piątek, 22 września 2017

W pięciu smakach

Tytuł „ Umami”, sugeruje literaturę z mocno zaakcentowanym wątkiem kulinarnym. W tym wypadku jest to jednak mylny trop, bo książka Laiai Jufresy to przede wszystkim opowieść o radzeniu sobie ze stratą i budowaniu swojego życia na nowo. Na różne sposoby.

„Umami” to historie mieszkańców meksykańskiego osiedla Dzwonnica. Ich domy noszą nazwy smaków: słodki, słony, kwaśny, gorzki i umami. Każdy z nich kogoś stracił. Wspólnie stanowią grupę barwnych  indywidualistów.

Właścicielem całego osiedla jest Alfons – antropolog zajmujący się badaniem prekolumbijskiej żywności, szczególnie amarantusa. Kilka miesięcy wcześniej stracił ukochaną żonę Noelię, która zmarła na raka i został wysłany na emeryturę. Zamieszkuje w domu umami, którego poszukiwanie jest jego konikiem.

Dom gorzki wynajmowany jest przez Marinę – najbardziej tajemniczą wśród postaci. Młoda, niestabilna emocjonalnie dziewczyna, która poszukuje swego miejsca w życiu. Usiłuje być malarką i lubi wymyślać nazwy kolorów. Jej przeszłość jest niejasna.

Domy słodki i słony należą do Lindy Walker i jej męża. Oboje są muzykami. Drugi dom jest pracownią Lindy. Najmłodsze spośród czwórki ich dzieci – córka – Luz, utonęła. Mimo upływu długiego czasu matka nie radzi sobie z żałobą, co ma wpływ na życie rodziny.

W ostatnim domu – kwaśnym mieszka Beto wraz z córką Piną. Żona zostawiła go nagle, gdy dziewczynka była malutka.

W tej wielogłosowej narracji, każdy dostał możliwość przedstawienia swojego punktu widzenia na sytuację, w której się znalazł i ocenę zachowań innych mieszkańców osiedla. Wszyscy na swój sposób starają się poradzić sobie z nowymi okolicznościami życiowymi.

 Alfons zapisuje wspomnienia o żonie w komputerze. I, z uwagi na brak własnych dzieci opiekuje się lalkami. Siostra zmarłej Luz – Ana postanawia urządzić przydomowy ogródek na patio. W prace angażuje całą swoją rodzinę, usiłując w ten sposób wyciągnąć ją z marazmu, w którym tkwi. Pina po latach spotyka się z matką i ma możliwość uzyskania odpowiedzi na pytanie, które dręczyło ją przez lata. Marina do końca pozostaje zagadką. Niewiele o niej wiemy ponadto, że walczy z anoreksją i odnosi małe zwycięstwa.

„Umami” to lektura wzruszająco-pokrzepiająca, więcej w niej jednak pytań niż odpowiedzi. Nie znajdziemy tu gotowych recept na to, jak poradzić sobie ze startą bliskiej osoby. Jufresa oddając głos tym, którzy zostali pokazuje jedynie różne możliwości, postawy, pozostawia jednak pole do własnej refleksji, interpretacji.

Przede wszystkim jest to książka o sile pamięci, która bywa dobrodziejstwem. Dzięki niej jesteśmy w stanie odzyskać radość życia, odbudować się. Bardzo często jednak stanowi przekleństwo, gdyż bolesne wspomnienia, demony przeszłości, niezałatwione sprawy ciążą, gromadząc się z tyłu głowy. Gotowe zaatakować w najmniej spodziewanym momencie.

W języku japońskim umami oznacza smakowity, pyszny. Książka Jufresy dużo częściej ma jednak słodko – gorzki smak i takie wrażenia pozostawia po lekturze.

Ocena: 6/10
L. Jufresa, „Umami”, Wydawnictwo W.A.B. 2017.


*Dziękuję Wydawnictwu W.A.B. za przekazanie egzemplarza do recenzji.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz