środa, 17 lipca 2013

Z wizytą w raju dla smakoszy

Lato w pełni, wakacyjne wojaże pełne przygód i poznawania nowych smaków też. 

Jeśli ktoś nie może sobie pozwolić na daleką, egzotyczną wyprawę, a przy tym uwielbia testować swoje kubki smakowe, czym prędzej powinien sięgnąć po nową książkę Michaela Bootha pt. „Sushi i cała reszta”. 

Ostrzegam: ta podróż ma jedną wadę – kończy się błyskawicznie, bo książkę pochłania się podczas jednej letniej sjesty.


Przyznaje szczerze, że moja wiedza o kuchni japońskiej, przed lekturą tej książki była do tej pory znikoma, żeby nie powiedzieć żadna. Ograniczała się właściwie do trzech nazw: sushi, wasabi, sos sojowy. W mojej pamięci utkwił też makaron sobą, niezwykle zachwalany przez znajomą. I to by było na tyle. Sądząc po wciąż rosnącej w dużych miastach liczbie lokali popularnie zwanych suszarniami, wiedza większości Polaków jest podobnie ograniczona. Lektura książki pokazuje, że Europejczycy, nawet ci, którzy gotują świetnie i są biegli w temacie, bez wizyty w Japonii, tak naprawdę nie mają możliwości poznania prawdziwej japońskiej kuchni.


Michael Booth – dziennikarz, autor dość popularnej u nas książki „Jedz, módl się jedz” (PWN 2012), tym razem zabiera nas w kulinarną podróż po Kraju Kwitnącej Wiśni. Inspiracją do odbycia tak dalekiej eskapady stała się dla niego lektura książki „Kuchnia japońska. Prosta sztuka.” Shizuo Tsujiego. Booth postawił sobie za cel, sprawdzenie, czy i jak zmieniła się kuchnia japońska od czasu ukazania się tej publikacji i zgłębienie tajników diety Japończyków, która zapewnia im upragnioną przez wielu długowieczność. Zarezerwował więc bilety dla całej czteroosobowej rodziny, zaplanował trasę, wiodącą od Hokkaido do Tokio, Kioto, Osaki, Fukuoki, po wyspy Okinawa i wyruszył w drogę.

Wraz z autorem mamy możliwość odwiedzenia restauracyjnej dzielnicy Kabukicho w Tokio, poznania od kulis najsłynniejszego kulinarno – rozrywkowego show SMAP. Ciekawostką jest, że według niektórych szacunków 40% japońskiej produkcji telewizyjnej to programy o jedzeniu! Również w Tokio znajduje się Kappabashidori – ulica akcesoriów kuchennych. Po tej garstce informacji maniacy gotowania, z całą pewnością stwierdzą, że oto jest ich raj na ziemi i zaczną planować podróż. Niech ten wstęp was jednak nie zmyli, autor nie zajmuje się tylko tematami około kulinarnymi, najważniejsze są japońskie specjały. Poznajemy, więc sekret idealnej tempury, smak prawdziwego wasabi, najlepszego sushi, lokalnych ryb i przysmaków. W opowieści o kuchni Kraju Wschodzącego Słońca nie mogło oczywiście zabraknąć rozdziałów o sake, miso, wołowinie z Kobe, czy sosie sojowym. Jeśli jesteście zagorzałymi przeciwnikami glutaminianu sodu, dodawanego do każdej potrawy, możecie być bardzo zaskoczeni tym, co Booth pisze na jego temat, chociażby, dlatego, warto sięgnąć po tę książkę.

Kluczem do sukcesu podróży, a co za tym idzie udanej lektury jest fakt, że dziennikarz poznaje japońską kuchnię rozmawiając ze specjalistami w danej dziedzinie, dociera do miejsc, które nie były pokazane wcześniej nikomu innemu. Jada w najlepszych restauracjach, spędza czas z najlepszymi szefami kuchni, śledzi dwie największe szkoły gotowania, na które podzielona jest Japonia: Kanto na wschodzie i Kansai na zachodzie. Czasami zbacza z utartego szlaku i kierując się intuicją i podpowiedziami lokalnych znawców, trafia do unikalnych miejsc. Dzięki takiemu podejściu i my – czytelnicy możemy się przez chwilę poczuć jak odkrywcy, a to wydaje się jedną z najważniejszych zalet każdej lektury. Autor wybrał się w tę daleką podróż z całą rodziną, a to z kolei sprawia, że tekst pełen jest zabawnych sytuacji z udziałem dzieci, lekkości i poczucia humoru. Czyż wakacyjnym lekturom trzeba czegoś więcej?

Ocena: 7/10
M. Booth, „Sushi i cała reszta”, Dom Wydawniczy PWN 2013.

*Książkę zrecenzowałam dzięki uprzejmości Domu Wydawniczego PWN http://www.dwpwn.pl/


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz