Druga
książka Olgi Gitkiewicz jest powszechnie uznawana za reportaż o wykluczeniu
komunikacyjnym. Zagadnienie zostało jednak potraktowane zbyt szeroko, by móc
jednoznacznie stwierdzić, że jest to rzecz wyłącznie o tym. Temat nośny,
aktualny. Tym bardziej żal zmarnowanego potencjału.
W pierwszej chwili
wzrok przyciąga okładka ze zdjęciem autorstwa Filipa Springera. Zaniedbana
wiata bez oznakowania i widocznego rozkładu jazdy, stojąca pośrodku niczego,
czasy świetności dawno ma już za sobą i tylko charakterystyczna konstrukcja
sugeruje, że kiedyś był tam pewnie przystanek autobusowy.
Ten smutny obrazek
natychmiast przywołuje wszystkie złe wspomnienia związane z koniecznością
korzystania z publicznego transportu. Wykluczenie komunikacyjne, jak czytamy na
tylnej okładce, dotyczy blisko czternastu milionów osób w Polsce. Zakładam jednak, że
każdy z nas, choć raz w życiu doświadczył niemożności wydostania się z miejsca
komunikacyjnie odciętego od reszty kraju. Temat jest więc niezwykle uniwersalny
i dobrze się stało, że ktoś się nad nim pochylił.
Zaczynamy od krótkiej podróży
do Stanów Zjednoczonych i opowieści o tym, jak motoryzacyjni giganci: Chevrolet
i Cadillac pewnego dnia postanowili zniszczyć amerykański transport publiczny,
bo funkcjonował za dobrze, żeby ludzie chcieli kupować samochody.
Wracamy do Polski, by
dowiedzieć się, że piesi są najsłabiej chronioną grupą uczestników ruchu
drogowego. Nie lepiej wygląda sytuacja rowerzystów. Jako datę kluczową, dla
stopniowego marginalizowania transportu publicznego w Polsce podaje się 1989
rok – czas transformacji ustrojowej, gdy Polacy zaczynali śnić sen o potędze, a
szczytem marzeń było posiadanie własnego auta. Wtedy też rządzący, zamiast na
rozwijanie i podtrzymywanie sieci transportu publicznego postawili na budowę dróg
i autostrad. Nie każdy mógł wziąć udział w wyścigu o własne auto, co
poskutkowało rosnącym wykluczeniem komunikacyjnym dużej grupy ludzi.
Wykluczeni to bardzo różnorodny
zbiór. Są tu historie osób, które nie mogą dojechać do szkoły, pracy, lekarza,
osób starszych, które przez brak transportu coraz rzadziej wychodzą z domu i w najprostszych
sprawach, typu zakupy są zmuszone prosić o pomoc innych. Zjawisko dotyka
zarówno mieszkańców wsi , jak i nieco większych miast, gdzie autobusy kursują,
ale bardzo rzadko, uniemożliwiając tym samym ułożenie sobie jakiegokolwiek sensownego
planu dnia. Są opowieści o sąsiedzkiej pomocy i grupach samochodowego wsparcia.
Bardzo ważnym, jednak
niedostatecznie rozwiniętym wątkiem, jest to, że osoby nie zmotoryzowane, stale
korzystające z transportu publicznego często uważane są za gorsze, biedniejsze,
słabsze od reszty społeczeństwa. Tym samym doświadczają wykluczenia w
zwielokrotnionej formie.
Autorka dużo miejsca
poświęca stanowi Polskich Kolei Państwowych. Zarówno kondycji technicznej
taboru, jak i rozlicznym problemom organizacyjnym spółek, które wpływają na
kursowanie pociągów. Jest o pasjonatach kolei, którzy od zawsze chcieli być
maszynistami i idealistycznie wierzą, że przedsiębiorstwo można zmienić na
lepsze. Położenie tak dużego nacisku na kolej nieco dziwi. Tym bardziej, że
niemal w tym samym czasie na rynku ukazała się książka: Ostre cięcie. Jak niszczono polską kolej, autorstwa Karola
Trammera, w której autor uważnie przygląda się wszystkim wzlotom i upadkom PKP.
Gitkiewicz do kompletu
dorzuca jeszcze uwagi na temat funkcjonowania komunikacji miejskiej i uprzywilejowanej
pozycji kierowców w dużych miastach. Na kartach jej reportażu nie zabrakło też
miejsca dla zapaleńców zbierających stare rozkłady jazdy. Słowem - dla każdego coś dobrego.
Nie
zdążę było doskonałym pomysłem na reportaż. Do pełnego
sukcesu zabrakło jednak staranniejszej realizacji. Ilość poruszonych wątków
sprawia, że całość jest mocno chaotyczna. Brak skupienia na myśli przewodniej,
ustalenia hierarchii ważności, powoduje wrażenie niespójności. Tekst wewnątrz
rozdziałów został podzielony na liczne mikro rozdziały. Niektóre ważne kwestie
zostały jedynie zasygnalizowane, bez dogłębnego zbadania tematu. Inne z kolei
są nadmiernie rozbudowane. Zdecydowanie brakuje tu koncentracji na pojedynczych
osobach i ich historiach, związanych z wykluczeniem komunikacyjnym. Grzechem
głównym tej książki jest nadmiar.
Olga Gitkiewicz bardzo
chciała, jak najszerzej ująć temat, koniecznie zmieścić wszystko w jednej,
niewielkiej w gruncie rzeczy książce. To właśnie ją zgubiło i w rezultacie
osiągnęła efekt przeciwny do zamierzonego. Reportaż sprawia wrażenie napisanego
na kolenie, byle zdążyć z oddaniem do wydawnictwa przed upływem ostatecznego
terminu. Wielka szkoda. Niemniej jednak , powtórzę jeszcze raz: wielkie brawa
za sam pomysł.
O.Gitkiewicz, Nie zdążę, Wydawnictwo Dowody na Istnienie
2019.
*Dziękuję Wydawnictwu Dowody na Istnienie
za przekazanie egzemplarza do recenzji.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz