sobota, 24 listopada 2012

Niespełniony sen


Książka „Byłem ziemniaczanym oligarchą” Johna Mole’a na początku zapowiada się, jako opis klasycznego american dream wiodącego od pucybuta do milionera. 

I faktycznie mogłaby nim być, gdyby nie fakt, że w Rosji takie sny o potędze są dużo trudniejsze w realizacji, bo diabeł jak zwykle tkwi w urzędniczych szczegółach.


Autora poznajemy w momencie, gdy znajduje się na przysłowiowym rozstaju dróg. Właśnie zrezygnował ze stabilnej posady w banku na rzecz marzenia o byciu pisarzem. Wszystkie wysłane teksty spotykają się jednak z odmową wydawców. Jego sytuacja finansowa nie przedstawia się ciekawie. W wyniku szczęśliwego zbiegu okoliczności trafia na spotkanie biznesowe, gdzie poznaję Rosjanina-Miszę, który zaprasza go do swojego kraju na cykl wykładów. Pewnego dnia, podczas wizyty w nielubianej saunie wpada na genialny, jak się wydaje pomysł. Postanawia podbić wschodni rynek, zakładając sieć restauracji z pieczonymi ziemniakami, wzorowanych na brytyjskich Jackets. Uważa, że skoro Rosja jest jednym z największych producentów ziemniaków idea będzie prosta w realizacji, a do tego przyniesie szybki i duży zysk. Podekscytowany tą wizją, w charakterystycznym dla siebie stylu ogłasza rodzinie, że szykuje się „Coś wielkiego” i czym prędzej zabiera do działania.


Początkowo wszystko idzie zgodnie z planem. Wokół Johna szybko pojawia się grupa „wpływowych” znajomych o szerokich kontaktach, którzy są gotowi uruchomić je w każdej chwili, byle tylko przyczynić się do osiągnięcia celu. Są wśród nich m.in. Oleg i jego żona. Jest też dotacja z funduszu Know-How. Sam pomysłodawca udaje się natomiast w podróż na poszukiwanie ziemniaka idealnego. W tym miejscu już zaczynają się schody i niekończąca się opowieść o absurdach rosyjskiej rzeczywistości. Nagle okazuje się, bowiem, że w kraju jednego z największych wytwórców ziemniaków praktycznie żaden gatunek nie nadaje się na sprzedaż, osoby, które miały pomóc znikają nagle w niewyjaśnionych okolicznościach, a załatwienie najprostszej sprawy urzędowej wymaga ogromnych łapówek.

„Byłem ziemniaczanym oligarchą” to przede wszystkim opowieść o spotkaniach z całą galerią barwnych postaci. Choć autor przez cały czas nie traci z oczu swego głównego celu w drodze do niego zdarzają mu się nieoczekiwane przygody i intratne propozycje zawodowe, jak np. ta o sprzedaży na szeroką skalę maści z rogów górskich jelonków, czy sera dla Pizzy Hut. Ze spotkań z byłą baletnicą, rybakiem, „leśnymi” rabusiami, grupą zagorzałych fanów Tolkiena, czy starym naukowcem Mole wyciąga natomiast nie zawsze wesołe wnioski na temat mentalności rosyjskiego społeczeństwa.

W tym miejscu nie sposób nie porównać „Oligarchy” do wydanego niedawno, zresztą również przez wydawnictwo Carta Blanca „Ruskiego ekstrema” Borisa Reitschustera. Choć obaj panowie mają bardzo podobne obserwacje na temat mentalności Rosjan, absurdów ich codzienności oraz zacofania cywilizacyjnego to różni ich jednak nieco styl wypowiedzi. U Mole’a również jest zabawnie ton wypowiedzi jest jednak poważniejszy. W wypowiedziach autora można wyczuć pewien dystans emocjonalny względem spotkanych osób. Momentami brakuje w nich ciepła i wyrozumiałości, których u Reitschustera jest aż w nadmiarze. Może wynika to z faktu, że poważny biznes jest poważną sprawą i nie ma w nim miejsca na sentymenty, a na tym aspekcie rosyjskiej rzeczywistości autor skupia się przede wszystkim.

Książka ma nieco mylący tytuł i okładkę. Uprzedzam, więc, że łowcy kulinarnych doznań mogą poczuć się oszukani. Być może lektura „Byłem ziemniaczanym oligarchą” będzie dobrą wprawką dla tych, którzy faktycznie chcą odwiedzić ten kraj. Z całą pewnością jest tańsza niż bilet lotniczy do Moskwy, a może oszczędzić bolesnego zderzenia z rzeczywistością wszystkim, którzy mają w głowach wizję romantycznej Rosji.

Ocena: 5/10
J. Mole, „Byłem ziemniaczanym oligarchą”, Carta Blanca 2012.
* Książkę zrecenzowałam dzięki uprzejmości wydawnictwa Carta Blanca http://www.cartablanca.pl/produkty/307/bylem-ziemniaczanym-oligarcha-jak-prowadzic-biznes-w-rosji-i-nie-zwariowac




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz