środa, 22 maja 2019

Zależności



Mama mordercy Idy Linde to dla mnie niewątpliwie największe olśnienie literackie w ostatnim czasie. Już teraz śmiało zaliczam tę książkę do czołówki najlepszych, przeczytanych w tym roku.

Mówią: nie oceniaj książki po okładce. W tym wypadku zupełnie nie mają racji. Oprawa graficzna tej powieści jest po prostu piękna. Intryguje, przyciąga wzrok i prosi: zajrzyj do mnie. O wyborze lektury zdecydowała, jak zawsze fabuła, jednak okładka tym razem znacząco przyspieszyła tę decyzję. Po raz kolejny okazało się, że chodzenie bocznymi drogami czasem przynosi wspaniałe niespodzianki w postaci niespodziewanych odkryć. Takim -  jest dla mnie twórczość Idy Linde. Mama Mordercy to moje pierwsze spotkanie z dorobkiem szwedzkiej pisarki. Ta niezwykle oszczędna, kameralna proza robi piorunujące wrażenie. Pochłania i wciąga od pierwszego zdania.

Mój chłopiec zapytał mnie: czy kochałabyś mnie, gdybym kogoś zabił? To było zanim wiedzieliśmy. Bo  mój chłopiec był tylko chłopcem, gdy zapytał: czy kochałabyś mnie, gdybym kogoś zabił? A ja odpowiedziałam mu: tak.* Tak zaczyna się historia Henrietty i jej chłopca. Mroczna opowieść o toksycznym macierzyństwie, granicach poświęcenia , niszczącej sile namiętności.

Henrietta jest dla swojego chłopca nadopiekuńczą matką. Żyją w symbiozie. Tworzą w zasadzie jeden organizm, ona definiuje się bowiem wyłącznie poprzez jego istnienie. Poza pracą zawodową, która zapewnia im utrzymanie, zrezygnowała ze wszystkich swoich potrzeb i pragnień Poświęciła się w pełni, przynależy wyłącznie do niego. Wydaje się, że w tej ciasnej, dusznej przestrzeni nie ma już miejsca na nic innego. Do czasu.

Chłopca zaczynają nawiedzać senne koszmary. Są zwiastunem nieoczekiwanego. Henrietta czuje, że traci wpływ na rzeczywistość, że zdarzenia przekraczają możliwości jej działania. Pewnego dnia policjanci przynoszą złe wieści: chłopiec popełnił zbrodnię. Ostatecznie wymknął się spod kontroli. Zostają rozdzieleni. W końcu stają się osobni.

Zrozpaczona Henrietta jest zmuszona do zbudowania nowej tożsamości, zweryfikowania poglądów. Jako matka mordercy pada ofiarą ostracyzmu społecznego. Musi skonfrontować się z własnymi emocjami: rozczarowaniem, wszechogarniającą samotnością. Ta dojmująca pustka domaga się wypełnienia, zastąpienia inną relacją.

Podczas wizyt w więzieniu główna bohaterka poznaje Grace – również  matkę  mordercy. Połączy je intymna, uzależniająca relacja. Zbieżność losów sprawia, że kobiety mogą stać się dla siebie nawzajem ratunkiem. Henrietta uznaje, że może podjęć próbę zbudowania własnego szczęścia, niezależnie od sytuacji syna. Pozwala sobie odczuwać zadowolenie z życia, mimo przeżywanej rozpaczy. Ten wątek jest niewątpliwie nowym otwarciem w powieści. Od tej pory uwaga ogniskuje się wokół związku tej dwójki i emocji, które im towarzyszą. Okazuje się, że Mama mordercy to przede wszystkim powieść o niemożności życia bez miłości, zniewalającej sile namiętności, o tym, że życie nie znosi próżni.

Linde zręcznie zwodzi czytelnika. Do końca nie wiadomo, czy „mój chłopiec”, jak mówi o nim Henrietta jest biologicznym dzieckiem bohaterki. Równie umiejętnie buduje napięcie. Klaustrofobiczna atmosfera sprawia, że wielokrotnie mamy ochotę jak najszybciej porzucić lekturę, uciec od niej. Mimo wszystko nie jesteśmy w stanie tego zrobić, ciekawość jest silniejsza. Narracja zasysa nas strona po stronie, do samego końca. Tę skromnych rozmiarów prozę czyta się, jak najlepszy thriller.

Autorka stawia również wiele fundamentalnych pytań m.in. o : granice poświęcenia, kompromisu, oddania drugiej osobie. Ważne jest też to, czy i w jakim stopniu jesteśmy w stanie zapomnieć o traumie i, czy czas w jakikolwiek sposób w tym pomaga? Niektóre rzeczy zostają tu zaledwie zasygnalizowane, wiele ukrywa się między wierszami, a postaci nie są jednoznaczne. Dzięki temu zostaje duże pole dla własnych interpretacji.

O wyjątkowości powieści decyduje język używany przez pisarkę. Krótkie, nasycone emocjami zdania, z chirurgiczną precyzją trafiają w sedno i serce. Linde udowadnia, że mniej znaczy więcej. Proza poetycka najwyższej próby. W tym miejscu warto także wspomnieć i podkreślić rolę znakomitego tłumaczenia Justyny Czechowskiej.

Mama mordercy to książka, od której trudno się uwolnić. Obezwładnia, wprawia w letarg, wywołuje natłok myśli długo po zakończeniu lektury. Na tym właśnie polega siła wybitnej literatury. Oby było jej jak najwięcej.

I.Linde, Mama mordercy, tł. Justyna Czechowska, Lokator Media 2019.
*Dziękuję Wydawnictwu Lokator Media za przekazanie egzemplarza do recenzji.
* Wszystkie cytaty pochodzą z omawianej książki.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz