Tytuł „ Umami”, sugeruje literaturę
z mocno zaakcentowanym wątkiem kulinarnym. W tym wypadku jest to jednak mylny
trop, bo książka Laiai Jufresy to przede wszystkim opowieść o radzeniu sobie ze
stratą i budowaniu swojego życia na nowo. Na różne sposoby.
„Umami”
to historie mieszkańców meksykańskiego osiedla Dzwonnica. Ich domy noszą nazwy
smaków: słodki, słony, kwaśny, gorzki i umami. Każdy z nich kogoś stracił.
Wspólnie stanowią grupę barwnych
indywidualistów.
Właścicielem
całego osiedla jest Alfons – antropolog zajmujący się badaniem prekolumbijskiej
żywności, szczególnie amarantusa. Kilka miesięcy wcześniej stracił ukochaną
żonę Noelię, która zmarła na raka i został wysłany na emeryturę. Zamieszkuje w
domu umami, którego poszukiwanie jest jego konikiem.
Dom
gorzki wynajmowany jest przez Marinę – najbardziej tajemniczą wśród postaci.
Młoda, niestabilna emocjonalnie dziewczyna, która poszukuje swego miejsca w
życiu. Usiłuje być malarką i lubi wymyślać nazwy kolorów. Jej przeszłość jest
niejasna.
Domy
słodki i słony należą do Lindy Walker i jej męża. Oboje są muzykami. Drugi dom
jest pracownią Lindy. Najmłodsze spośród czwórki ich dzieci – córka – Luz,
utonęła. Mimo upływu długiego czasu matka nie radzi sobie z żałobą, co ma wpływ
na życie rodziny.
W
ostatnim domu – kwaśnym mieszka Beto wraz z córką Piną. Żona zostawiła go
nagle, gdy dziewczynka była malutka.
W
tej wielogłosowej narracji, każdy dostał możliwość przedstawienia swojego
punktu widzenia na sytuację, w której się znalazł i ocenę zachowań innych
mieszkańców osiedla. Wszyscy na swój sposób starają się poradzić sobie z nowymi
okolicznościami życiowymi.
Alfons zapisuje wspomnienia o żonie w
komputerze. I, z uwagi na brak własnych dzieci opiekuje się lalkami. Siostra
zmarłej Luz – Ana postanawia urządzić przydomowy ogródek na patio. W prace
angażuje całą swoją rodzinę, usiłując w ten sposób wyciągnąć ją z marazmu, w
którym tkwi. Pina po latach spotyka się z matką i ma możliwość uzyskania
odpowiedzi na pytanie, które dręczyło ją przez lata. Marina do końca pozostaje
zagadką. Niewiele o niej wiemy ponadto, że walczy z anoreksją i odnosi małe
zwycięstwa.
„Umami”
to lektura wzruszająco-pokrzepiająca, więcej w niej jednak pytań niż
odpowiedzi. Nie znajdziemy tu gotowych recept na to, jak poradzić sobie ze
startą bliskiej osoby. Jufresa oddając głos tym, którzy zostali pokazuje
jedynie różne możliwości, postawy, pozostawia jednak pole do własnej refleksji,
interpretacji.
Przede
wszystkim jest to książka o sile pamięci, która bywa dobrodziejstwem. Dzięki
niej jesteśmy w stanie odzyskać radość życia, odbudować się. Bardzo często
jednak stanowi przekleństwo, gdyż bolesne wspomnienia, demony przeszłości,
niezałatwione sprawy ciążą, gromadząc się z tyłu głowy. Gotowe zaatakować w
najmniej spodziewanym momencie.
W
języku japońskim umami oznacza smakowity, pyszny. Książka Jufresy dużo częściej
ma jednak słodko – gorzki smak i takie wrażenia pozostawia po lekturze.
Ocena:
6/10
L.
Jufresa, „Umami”, Wydawnictwo W.A.B. 2017.
*Dziękuję
Wydawnictwu W.A.B. za przekazanie egzemplarza do recenzji.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz