Trzy razy o świcie to zdecydowanie najcieńsza z moich
dotychczasowych wakacyjnych lektur. Ma zaledwie 110 stron. Jednocześnie jest to
jedna z najlepszych książek, jakie przeczytałam tego lata.
Trafiła w moje ręce
nieco przez przypadek. Skuszona promocyjną ceną, postanowiłam dorzucić ją do
wirtualnego koszyka w księgarni. Jak bowiem powszechnie wiadomo, nie istnieje pojęcie:
za dużo książek, jest tylko za mało miejsca na półkach J Na szczęście okazało się, że zachłanność
czasem popłaca, bo był to bardzo dobry wybór.
Zamiast streszczenia fabuły, tym razem cytat:
Książka
ta przedstawia historię prawdopodobną, która jednak nie mogłaby się wydarzyć w
rzeczywistości. Opowiada bowiem o dwóch osobach, które spotykają się
trzykrotnie, lecz za każdym razem jest to spotkanie wyjątkowe, pierwsze i
zarazem ostatnie. Mają taką możliwość, ponieważ żyją w innym Czasie, którego na
darmo szukać w naszej codzienności. Czas ten wypełniają opowieści, które są ich
wielkim przywilejem.*
Tych dwoje to: Mary Ho Pearson i Malcolm Webster.
Tych dwoje to: Mary Ho Pearson i Malcolm Webster.
Minimalistyczna, nasycona emocjami proza o sprawach istotnych: przeznaczeniu, nieodwracalności wyborów życiowych, straconych szansach, złudzeniach. Mimo niepozornych rozmiarów jest to niezwykle treściwa książka. Mnóstwo tu życiowej mądrości, trafnych, choć bolesnych refleksji, smutku, melancholii. Do tego świetne dialogi i ciekawie prowadzona narracja. Czego chcieć więcej? Nieco surrealistyczne, acz bardzo przyjemne i ważne doświadczenie czytelnicze. Na zakończenie, jeszcze jeden cytat na zachętę:
No dobrze, nie ma w tym nic nadzwyczajnego, on jest mężczyzną mojego życia, a ja kobietą jego życia ,ot co, tyle że nigdy nie udało nam się żyć razem. (…)Nie jest powiedziane, że jeśli naprawdę kogoś kochasz, i to bardzo, najlepszym rozwiązaniem jest wspólne życie.*
* Wszystkie cytaty pochodzą z omawianego tekstu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz