim opowieść o miłości. Nieumiejętności mówienia o niej i okazywania jej. Rodzinie, którą wielu z nas docenia dopiero wtedy, gdy tej już nie ma. Tęsknocie niemożliwej do ukojenia. Stracie, przemijaniu i dojmującej samotności. Jest to również poruszające studium uzależnienia.

Monolog Vilasa nie daje czytelnikowi chwili wytchnienia, nadziei. Mnóstwo tu melancholii, smutku, przygnębienia.  Jeśli pojawia się humor to wyłącznie ironiczny, zgryźliwy. Typowy „ śmiech przez łzy”.  Trudno oprzeć się wrażeniu, że proces pisania był dla autora rodzajem autoterapii. Z pewnością nie jest to łatwa lektura, nie ulega jednak wątpliwości, że warto podjąć trud i przeczytać ją w całości. To tekst do przeżycia, przemyślenia i wyciągnięcia wniosków.

Siła powieści Manuela Vilasa tkwi przede wszystkim w uniwersalności. Każdy z nas nosi lub będzie nosił taką książkę w sobie. Wcześniej, czy później wszyscy będziemy musieli zmierzyć się z tematami ostatecznymi, o których na co dzień wolimy nie myśleć, odsuwamy je od siebie, jak najdalej. Tego typu literatura jest ważna i potrzebna. Poszerza świadomość, oswaja lęk, stanowi przestrogę. Mądrych książek nigdy dość. Ta taka właśnie jest.

M.Vilas, Ordesa, tł. C. Marrodán Casas, Wydawnictwo Rebis 2019.
*Dziękuję Wydawnictwu Rebis za przekazanie egzemplarza do recenzji.

1 komentarz: