wtorek, 1 stycznia 2013

Chimera


17 grudnia ukazał się na polskim rynku nowy magazyn literacko-kulturalny pt. „Chimera”. Ten nawiązujący do chlubnych tradycji prasowych okresu Młodej Polski tytuł na starcie jest zobowiązaniem dla redakcji, a w czytelnikach rozbudza nadzieję na interesującą zawartość. Lektura pierwszego numeru przynosi ulgę, bo jest to niezwykle udany debiut i radość, że wkrótce będą kolejne. Oby tak dalej!


Redaktorem naczelnym „Chimery” jest Rafał Bryndal, który wcześniej pełnił tę funkcję w nieistniejącym już niestety magazynie „Bluszcz”. Czasopismo można uznać za jego kontynuację nie tylko przez łączące oba tytuły nazwisko redaktora, ale także częściowo skład redakcji oraz profil gazety. Jako stała czytelniczka „Bluszcza” z niecierpliwością czekałam na jego następcę. W końcu się pojawił, wywołując szeroki uśmiech zadowolenia na mojej twarzy. Co prawda w związku z problemami dystrybucyjnymi „Chimera” trafiła w moje ręce z lekkim opóźnieniem. Zawartość szybko przekonała mnie jednak, że warto było czekać.


Na wstępie wzrok przyciąga ciekawa graficznie okładka autorstwa Jana Kallwejta. Pierwsze wrażenie po pobieżnym przejrzeniu magazynu było bardzo pozytywne, gdyż stwierdziłam, że mam do czynienia z magazynem kulturalnym, który rzeczywiście jest do czytania, a nie tylko do oglądania, co na polskim rynku wciąż jest jednak rzadkością i zasługuje na wyróżnienie. Na 100 stronach występuje tylko siedem reklam. Reszta jest ucztą, w której każdy mol książkowy i konsument kultury znajdzie coś dla siebie.

Tematem przewodnim pierwszego numeru „Chimery” jest „Narcystyczna osobowość naszych czasów". W związku z nim możemy przeczytać tekst Bryndala o uwielbieniu społecznym dla siłowni i mięśni. Kuba Wojewódzki z kolei w charakterystycznym dla siebie stylu przeanalizował pod względem narcyzmu środowisko celebrytów. W nieco poważniejszym tonie utrzymany jest wywiad Agnieszki Wolny-Hamkało z psychoterapeutką Barbarą Biernacką. Wielbiciele popkultury mogą zainteresować się również tekstami o 7 największych narcyzach rock and rolla oraz Vincencie Gallo.

Gratką dla wymienionych wyżej moli książkowych z całą pewnością będą: reportaż Filipa Springera „Nad rzekę”, felieton Joanny Bator „Piękne Zęby”, „Stacja numer 13” Janusza Rudnickiego, czy „Dziennik lankijski” Andrzeja Mellera, które według mnie są najlepszymi tekstami numeru. W magazynie literackim nie mogło oczywiście zabraknąć recenzji książek, które jak na prasowe standardy są wyjątkowo obszerne i nie ograniczają się jedynie do przyznania odpowiedniej ilości gwiazdek. W tej sferze zdecydowanie prym wiedzie „Pok, czyli rock” Szymona Kloska o książce „Oczami radzieckiej zabawki”. Niezdecydowanym w wyborze lektur być może pomogą opublikowane fragmenty powieści noblisty Mo Yana pt. „Obfite piersi pełne biodra” oraz „Lepperiady” Marcina Kąckiego. Duża pochwała dla redakcji należy się również za promowanie książek starszych, będących już poza głównym obiegiem, ale nie mniej wartościowych. Mowa o powieści „Nocny gość” B. Travena. Mam nadzieję, że wskaźniki sprzedaży pozwolą na kontynuowanie tej niespotykanej nigdzie indziej rubryki. Niektórzy narzekają na brak w dzisiejszej prasie wartościowych wywiadów. W Chimerze i ta luka została wypełniona. Możemy przeczytać, bowiem wywiady z pisarkami Anną Janko, Joanną Bator, Magdaleną Cielecką oraz Jarosławem Politem. Ponadto do współpracowników czasopisma zaliczają się m.in.: Edward Pasewicz, Małgorzata Rejmer, Marta Szarejko, Adam Wiedemann, panowie z Make Life Harder, czy Wojciech Krzyżaniak.

Do kupna „Chimery” zachęca również wyjątkowa niska jak na miesięcznik cena 10 zł oraz przede wszystkim staranne wydanie. Składają się nań: dobrej jakości papier, w miarę wygodny w lekturze format, wspomniana już wcześniej grafika oraz zadowalająca ilość światła na stronach.

Na rynku istnieją już, co prawda inne magazyny o książkach. Wydaje mi się jednak, że „Chimera” ma duże szanse by stać się wśród nich liderem, jeśli tylko zdoła utrzymać zaprezentowany poziom . Z „Książkami” Agory wygrywa bardziej „ekskluzywnym” nie gazetowym wydaniem. Z kolei „PaperMinta” zostawia daleko w tyle pod względem zawartości merytorycznej i dbałości o dobór autorów.

Gdybym miała się do czegoś przyczepić to byłby to brak w zestawie autorów Ignacego Karpowicza i Zuzanny Głowackiej, których teksty były mocnymi atutami w „Bluszczu” i miło byłoby czytać je również w „Chimerze”, która niejako kontynuuje jego tradycje. Absolutnym spełnieniem marzeń byłoby przeczytanie choćby krótkiego tekstu Janusza Głowackiego, Jerzego Pilcha czy Andrzeja Stasiuka. Drugim „zarzutem” jest grubość czasopisma, po lekturze pozostaje, bowiem niedosyt i nuta żalu, że na następny numer trzeba czekać miesiąc. Zdaję sobie sprawę, że nie można mieć wszystkiego. Uwagi mają więc czysto kosmetyczny charakter, a wymienione nazwiska być może w przyszłości staną się wskazówką dla redakcji.

W zbliżającym się wielkimi krokami Nowym Roku pozostaje mi życzyć redakcji „Chimery”, aby udało jej się utrzymać zapoczątkowany kierunek, zaskakujących treści w każdym kolejnym numerze, a także odkrycia ciekawych debiutantów i „zdobycia” na łamy tuzów literatury polskiej i nie tylko. Przede wszystkim jednak licznego grona wiernych czytelników, które pozwoli na sukcesywny rozwój magazynu. Wszystkich, którzy nie sięgnęli jeszcze po ten tytuł, zachęcam do jak najszybszego nadrobienia tej zaległości, a wielbicielom literatury życzę ZACZYTANEGO ROKU 2013!!!
Więcej informacji o czasopiśmie znajdziecie na stronie http://magazynchimera.pl/

Ocena: 8/10
"Chimera magazyn literacko-kulturalny", 1/2012 (grudzień-styczeń 2013).

2 komentarze:

  1. Brak reklam nie jest plusem, może zwiastować kiepską kondycję finansową pisma i to, że długo na rynku nie pobędzie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. w pierwszym numerze? nie zapiekajmy się tak od razu w defetyźmie :)

      Usuń