poniedziałek, 19 listopada 2012

Pod prąd


Marek Nowakowski w swej opublikowanej niedawno autobiografii literackiej pt. „Pióro” opisuje niełatwe koleje pisarskiego losu w okresie PRL-u, najważniejsze zawodowo spotkania oraz bujne życie towarzyskie w tamtym czasie. Odkrywa przy tym często zupełnie nieznane oblicza tuzów literatury polskiej.


Autor urodził się w 1935 r., wychował w podwarszawskich Włochach, co wywarło wpływ na całą jego późniejszą twórczość. Debiutował w 1957 r. opowiadaniem „Kwadratowy”, opublikowanym na łamach „Nowej Kultury”. Jest autorem m.in. zbiorów opowiadań „Ten stary złodziej” oraz „Benek Kwiaciarz”, powieści „Trampolina”, czy „Raportu o stanie wojennym”, a także twórcą scenariuszy do filmów „Meta”, „Przystań”, „Siedem czerwonych róż”.


„Pióro” jest przede wszystkim zapisem pisarskiej drogi, która rozpoczęła się w redakcji czasopisma „Współczesność” oraz ważnych literacko spotkań, m.in. z Jarosławem Iwaszkiewiczem, Zbigniewem Herbertem, Stanisławem Grochowiakiem, czy Mironem Białoszewskim. Pisarz kreśli niezwykle barwne portrety tych postaci. Do najważniejszych przyjaźni w środowisku zalicza jednak te z krytykiem literackim Wilhelmem Machem, czy Andrzejem Brychtem. Opisuje również liczne spotkania towarzyskie, które odbywały się na szlaku od Czytelnika do SPATiF-u oraz w mieszkaniach artystów. Pisze też nieco o trudnych relacjach z rodzicami, którzy na początku nie mogli mu wybaczyć rezygnacji ze studiów i „porządnego” zawodu prawnika.

Nowakowski bardzo wiele uwagi poświęca podkreśleniu swojej odrębności, która ujawniła się już na samym początku zawodowej drogi. Miała ona związek przede wszystkim z pochodzeniem i utrzymywaniem kontaktów z grupą z rodzinnych Włoch. Właśnie to pochodzenie sprawiło, że autor czuł się obco w środowisku wybitnych, uznanych już twórców i początkowo był przez nich traktowany jak naturszczyk. Tak poruszałem się po omacku. Pociągające znajomości, zwierzenia, osobistości z nieznanych dotąd wysokich sfer dawały bogatą pożywkę dla rozważań. Trudno było to uporządkować i zachować dystans. (...) Wracałem do ludzi z podwarszawskich Włoch, Woli, Ochoty, Pragi, murarzy, krawców, szewców, waluciarzy, złodziejaszków, urzędników, dziwaków, niebieskich ptaków, nieudaczników. Byli bliscy, najbliżsi. Wśród nich czułem, że mam busolę. To moje umocowanie powodowało potrzebę pisania. Z tych ludzi lepiłem swój teatr. Było to przeświadczenie intuicyjne, kręta droga pełna zapadlisk, nieraz się gubiłem. Ale trzymałem się jej uparcie.
Dzięki takim twórczym inspiracjom autor zyskał miano twórcy realizmu peryferyjnego. Jego odrębność podkreślała też absolutna niechęć do stabilizacji rozumianej jako posiadanie redakcyjnego etatu. Nie pociągała mnie wcale droga zawodowego literata. Widziałem ile kryje się w tym ograniczeń dla wolnej twórczości. Jak łatwo można się zamienić w wypalonego wyrobnika piszącego na zadane tematy... Przyszłość była niejasna, niepewna, ale ekscytująca. W przeciwieństwie do niektórych swoich kolegów, był przeciwnikiem dopuszczania polityki do twórczości. Nie przywiązywał dużej wagi do spraw materialnych. Zdecydowanie wolał pozostać na uboczu, zachować dystans i pozostać wiernym swoim korzeniom.

„Pióro” to lektura melancholijna, idealna dla tych, którzy lubią wracać do przeszłości bądź poznawać nieistniejące, zapomniane już dziś miejsca i porównywać je do teraźniejszości. Wszyscy zafascynowani historią literatury polskiej również będą zachwyceni, bo książka daje szansę poznania prywatnego, towarzyskiego oblicza znanych pisarzy. Przez brak rozdziałów tę literacką autobiografię można uznać za monolog. Myślę, że ich wprowadzenie, a co za tym idzie – usystematyzowanie treści, nieco ułatwiłoby czytanie.

Ocena 7/10

M. Nowakowski, "Pióro. Autobiografia literacka", Iskry 2012.
*Książkę zrecenzowałam dzięki uprzejmości Wydawnictwa Iskry http://www.iskry.com.pl/.

1 komentarz:

  1. W zasadzie znam tylko jedną książkę Nowakowskiego - "Domek trzech kotów". Cudna! Potem w konkursie z obstawianiem wyniku meczu ( mistrzostwa Europy ) wygrałam książkę "Silna gorączka" z dedykacja mistrza. Czeka, ale widzę, że i po autobiografię warto sięgnąć.

    OdpowiedzUsuń