sobota, 4 maja 2013

Zwierzenia Marka R


Ta książka obrosła legendą na długo przedtem, zanim pojawiła się na rynku. Właściwie nie mogło być inaczej, z tekstem pt. „Książka, którą napisałem, żeby mieć na dziwki i narkotyki”, jeśli dodamy do tego, że jest to wywiad – rzeka, z Markiem Raczkowskim, przeprowadzony przez Magdę Żakowską właściwie wszystko staje się jasne. 

Nie od dziś wiadomo, że wystarczy chwytliwy tytuł, by wywołać w Polsce „święte” oburzenie. Jest to też przykład na to, że nie należy sądzić książki po okładce, a zanim wyda się opinię, warto zapoznać się całością.


Marek Raczkowski z wykształcenia jest architektem. Od początku lat 90. publikuje swoje rysunki na łamach gazet i czasopism. Czytelnicy prasy zetknęli się z jego twórczością m.in.: w „Życiu Warszawy”, „Życiu”, „Polityce”. Od 2003 roku na wyłączność rysuje dla „Przekroju”. W tym właśnie piśmie, stworzył kultową dla niektórych postać Stanisława z Łodzi. Od lat jest doskonałym tropicielem głupoty i absurdów polskiej rzeczywistości. Mimo bogatego dorobku twórczego największy rozgłos medialny i rozpoznawalność, przyniósł mu dopiero występ w programie Kuby Wojewódzkiego, gdzie wykonał słynny już happening z wbijaniem flag w psie kupy. Po tym zdarzeniu do prokuratury wpłynęło doniesienie o podejrzeniu znieważenia flagi państwowej. Sprawę umorzono. Telewizja TVN za ten występ musiała jednak zapłacić karę, nałożoną przez KRRiTV w wysokości pół miliona złotych.


Zastanawiałam się, czy „Książka, którą napisałem, żeby mieć na dziwki i narkotyki” wymaga w ogóle recenzji? Skoro, z jednej strony tytuł nie pozostawia żadnych wątpliwości, co do powodów powstania, z drugiej doskonale spełnia swą marketingową funkcję i powoduje chęć natychmiastowego zajrzenia do środka. Skoro wszyscy już wiedzą, że wywiad jest kontrowersyjny, bulwersujący, ekshibicjonistyczny i „po bandzie”, czy trzeba dokładać swoją cegiełkę? Uznałam, że warto, bo pod znanymi już cytatami o korzystaniu z usług prostytutek, zażywaniu narkotyków, alkoholu i związkach, a raczej rozwiązkach miłosnych, kryje się inna twarz i warto ją zobaczyć, bo to ona jest najciekawsza.

W wywiadzie rzeczywiście nie ma tematów tabu. Są, za to liczne dygresje i chwile zamyślenia odpytywanego. Spektrum poruszanych kwestii jest bardzo duże. Magda Żakowska pyta o dzieciństwo, stosunki z rodzicami, pierwsze miłości, autorytety, zdrady, stosunek wiary, służby wojskowej, przyzwyczajenia, fobie, znajomości z politykami. Poza warstwą obyczajowo – społeczną, pojawia się również zawodowa. Są pytania o początki przygody z rysunkiem, studia na ASP, „karierę prasową”. Poniżej, kilka fragmentów na zachętę.

Miałeś szczęśliwe dzieciństwo?
-Bardzo. Wspaniałych dziadków, barwnych rodziców i tak dalej. Podręcznikowe dzieciństwo. Fajni rodzice, fajny dom, kochali mnie strasznie, chociaż nigdy nie mówili tego wprost, i w ogóle byli wyluzowani, wszystko było można. Mówiłem do nich po imieniu – Zosia i Mirek. Żadnych traum, zero stresów, czy nadmiernej przemocy. Niby taki człowiek jak ja powinien być zadowolony, wręcz szczęśliwy. Ale wiadomo, jak jest za dobrze, to też problem”.

Kiedy zacząłeś rysować?
 - Nie wiem, rysowałem, odkąd pamiętam. I to bardzo ładnie. Dużo ładniej niż inne dzieci. Chciałem w ten sposób zaimponować siostrze, która też pięknie rysowała…”

A co rysowałeś jako dziecko?
- Gdy miałem osiem – dziewięć lat, moim największym skarbem był zeszyt z rysunkami. Były to rysunki precyzyjnie zaprojektowanych narzędzi tortur. Rozrywanie ludzi za pomocą najróżniejszych maszyn, wyrywanie członków, okaleczanie na tysiące sposobów…”

Jak rodzice zareagowali na wieść, że chcesz chodzić na lekcje religii?
- Chodziłem na religię w tajemnicy przed rodzicami. Maturę z religii też przed nimi ukryłem. Tak jak w tajemnicy przed rodzicami wziąłem ślub kościelny. I w tajemnicy przed rodzicami miałem dziecko.”

W szkole byłeś dobrym uczniem?
- Najgorszym na świecie. Siedem lat chodziłem do liceum. Byłem dwa razy w drugiej klasie, trzy razy w trzeciej, raz w pierwszej i raz w czwartej. Chyba nikt nie chodził do liceum tak długo jak ja…”

Teraz masz czterech kumpli, a wcześniej, w dzieciństwie, w młodości, było ich więcej?
- Nie miałem żadnych. Byłem strasznie samotny. Właściwie dopiero teraz czuje, że mam przy sobie bliskie osoby.”

Dlaczego?
 - Nie wiem. Ale z tego, że chodzisz z kimś do jednej klasy albo wybrałeś podobny kierunek studiów nie wynika, że jesteście sobie bliscy. To przypadek. A im jesteśmy starsi, tym nasze wybory stają się bardziej świadome. Ja z okresu dojrzewania wyrosłem koło czterdziestki…”

Nie chciałbyś mieć na grobie żadnej sentencji?
 - Chyba tylko: „To jest miejsce na twoją reklamę”. Bo przecież po mojej śmierci rodzina nadal będzie potrzebowała pieniędzy.”

Całość uzupełniają oczywiście rysunki Raczkowskiego. Dla tych, którzy znają nie tylko twórczość autora, ale także czytali lub oglądali jego wcześniejsze wywiady lektura „Książki, którą napisałem, żeby mieć na dziwki i narkotyki” nie będzie w żaden sposób kontrowersyjna. Wywoła jedynie uśmiech, a momentami bardziej pogłębioną refleksję. Tym, którzy do tej pory obcowali jedynie z rysunkami, nie śledząc medialnej obecności książka z całą pewnością pomoże zrozumieć, na czym polega fenomen twórczości i jej autora. 

Część z całą pewnością pozostanie przy obiegowych opiniach przytoczonych we wstępie, bo to najprostsze, nie wymaga podjęcia wysiłku wysnucia własnej refleksji. Należałoby się jednak zastanowić, co tak naprawdę szokuje niektórych w tym tekście? 

Szczerość, dosadność języka, czy po prostu fakt, że Raczkowski ma odwagę powiedzieć wprost to, co inni wolą zamieść pod dywan lub boją się przyznać, że też tak myślą, a może to, że rysownik ani przez moment nie stara się kreować swojego wizerunku, uładzić go po publiczkę, gdyż zupełnie nie zważa na opinię społeczną, co w Polsce cały czas jest rzadkością.

Ocena:7/10
M. Raczkowski, „Książka, którą napisałem, żeby mieć na dziwki i narkotyki”, Magda Żakowska zadawała pytania i nagrywała odpowiedzi, Wydawnictwo Czerwone i Czarne 2013.

2 komentarze:

  1. Tak sobie myślę, że trzeba mieć specyficzny typ osobowości, żeby udzielić takiego wywiadu. I nie mówię wcale o skandalizującym tytule czy fragmentach, bo to pewnie raczej działka speców od marketingu. Ale tak całe swoje życie w jednej książce? Szczerze opowiedziane? Chyba bym miała poczucie, że już nic z tego życia nie zostało dla mnie.

    OdpowiedzUsuń
  2. Witam Ciebie bardzo serdecznie i wiosennie.Miło i przyjemnie tu u Ciebie.Jeśli pozwolisz rozgoszczę się na dłużej.Ciebie w wolnej chwili zapraszam w odwiedziny do Dobrych Czasów.Pozdrawiam majowo i kolorowo.J.

    OdpowiedzUsuń