O
tej książce powiedziano i napisano już prawie wszystko – wszędzie. W zasadzie
zebrała same pochlebne opinie. Z reguły taka sytuacja budzi moje podejrzenia i natychmiast
mam ochotę sprawdzić, jak jest naprawdę? W tym przypadku okazało się, że
wszystkie te peany są w pełni uzasadnione, a w okładkowych blurbach nie ma cienia
przesady, czy marketingowej ściemy. Dlatego postanowiłam dołączyć swój głos do
tego chóru zachwytów.
Tak wiem – obiecywałam zmartwychwstanie
bloga i bardziej regularne sprawozdania z kwarantannowych lektur. Jeśli zapytacie, gdzie byłam, gdy mnie nie było? Bez wahania odpowiem, że podobnie, jak większość Polaków walczyłam z ostrym cieniem mgły – to oczywiste,
prawda? Gdy otrząsnęłam się z szoku
i przetarłam oczy ze zdumienia, okazało się, że nowa normalność jest zupełnie
nienormalna.
Mieszkający na
warszawskim Żoliborzu właściciel kota, wpada na genialny pomysł unieważnienia wyborów,
które się nie odbyły. Inny, cierpiący na ogromny ból…głowy Pan z Myśliwieckiej,
postanawia unieważnić notowanie Listy Przebojów, które wygrała piosenka Kazika.
Wszystko to oczywiście w trosce o obywateli – samodzielne myślenie zagraża
przecież ich zdrowiu i życiu.
W ten sposób rzeczywistość
po raz kolejny przerosła literaturę i mnie. Zamiast pisania o książkach
wybrałam poszukiwanie nowej drogi zawodowej. Idąc w ślad za Masłowską, zastanawiam
się: jak przejąć kontrolę nad światem, nie wychodząc z domu?
Jako osoba konsekwentnie
niekonsekwentna niespodziewanie wracam jednak do pisania. I tu znów mały
zgrzyt: czytanie powieści o epidemii AIDS w Stanach Zjednoczonych, podczas
pandemii koronawirusa na świecie nie jest dobrym, oryginalnym pomysłem? Jest,
pod warunkiem, że to świetna powieść.
Makkai rozgrywa fabułę
powieści równolegle w dwóch planach czasowych. Pierwszy: połowa lat 80. XX
wieku – Gej Yale Tishman, pojawia się na spotkaniu zorganizowanym po pogrzebie
swojego przyjaciela - Nica, który zmarł na AIDS. Wraz z jego siostrą - Fioną i grupą pozostałych przyjaciół oddają
się wspomnieniom z czasów młodości.
Druga oś czasowa to 2015 rok – Fiona przybywa do Paryża w poszukiwaniu swojej córki, która zerwała z nią kontakt wiele lat temu. Zatrzymuje się u przyjaciela z dawnych lat, co zmusza ją do rozliczeń z niełatwą przeszłością.
Druga oś czasowa to 2015 rok – Fiona przybywa do Paryża w poszukiwaniu swojej córki, która zerwała z nią kontakt wiele lat temu. Zatrzymuje się u przyjaciela z dawnych lat, co zmusza ją do rozliczeń z niełatwą przeszłością.
Yale, z jednej strony
wiedzie uporządkowane, ciekawe życie. Jest dyrektorem w jednej z chicagowskich
galerii sztuki, ma stałego partnera, obraca się w środowisku bohemy
artystycznej i intelektualnej. Z drugiej strony żyje w epicentrum epidemii
śmiertelnej choroby, mierzy się z nieustannym poczuciem zagrożenia, potęgowanym
przez odchodzenie kolejnych osób z kręgu najbliższych przyjaciół.
Powieść jest świetnie
napisana i skonstruowana. Losy bohaterów poznajemy powoli, fabuła płynnie przechodzi
z jednej osi czasowej w drugą. Mimo epickiego rozmachu (620 stron) przez cały
czas udaje się utrzymać ciekawość czytelnika. Z niecierpliwością przewracałam kolejne strony, by dowiedzieć się co będzie dalej? Choć od początku domyślamy
się, jak skończy się ta historia, mimo wszystko trzymamy kciuki za bohaterów. Postaci
są wyraziste, pełnokrwiste, dzięki temu łatwo jest współodczuwać z nimi,
utożsamiać się.
Makkai bardzo zadbała o
realizm swojej powieści. Bohaterowie, choć fikcyjni zostali umieszczeni w
rzeczywistych miejscach i wydarzeniach społecznych. Doskonały research sprawił,
że autorka świetnie oddała atmosferę tamtych czasów i środowiska gejowskiego.
Często są tu opisywane dramatyczne, bolesne,
złe zdarzenia. Mimo to nie mamy poczucia, że jesteśmy szantażowani
emocjonalnie, że ktoś wymusza na nas współczucie. To trudna sztuka i jak
pokazuje przykład Małego życia Hanyi Yanagihary,
nie zawsze się udaje. Tu udało się przede wszystkim dzięki językowi oraz
zastosowaniu kilku nieoczywistych rozwiązań fabularnych.
Przy wykorzystaniu
samych wielkich motywów literackich, jak: miłość, przyjaźń, zdrada, choroba,
śmierć, bardzo łatwo o przesadę, popadnięcie w patos, czy moralizatorstwo.
Tutaj – dzięki oszczędnym środkom wyrazu, nie mamy do czynienia z nadmiarem w
żadnym aspekcie. Powieść jest wiarygodna, jak najbardziej realistyczna i przez
to, jeszcze bardziej poruszająca, piękna, a momentami wręcz
wstrząsająca.
Czy czytanie o epidemii
podczas pandemii to dobry pomysł? Dla
mnie zdecydowanie tak. Wielu pewnie zapyta, po co jeszcze bardziej się dołować,
skoro mamy wystarczająco dużo dramatów dookoła?
Lektura Wierzyliśmy jak nikt jest bardzo pomocna
w przywróceniu właściwych proporcji temu, czego aktualnie doświadczamy.
Wystarczy małe odświeżenie pamięci, żeby zrozumieć, że świat bardzo rzadko bywał
bezpiecznym, stabilnym miejscem, a epidemie, kataklizmy, kryzysy ekonomiczne i
inne globalne nieszczęścia pojawiały się od bardzo dawna i powracają z dużą
regularnością. Bardzo często niestety są nieuniknione. Ta świadomość w jakimś
stopniu przywraca spokój i równowagę. Daje też nadzieję, ze mimo wszystko
przetrwamy, nawet jeśli dzisiaj wydaje nam się to niezwykle trudne.
R.Makkai, Wierzyliśmy jak nikt, tł. S.Musielak, Wydawnictwo Poznańskie 2020.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz