niedziela, 5 lipca 2020

Lektury czasu kwarantanny




Zanim lato rozkręci się na dobre i wyruszymy na wakacyjne szlaki, postanowiłam zebrać w jednym tekście najbardziej wartościowe i godne uwagi książki, przeczytane przeze mnie w czasie przymusowej izolacji społecznej. 

Żeby nie było zbyt słodko i miło, dla kilku zupełnie nie wartych według mnie uwagi również znajdzie się tu miejsce. Tym samym zamykam na blogu temat lockdownu i epidemii. Czas iść dalej.

Nie mam czasu ani weny, żeby o każdej z tych książek napisać osobną, obszerną recenzję. Dlatego w tych krótkich notkach, bardziej niż na opisie fabuły, skupię się na swoich wrażeniach z lektur. Dla zainteresowanych szerszymi opisami treści, pod każdą notatką zamieszczę link odsyłający na stronę wydawcy. Może ktoś z was znajdzie wśród tych tytułów inspiracje dla własnych wyborów czytelniczych w przyszłości. Zapraszam!

Song nauczycielki V. Hjorth – Nauczycielka akademicka zostaje poproszona przez swojego studenta o udział w filmie na temat związków życia zawodowego z prywatnym. Ta decyzja odmieni jej życie i zmusi do zadania sobie fundamentalnych pytań. Kameralna, oszczędna w środkach, świetnie napisana, przepełniona emocjami, trzymająca czytelnika w podskórnym napięciu do samego końca. Powieść o tym, że nic nie jest takim, jakie się wydaje. Przywiązani do własnych przekonań i przyzwyczajeń często kreujemy na zewnątrz wizerunek, który ma niewiele wspólnego z prawdą. Dopiero zmiana perspektywy, wyjście ze strefy komfortu zmusza nas często do bolesnej konfrontacji i wyciągnięcia nie zawsze przyjemnych wniosków o sobie samym. Hjorth to znakomita, bardzo oryginalna autorka zupełnie w Polsce niedoceniana.  Niesłusznie pomijana przez krytyków, niewystarczająco promowana przez wydawcę. Zwróćcie uwagę na to nazwisko, warto.

Dziękuję Wydawnictwu Literackiemu za przekazanie egzemplarza do recenzji.

Centuria. Sto krótkich powieści rzek G. Manganelli – powieść z kategorii : eksperyment literacki. Mamy tu dokładnie 100, półtora stronnicowych historii. W każdej z nich występuje pojedynczy bohater, najczęściej mężczyzna i przeżywa pozornie nieistotny epizod w swojej codzienności. Można tę książkę odbierać na wiele różnych sposobów: jako możliwe początki powieści, skłaniające do zastanowienia, jakie mogłyby być dalsze ciągi tych opowieści, zbiór filozoficzno – egzystencjalnych refleksji, jako spójną całość, w której głównymi motywami są: samotność, przemijanie, strach przed śmiercią. Niezwykle oryginalna forma, zupełny brak dialogów. Przypadnie do gustu zwłaszcza wielbicielom światów tworzonych przez Italo Calvino. Bardzo pobudzająca intelektualnie, polecam.

Dziękuję Państwowemu Instytutowi Wydawniczemu za przekazanie egzemplarza do recenzji.

Czas porzucenia E. Ferrante – na wstępie zaznaczę, że nie należę do wyznawczyń włoskiej autorki, której największą popularność przyniósł cykl neapolitański zapoczątkowany przez Genialną przyjaciółkę. Nie przepadam, a jednak sięgam po kolejne książki pisarki, co może wydać się dziwne J Mogę to wytłumaczyć jedynie tym, że wszyscy dookoła polecają, a ja sięgam po nie z nadzieją, że tym razem coś się zmieni. Nie zmienia się . To książki dla wszystkich, którzy lubią te książki, które już znają. Tym razem dostajemy historię porzuconej przez męża Olgi, która z dnia na dzień musi się odnaleźć w nowej sytuacji i zdefiniować siebie na nowo. Mamy tu powolnie rozwijającą się fabułę i pogłębione analizy psychologiczne świata wewnętrznego bohaterów, czyli znaki rozpoznawcze pisarki. Jedyną zmianą, poniekąd uzasadnioną przez opisaną historię jest agresywny, dosadny, często wulgarny język. Mnie osobiście ta przesada stylistyczna raziła. Ferrante prezentuje stabilny poziom, jednocześnie w jej twórczości nie widać żadnego rozwoju. W Czasie porzucenia nie znalazłam nic nowego, zaskakującego, odkrywczego. Zachwytu nie odnotowałam. Miałam za to poczucie zmarnowanego czasu. Czytacie na własną odpowiedzialność, polecam jedynie zagorzałym wielbicielom autorki.


Zgiń kochanie A. Harewicz – Debiut literacki. Historia młodej kobiety, matki, zmagającej się z depresją poporodową. Bohaterka próbuje na nowo zbudować swoją tożsamość i odnaleźć się nie tylko w nowej roli, ale także we własnym ciele. Monolog wewnętrzny postaci jest napisany w sposób niezwykle zmysłowy, dziki, nieokiełznany. W samej bohaterce jest bardzo dużo pierwotnej energii i instynktów, nad którymi nie zawsze potrafi zapanować. Na uwagę zasługuje tutaj ujęcie tematu macierzyństwa i pokazanie jego mrocznej strony. To w Polsce wciąż rzadko spotykane i mam wrażenie – nieakceptowalne społecznie. Drugą rzeczą jest styl pisania autorki, o którym pisałam powyżej. Może zachwycać i drażnić jednocześnie. Mnie ta książka nie urzekła, ani nie poraziła, tak jak innych recenzentów. Nie jest to jednak kwestia słabości tekstu, a raczej osobistej perspektywy. Także próbujcie śmiało i wyciągnijcie własne wnioski.


Moja osoba Ł. Najder – zbiór esejów autorstwa redaktora Wydawnictwa Czarnego, publikowanych w internetowym czasopiśmie Dwutygodnik oraz kilku innych tytułach. Świetna rzecz dla wszystkich, którzy podobnie jak ja lubią błyskotliwe komentowanie tego, co aktualnie za oknem i popkulturę. Spory rozrzut tematyczny: od prokrastynacji przez bolączki moli książkowych, humanistów, po świetny esej o stanach lękowych i nerwicach. W zbiorze znalazło się również miejsce dla Kuby Wojewódzkiego i rozważań  o współczesnych mediach.


Polska przydrożna P. Marecki – relacja z podróży po Polsce lokalnej: powiatowej, typu B i C. Książka, która w założeniu miała być eksperymentem socjologicznym, prowokacją i testem na inteligencję czytelników. W efekcie stała się obiektem zażartych dyskusji, sporów i ( głównie) krytyki. Stało się tak za sprawą stylu, w jakim jest napisana i używanego języka. Jest to język lakoniczny, potoczny, wręcz podwórkowy. Zdaje sobie sprawę, że skoro autor jest profesorem, nauczycielem akademickim to był to z jego strony w pełni świadomy, celowy zabieg. Nie przekonuje mnie jednak taka koncepcja. Męczyłam się bardzo przy czytaniu tej książki. Styl pisania był dla mnie niestrawny i nie do przyjęcia. Szkoda, bo sam temat świetny, realizacja  niekoniecznie.


Blizna Ava Ólafsdóttir – Seria Dzieł Pisarzy Skandynawskich Wydawnictwa Poznańskiego jest obecnie moją ulubioną serią wydawniczą na rynku. Przyznaje więc, że nie jestem do końca obiektywna w ocenie, bo podobają mi się w niej w  zasadzie wszystkie książki. Nie wszystkie jednakowo, ale uważam, że zawsze warto po nie sięgać. Kolejne tomy serii kupuje już w ciemno. Blizna to kameralna opowieść o wyobcowaniu i poszukiwaniu sensu życia. Główny bohater -  Jonas zmaga się z poczuciem zbędności i bezsensu swojej egzystencji. Wybiera się w podróż do kraju, w którym niedawno zakończyła się wojna. Autorka przekonuje, że czasem zmiana miejsca wystarczy do zmiany punktu widzenia i odkrycia zupełnie nowych możliwości. Z uwagi na zbyt oczywiste i banalne rozstrzygnięcia fabularne oraz niepogłębione refleksje, nie jest to najlepsza książka w serii. Mimo wszystko z niecierpliwością czekam na kolejne tytuły.


Ukochane równanie profesora Y. Ogawa – niezwykle popularna książka, chwalona niemal przez wszystkich recenzentów i książkową blogosferę. Minimalistyczna historia profesora matematyki, który w wyniku wypadku dysponuje jedynie 80 minutami pamięci. Pewnego dnia w jego domu zjawia się gosposia, wraz ze swym małym synkiem, który otrzymuje od profesora pieszczotliwe określenie Pierwiastek. Dostrzegam oczywiście niezaprzeczalny urok głównego bohatera, doceniam niepowtarzalny klimat, który udało się stworzyć autorce i uważam, że jest to dobra książka. Jednocześnie przyznaje uczciwie, że nużyła mnie lektura tej powieści. Może przez zbyt dużą obecność wątków matematycznych, bo nigdy nie pałałam sympatią do tej nauki. Miało zachwycić – nie zachwyciło. Z całą pewnością nie jest to kwestia słabości tekstu, a po raz kolejny osobistej perspektywy. Nie zrażajcie się zatem moją opinią, i jeśli tylko macie ochotę sięgajcie po tę oryginalną prozę.


O dwóch książkach przeczytanych w czasie kwarantanny napisałam osobne recenzje:

Wierzyliśmy jak nikt R. Makkai – cały tekst recenzji znajdziecie tutaj.

Pokaż mi swoją bibliotekę A. Rybka – cała recenzja tutaj.

O kilku mam zamiar napisać osobne teksty, dlatego nie znalazły się w tym zestawieniu. Pozostaje mi życzyć wam znalezienia w tym wpisie wielu wskazówek dla siebie i fascynujących czytelniczych przygód.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz