Dziennik hipopotama to solidnie napisany tom. Stworzony zgodnie z zasadami i nawiązujący do najlepszych wzorców gatunku. Bez wstydu może stać na półce obok Dzienników Pilcha.
Obwoluta tej książki jest straszna, zniechęca do lektury. Brzmi, jak ostrzeżenie: nieupoważnionym wstęp wzbroniony, otwierasz na własną odpowiedzialność lub ty, który wchodzisz, żegnaj się z nadzieją. Biorąc pod uwagę treść, nie jest to zamysł całkowicie bezzasadny. Tylko, dlaczego tak topornie wykonany?
Dla stałych czytelników felietonów Vargi, publikowanych w Dużym Formacie treść ani ton Dziennika nie będą zaskoczeniem. Autor skupia się w nim przede wszystkim na tym, na czym zna i w czym czuje się najlepiej, czyli: kulturze. Dużo pisze o filmach, serialach, literaturze. Oczywiście daje upust swoim obsesjom na punkcie kościoła katolickiego i polskiego patriotyzmu,wspomina o polityce.
Początkowe wpisy mają objętościowy rozmach felietonów i są napisane w tym stylu.
Całość zapisu obejmuje dwa ostatnie lata: od 2018 do marca tego roku.
Varga nie bierze jeńców. Dostaje się tu absolutnie wszystkim. Kolegom po piórze: (Stasiukowi - za występ u Wojewódzkiego, Twardochowi - za całokształt), twórcom produktów książkopodobnch (Mrozowi i Lipińskiej) za psucie rynku, byłym przyjaciółkom ( Plebanek) za tworzenie sztucznego publicznego wizerunku. Działy promocji wydawnictw wydają duże pieniądze na promowanie chłamu, recenzenci i blogerzy zajmują się wyłącznie robieniem selfie z książkami,tworząc przy okazji kółko wzajemnej adoracji. Ostrze krytyki nie ominęło również festiwali literackich i spotkań autorskich, na które oczywiście sam autor często i ochoczo jeździ. Czytelnicy dokonują złych wyborów, politycy są źli i zepsuci. Jeśli zastanawiają się Państwo, czy według Vargi w ogóle coś jeszcze ma sens? Odpowiadam - tak, wyłącznie czytanie, oglądanie i słuchanie klasyków.
Dziennik hipopotama podczas lektury często denerwuje, męczy, irytuje, drażni. Varga marudzi, narzeka,zrzędzi, jest złośliwy, cyniczny, ironiczny, niesprawiedliwy. Bywa fałszywy, a nawet pogardliwy. Co chwila ma się ochotę z nim kłócić, nie zgadzać, polemizować. Na szczęście równie często chce się śmiać.
Perturbacje i trzęsienia ziemi w życiu prywatnym sprawiają, że niespodziewanie pisarz porzuca na chwilę twarz naczelnego ironisty. W jego zapisach pojawiają się smutek, melancholia, strach przed przemijaniem, niepewność.
W prawie wszystkich recenzjach pojawiają się zarzuty, o których piszę powyżej. I przynajmniej częściowo można je uznać za zasadne. Pytanie tylko brzmi: jaki sens ma pisanie grzecznych, neutralnych dzienników, które nikogo nie obchodzą? Dziennik hipopotama jest dokładnie taki, jaki powinien być każdy opublikowany przez jakiegokolwiek twórcę dziennik: wywołuje emocje, pobudza do samodzielnego myślenia i refleksji.
Można Vargi nie czytać, można się z nim nie zgadzać i nie ma żadnego obowiązku recenzowania jego twórczości. Jeśli już jednak się Go czyta i recenzuje, to nie sposób nie zauważyć, że jego spostrzeżenia często są trafne i po prostu ma rację. Jako jeden z nielicznych w swoim środowisku ma odwagę mówić bez ogródek to, o czym inni dla wygody wolą dyplomatycznie milczeć.
Ośmielam się stwierdzić, że od czasu Dziennika Pilcha, żaden współczesny polski pisarz, nie opublikował lepszego, niż Dziennik hipopotama Vargi. Obawiam się, że długo to nie nastąpi.
K.Varga, Dziennik hipopotama, Wydawnictwo Iskry 2020.
*Dziękuję Wydawnictwu Iskry za przekazanie egzemplarza do recenzji.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz