sobota, 24 października 2020

Cudze słowa - Wit Szostak


Cudze słowa
 to dla mnie osobiście - lektura zaskakująca, fascynująca, nieoczywista. Zdaje sobie sprawę, że dla innych może być pretensjonalna i irytująca. Niezależnie od poglądów, jedno jest pewne: ta książka wywołuje emocje i nikogo nie pozostawi obojętnym, a o to przecież przede wszystkim chodzi w literaturze.

Choć Wit Szostak jest już uznanym pisarzem, ze sporym różnorodnym dorobkiem literackim, Cudze słowa są jego pierwszą książką, którą przeczytałam. Już dziś śmiało mogę powiedzieć, że jest to dla mnie jedno z największych odkryć i zaskoczeń tego roku w literaturze polskiej. Po tej lekturze mam ochotę czym prędzej nadrobić zaległości i przeczytać pozostałe powieści autora. 

Cudze słowa to wielokrotny portret Benedykta - człowieka trudnego, nieprzeniknionego, charyzmatycznego. Miał zadatki na wybitnego filozofa, zamiast kariery naukowej wybrał jednak kulinaria i stworzył restaurację Isola w Krakowie. 

Siedem osób, siedem różnych relacji, siedem żyć Benedykta. Z każdej narracji wyłania się zupełnie inny człowiek z zupełnie inną biografią Weronika - partnerka Benedykta zaczyna opowieść tak: 

Nie ma go tu. Był bogiem. Kochałam go.*

Profesor Paweł Czaski - wykładowca Benedykta:

Był lekkomyślny. Ale nie w zwyczajnym tego słowa znaczeniu, tylko głębszym, sięgającym źródła. Nie chodzi o niefrasobliwość czy brak istotnej refleksji, bynajmniej.*

Józef - ojciec Benedykta:

Gdybym wiedział, że odejdziesz tak szybko, Syneczku, kochałbym Cię inaczej.*

W Cudzych słowach strona po stronie odbywa się dekonstrukcja mitu i tworzenie go na nowo. Już te krótkie, nieliczne fragmenty pokazują, że nie ma jednej prawdy o człowieku, każdy ma swoją własną. Każda opowieść o kimś jest w gruncie rzeczy opowieścią o nas samych. O Benedykcie wiemy tylko tyle, ile zechciano nam opowiedzieć. Reszta pozostaje w sferze domysłów, własnych interpretacji, przemyśleń, ocen. I być może właśnie to jest w Cudzych słowach najbardziej fascynujące.

Benedykt od pierwszych stron zachwyca, olśniewa, zaciekawia. Jego, momentami wręcz   obezwładniająca  osobowość sprawia, że chcemy iść za nim na koniec świata, a na pewno na koniec książki, by poznać tę historię do końca. W miarę rozwoju fabuły rozczarowuje i zawodzi. Staje się zwyczajny, pospolity. Traci ten boski pierwiastek z pierwszego zdania, któremu z łatwością i ochotą daliśmy się uwieść 

Ważnym wątkiem jest tu relacja mistrz-uczeń, tym ciekawszym, że autor sam jest wykładowcą akademickim, filozofem. Zawarta jest tu refleksja na temat tego, jaki wpływ na studenta może mieć wybitny profesor i co szanowanemu, uznanemu wykładowcy może dać bliski kontakt ze zdolnym studentem. 

Równie ważna i chyba najsmutniejsza z całości jest relacja ojciec-syn. Pokazuje, że często wychowanie dziecka, mimo najszczerszych chęci i największych starań okazuje się porażką rodziców, a ono samo finalnie stanowi źródło ich niewypowiedzianego nigdy żalu, rozczarowania, pretensji.

Niezwykle istotny jest też motyw jedzenia, biesiadowania stołu, jako miejsca, które łączy osoby z różnych pokoleń o skrajnie różnych charakterach i poglądach. Pozwala im spotkać się przy wspólnym posiłku i poznać.

Każda z narracji jest napisana w inny sposób, innym językiem. Ta różnorodność, gry słowne, zabawy słowotwórcze, badanie granic słowa są jednym z największych atutów powieści. Trzeba uczciwie przyznać, że niektóre z tych gier mogą budzić kontrowersje. Monologi Magdaleny zostały napisane na granicy dobrego smaku. To w tych fragmentach autor zdaje się najbardziej badać możliwości tworzenia słów i granice ich używania. Spora grupa czytelników może uznać tę część za nieco przeszarżowaną i pretensjonalną. Dla innych z kolei całość może okazać się przeintelektualizowana, a nawet efekciarska. Z pewnością nie jest to historia, która przypadnie do gustu wszystkim.

Cudze słowa to niezwykle erudycyjna, wysmakowana językowo, spójna powieść. Liczne nawiązania do kultury śródziemnomorskiej, religii, mitologii, czynią z niej doskonałą ucztę dla intelektu. Refleksje, które wywołuje, przestrzenie, które otwiera, są z kolei idealną pożywką dla duszy.

Po lekturze książki Wita Szostaka byłam usatysfakcjonowana i zadowolona, dokładnie tak, jak po dobrym posiłku, który dostarcza organizmowi, w tym przypadku głowie i sercu wszystkich niezbędnych składników odżywczych. Autor zabrał mnie w niezwykłą, interesującą podróż, z której nie chciałam wracać. Warto ją odbyć, bez względu na gusta i poglądy.

W.Szostak, Cudze słowa, Wydawnictwo Powergraph 2020.

*Dziękuję Wydawnictwu Powergraph za przekazanie egzemplarza do recenzji.

*Wszystkie cytowane fragmenty pochodzą z omawianej książki.


poniedziałek, 19 października 2020

Żółty dom. Wspomnienia - S.M.Broom

 

Sarah M. Broom z topograficzną precyzją odtwarza historię swojej wielopokoleniowej rodziny i żółtego domu - miejsca, w którym się wychowała. Kreśli też surowy portret Nowego Orleanu. Znacznie odbiegający od powszechnych wyobrażeń na temat tego miasta. Porywająca lektura.

Bardzo chętnie sięgam po sagi rodzinne, autobiograficzne i biograficzne opowieści. Jednak ta konkretna początkowo umknęła mojej uwadze. Mam wrażenie, że przeczytałam ją na szarym końcu, kiedy zrobili to już wszyscy. Większość zdążyła się już również wypowiedzieć na jej temat. Mimo to, cieszę się, trafiła w końcu w moje ręce. Dzięki temu, nie ominęło mnie poruszające czytelnicze przeżycie.

Broom opisuje dzieje rodziny z perspektywy kobiet, które całe życie musiały walczyć o przetrwanie, a ich głównym pragnieniem było posiadanie własnego miejsca na ziemi. Udało się to dopiero jej matce - Ivory Mae.

Sarah jest najmłodszą z dwanaściorga rodzeństwa. Jej matka dwukrotnie wychodziła za mąż. Pierwszy raz, w bardzo młodym wieku, tuż po ukończeniu ósmej klasy. Ze związku z Webbem miała dwoje dzieci - chłopców: Eddiego i Michaela. Drugi mąż, ojciec Sary - Simon Broom miał z kolei dwie córki z poprzedniego małżeństwa. Od początku tworzyli więc rodzinę patchworkową. Niestety, Simon zmarł w wyniku wylewu, tuż po narodzinach Sarah. 

Różnice wieku między rodzeństwem były tak duże, że Sarah miała problemy z odnalezieniem swojego miejsca w rodzinie, nawiązaniem relacji z rodzeństwem. Historia rodziny sprzed jej narodzin, zwłaszcza postać ojca, którego nie zdążyła poznać, była dla niej zagadką. Poznawała wszystko na podstawie relacji pozostałych współmieszkańców żółtego domu. Ci jednak nie byli zbyt skorzy do mówienia. Dzieciństwo upłynęło jej więc w dużej mierze na walce o akceptacje ze strony rodzeństwa i uwagę matki. Całe rodzeństwo dotknął również problem segregacji rasowej w szkole i podziałów klasowych wśród rówieśników.

Wymarzony żółty dom stał się własnością Ivory Mae w 1961 roku. Był to typ domu-wielbłąda: podłużny, parterowy, z frontem skierowanym do ulicy. Znajdował się na przedmieściach Nowego Orleanu. Obszar New Orleans East, według władz miał być kurą znoszącą miastu w przyszłości złote jaja. Tak naprawdę osiedle znajdowało się na \osuszonych, bagnistych terenach. Lokalizacja ta w ogóle nie  była atrakcyjna dla białej części społeczeństwa. 

Remont domu zakończył się w 1964 roku. Z powodu braku funduszy nie udało się dokończyć wszystkiego. Mnóstwo było prowizorycznych rozwiązań i niedoróbek. Ivory Mae lubiła ładne przedmioty i starała się nimi otaczać, tak by stworzyć rodzinie przytulne, ciepłe miejsce. To jednak nie wystarczyło, by wszyscy faktycznie poczuli się tam, jak u siebie. Po śmierci Simona dom systematycznie przeistaczał się w wymagającą ciągłych napraw i remontów ruderę. Ivory Mae nie była w stanie sprostać jego stale rosnącym potrzebom.

W ten sposób upragnione miejsce na ziemi stało się powodem do wstydu. Rodzina nie zapraszała do siebie nikogo spoza swojego kręgu. Tworzyli własny mikrokosmos, w którym mogli liczyć wyłącznie na siebie i okolicznych sąsiadów. którzy znali prawdziwe warunki ich życia. Izolowali się wbrew swojej naturze i potrzebom. Wszystko dlatego, ze na zewnątrz prezentowali zupełnie inny obraz siebie. Rodzeństwo zawsze chodziło dumnie wyprostowane, porządnie, schludnie ubrane, czyste i ufryzowane zgodnie z normami i modami. Dopiero wnętrze domu  pokazywało ich prawdziwą sytuację. Do jej ujawniania nie chcieli dopuścić.

Mimo różnych przeciwności dom trwał, a starsze rodzeństwo Sary często zatrzymywało się w nim na dłużej, w wyniku różnych zawirowań życiowych. Do czasu. W 2005 roku Nowy Orlean nawiedziła "wielka woda" w postaci huraganu Katrina. Żółty dom przestał istnieć, cała rodzina w jednej chwili, podobnie, jak setki tysięcy innych mieszkańców Nowego Orleanu straciła dach nad głową.

Żółty dom jest też w dużej mierze portretem miasta. Nowy Orlean widziany oczami Broom, jawi się jako skorumpowane, pełne przemocy i bezprawia miasto, w którym kwitnie bieda i podziały społeczne. Obraz ten pogarsza się jeszcze po przejściu huraganu. Wtedy zaczyna panować totalny chaos, uderza bezradność władz i bezsilność ludzi.

Broom doskonale miesza style i łączy gatunki. Autobiografia i biografia łączy się tu z reportażem i publicystyką. Epicki rozmach z dokumentalną szczegółowością. O Nowym Orleanie pisze konkretnie i rzeczowo, o ludzkiej tragedii po przejściu huraganu Katrina - bez szukania taniej sensacji i prób wymuszenia na czytelnikach emocji. O rodzinie - szczerze, z dużą świadomością, zdobytym przez lata dystansem, bez lukru i prób zamiatania pod dywan tego, co było trudne. Trzeźwe spojrzenie łączy się tu z czułością, a słowna precyzja z metaforami i miejscami poetyckim językiem.

Duża bliska rodzina jest jak ameba. By się oddzielić od jej pełzającego ciała, trzeba je rozerwać. Czy autorce się to udało? Przekonajcie się sami. Warto, bo Żółty dom to również uniwersalna opowieść o świecie świadomych swojego losu kobiet, które tworzą wspólnotę i wspierają się wzajemnie.

Żółty dom S.M. Broom, tł. Ł.Błaszczyk, Wydawnictwo Agora 2020.
*Dziękuję Wydawnictwu Agora za przekazanie egzemplarza do recenzji.
*Cytowany fragment pochodzi z omawianej książki.





czwartek, 1 października 2020

Podsumowanie września


Wrzesień obfitował w premiery. Wszystkie mają status: must read i najważniejszych książek roku. W dodatku wszyscy wydawcy umówili się, że ukażą się one w dwóch terminach 16 lub 30 września. 

Ten natłok jest oczywiście pokłosiem pandemii i tego, że wiele książek, które miały się ukazać wiosną zostało przesuniętych na jesień. Efekt jest taki, że nawet mając cały czas na czytanie, nie sposób nadążyć z lekturami i próbować być na bieżąco.

We wrześniu przeczytałam dziesięć książek, oczywiście nie jestem w stanie napisać o każdej z nich pełnego tekstu, dlatego trafiają do zbiorczego podsumowania. Zapraszam.


1. Jesień A. Smith, tł. J.Kozłowski - recenzję książki znajdziecie tutaj.

* Dziękuję Wydawnictwu W.A.B. za przekazanie egzemplarza do recenzji.

2. Dziennik hipopotama K.Varga - recenzję książki znajdziecie tutaj.

*Dziękuję Wydawnictwu Iskry za przekazanie egzemplarza do recenzji.

3. Pokora Sz. Twardoch - Do przeczytania tej książki najbardziej zachęciła mnie oryginalna, niezwykle sugestywna okładka, która całą sobą krzyczała: zajrzyj do środka,przeczytaj! Sam Twardoch nie jest moim ulubionym pisarzem, choć przeczytałam większość jego książek. Główny bohater powieści - Alois Pokora - syn górnika ze Śląska bierze udział w I wojnie światowej, po niej trafia do ogarniętego rewolucją Berlina. Całe życie walczy o szacunek, uznanie, awans społeczny, a przede wszystkim o miłość ukochanej, tajemniczej - Agnes. Cały czas zmaga się również z pytaniami o tożsamość. Nie czuje się do końca ani Polakiem, ani Ślązakiem, ani Niemcem. Motywy tożsamości, klasowości, awansu społecznego i zmagań z męskością są doskonale znane czytelnikom poprzednich powieści pisarza. Nie sposób więc, oprzeć się wrażeniu, że Pokora jest wtórna wobec poprzednich dokonań. Co bardziej bolesne, równie schematycznie, jak w poprzednich książkach, zostały tu nakreślone postaci kobiece. Twardoch jest oczywiście doskonałym rzemieślnikiem, w związku z tym powieść jest świetnie napisana, ma dobre tempo. Sceny walk są niezwykle plastyczne, niemalże filmowe. Największym problemem Pokory jest to, że w żaden sposób nie zaskakuje, niczego nowego nie odkrywa. Literatura popularna na wysokim poziomie i nic więcej. Książka ma świetną kampanię promocyjną w mediach i jestem pewna, że żadne, nawet odrobinę  krytyczne recenzje jej nie zaszkodzą. Sięgniecie po nią z czystej ciekawości, bo twórczość Twardocha po prostu wypada znać.

Dziękuję Wydawnictwu Literackiemu za przekazanie egzemplarza do recenzji.

4. Ballada o lutniku W. Paskow, tł. M. Mikołajczak - Bardzo rzadko sięgam po literaturę bułgarską.  Ballada jest drugą po Fizyce Smutku G. Gospodinowa powieścią z tego obszaru, którą przeczytałam. Tym chętniej wybrałam się w tą nieco egzotyczną literacką podróż. To przede wszystkim historia niezwykłej przyjaźni starego lutnika Georga Heniga z małym chłopcem - Wiktorem i jego rodziną. To też opowieść o biednych mieszkańcach jednej z kamienic w Sofii. To powieść z klimatem, który sprawia, że chcemy się w niej rozgościć od pierwszej strony i przeczytać do końca. Bardzo kameralna, subtelna językowo. Trochę przypowieść, trochę baśń, o przyjaźni, empatii, dojrzewaniu, przemijaniu i starości. Nie ma tu żadnych fabularnych, czy stylistycznych fajerwerków. Idealna książka dla wszystkich, którzy w literaturze poszukują ukojenia, spokoju, oddechu. Dla mnie osobiście, po prostu dobra literatura, bez zachwytów i olśnień.

 * Dziękuję Wydawnictwu Poznańskiemu za przekazanie egzemplarza do recenzji.

5. Powrót z Bambuko K. Nosowska - Czasem porzucam ambitną literaturę, wysokich lotów i dla złapania oddechu, całkowicie świadomie sięgam po produkty książkowe, stworzone przez ludzi kultury, których z różnych powodów cenię. Tak właśnie było z drugą już książką Kasi Nosowskiej - wokalistki, którą lubię i szanuje, do której mam słabość i sentyment od czasów wczesnej młodości. O czym są te mikro opowiastki? Najkrócej mówiąc, proszę Państwa: o życiu. O związkach, rodzinie,dzieciństwie, samoakceptacji, potrzebie czułego spojrzenia na siebie i świat wokół. Ku pokrzepieniu serc, z mądrością życiową, humorem i dystansem. Ortodoksyjni czytelnicy tego bloga, którzy zamierzają grzmieć, że na taką "literaturę" przecież szkoda czasu, muszą mi wybaczyć te małe skoki w bok. Każdy przecież ma swoje guilty pleasure :-)

https://wielkalitera.pl/produkt/powrot-z-bambuko/ 

6 Sabo się zatrzymał O. Horvat, tł. M. Waligórski - Czasami też porzucam literaturę popularną, produkty książkowe, by odkryć zupełnie nowe, nieznane i jak się okazu.je piękne lądy. Tak było z tą książką. Po raz pierwszy usłyszałamo niej na kanale booktubowym. Od razu wiedziałam, że po prostu muszę ją przeczytać. Jest to dziennik żałoby i choroby, napisany w formie mini esejów. Tytułowy Sabo opisuje uczucia, które towarzyszyły mu podczas choroby i po śmierci ukochanej żony. Poruszające, intymne, wzruszające, momentami rozdziera serce. Książka, o której jest zdecydowanie za cicho,a powinien przeczytać ją każdy, kto ma doświadczenie straty bliskich na koncie. 

http://biblioteka-slow.pl/sabo-sie-zatrzymal/ 

7. Przebłyski Z. Smith, tł. J.Kozłowski, J. Dehnel, P. Tarczyński, M. Rusinek i inni. - książka powstała z potrzeby chwili i serca. Nie powstałaby,gdyby nie ogólnoświatowy lockdown wywołany pandemią koronawirusa. Zadie Smith łapie ulotne momenty specyficznej, pandemicznej codzienności, stara się ubrać w słowa emocje i lęki, które w jakimś stopniu towarzyszyły nam wszystkim. Błyskotliwe, trafne, uniwersalne, zdecydowanie za krótkie, momentami sprawia wrażenia pisanego i wydanego "na kolanie". Wszystko to jest oczywiście zrozumiałe, tutaj najważniejsza była szybkość i czas wydania. Świadczy o tym chociażby błyskawiczne ukazanie się polskiego wydania. Do pracy przy tłumaczeniu tych tekstów zatrudniono aż dziewięciu tłumaczy. Warto się zapoznać.

https://www.znak.com.pl/ksiazka/przeblyski-smith-zadie-176851?query=przeb%C5%82yski 

8. Witajcie w Ameryce! L.Bonstrom Knausgard, tł. D. Górecka - Jedenastoletnia Ellen pewnego dnia postanawia przestać mówić. Wydaje się, że jest to wyraz protestu przeciwko odejściu i śmierci ojca oraz buntu przeciwko postawia matki. A może po prostu efekt przeżytej wcześniej traumy i desperacka próba walki o uwagę i akceptację rodziny? Historie opowiadane z perspektywy dziecka są z reguły bardzo ciekawe i poruszające. Ta również miała ogromny, niestety niezrealizowany potencjał.  Przede wszystkim jest to powieść zdecydowanie za krótka, by traktować ją jako poważną, w pełni dojrzałą prozę. Sprawia wrażenie zaledwie szkicu, zarysu. Zarówno relacje między bohaterami, jak i oni sami zostali przedstawieni bardzo powierzchownie. Czytelnik nie ma szansy w pełni ich poznać, zżyć z nimi, zagłębić w fabułę. Nie ma też niestety szansy przejąć się tą opowieścią, przeżyć jej. Wielka szkoda.

https://wydawnictwopauza.pl/product/witajcie-w-ameryce/ 

9. Wdzięczność D.De Vigan,tł. K.Szeżyńska-Maćkowiak - Cenię twórczość De Vigan. Podobały mi się w zasadzie wszystkie jej poprzednie książki. Ta najnowsza jest jednak niestety największym rozczarowaniem Bardzo minimalistyczna, kameralna historia.Michka z uwagi na stan zdrowia trafia do domu opieki. Zajmuje się nią młoda przyjaciółka, "przyszywana" córka Marie, a specjalistycznej pomocy udziela równie młody logopeda - Jerome. Mądrość życiowa, uniwersalne prawdy podane w bardzo łopatologiczny, szkolny, banalny sposób. Tak jakby pisarka nie wierzyła i nie doceniała inteligencji i wrażliwości swoich czytelników. Szkoda.

https://soniadraga.pl/produkt/wdziecznosc

10. Mapa B. Sadurska - bardzo głośny polski debiut ubiegłego roku. Książka ostatnio dostała nagrodę im. Gombrowicza. Na mojej półce od grudnia zeszłego roku czekała na swój czas. Ciekawość sprawiła,że w końcu nadszedł. To zbiór siedmiu opowiadań, które łączy motyw mapy. Finalnie można uznać,że układają się one w powieść. Powieść- labirynt, powieść-zagadkę, powieść- łamigłówkę. Fabuła zbudowana się niczym puzzle - każda część odsłania większy fragment całości. Mnóstwo tu nawiązań do historii, literatury, malarstwa, geografii, kartografii.Wymaga uważności i czasu. Rzecz,którą w pełni doceni tylko wyrobiony, wymagający czytelnik. Bardzo oryginalny miks gatunków i stylów. Ciekawy pomysł, świetnie zrealizowany również pod względem językowym. Obiektywnie: po prostu dobra literatura. Jednocześnie niestety kompletnie nie mój typ literatury i dlatego nie trafia do mojego czytelniczego serca. Co oczywiście nie zmienia faktu, że jest to dobra, warta waszej uwagi książka.

https://pl-pl.facebook.com/Nisza.Wydawnictwo