piątek, 15 czerwca 2012

Czas pomyka


Ostatnio na polskim rynku wydawniczym ukazuje się sporo dzienników i listów autorstwa literatów. Do tego grona, postanowił dołączyć także Jerzy Pilch, publikując swój własny „Dziennik”. 

Ustawia się tym samym w doborowym towarzystwie mistrzów: Iwaszkiewicza, Mrożka, czy Herlinga Grudzińskiego. 

Jest to bardzo dobry krok, bo tym tomem Pilch udowadnia, że w pełni zasługuje na miano mistrza najnowszej literatury polskiej i niewielu jest w stanie mu dorównać.

„Dziennik” jest zbiorem felietonów publikowanych przez pisarza w „Przekroju” w latach 2010-2011. Muszę przyznać na wstępie, że nie śledziłam regularnie tekstów Pilcha w prasie, co więcej nie jestem fanką jego kilku ostatnich dokonań literackich. Krótko mówiąc, wydawało mi się, że najlepszy czas autora „Spisu cudzołożnic” już minął. Lektura zbioru, pokazała jednak, że był to osąd przedwczesny.

Felietony, skrzą się tym, co w twórczości Pilcha najlepsze: dowcipem, ironią, sarkazmem, a nade wszystko dystansem do świata. Nie brak tu kategorycznych deklaracji w stylu: koniec z wiarą w Boga, czy kibicowaniem Cracovii Kraków. Nie brak też odwagi, by zmienić zdanie i przyznać się do błędu. W tekstach autor komentuje bieżące wydarzenia polityczne, kulturalne i oczywiście piłkarskie. Dużo uwagi poświęca swojej rodzinnej miejscowości-Wiśle i ludziom tam mieszkającym. Głównym wątkiem, pojawiającym się w większości zapisów jest przemijanie i śmierć. W tych fragmentach Pilch zaskakuje refleksyjnym, melancholijnym, a momentami nawet sentymentalnym tonem wypowiedzi. W felietonach, znajdziemy również opisy mąk twórczych oraz celne oceny rzeczywistości.

Świetnym pomysłem było zebranie „Przekrojowych” tekstów i wydanie ich w formie „Dziennika”. W tomie, ukazały się, bowiem pełne wersje felietonów. Taka publikacja stwarza możliwość zapoznania się z twórczością prasową autora czytelnikom, którzy nie czytają regularnie czasopism. Przyznać trzeba, że „Dziennik”, wydany w całości brzmi wyjątkowo mocno, pokazuje w pełnej krasie wszystkie najlepsze cechy stylu Pilcha. Jestem przekonana, że będzie to dobra lektura, nawet dla tych, którzy do tej pory nie należeli do grupy fanów autora. Wystarczy tylko sięgnąć po nią bez żadnych uprzedzeń i ocen wydanych na podstawie ostatnich książek pisarza, a gwarantuje, że okaże się ona przyjemnością.

Ocena: 8/10
J.Pilch, "Dziennik", Wydawnictwo Wielka Litera 2012.



11 komentarzy:

  1. Eeee ... , ustawienie Pilch obok Herlinga-Grudzińskiego, Mrożka i Iwaszkiewicza póki co chyba jeszcze jest trochę na wyrost. To trochę inna kategoria wagowa - Pilch póki co musi jeszcze trochę powalczyc o swoją pozycję - to po pierwsze. Po drugie - z tego co piszesz wynika, że jego "Dziennik" to zbiór felietonów a nie dziennik w całym tego słowa znaczeniu rozumiany przede wszystkim jako zapiski o osobistym charakterze. I wreszcie last but not least okres który opisuje ciągle jest w pamięci świeży i niewiele ma przed nami tajemnic podczas gdy czasy poprzednich dzienników wyraźnie rozróżniały dwie postawy tę oficjalną i tę prywatną a że dzienniki odsłaniały tę drugą, nieznaną przez to ich ukazania stawało się wydarzeniem.

    OdpowiedzUsuń
  2. W pierwszym zdaniu piszę,że ostatnio ukazało się sporo dzienników literatów, w kolejnym wymieniam nazwiska autorów,których to dzienniki ukazały się ostatnio,stąd to określenie mistrzowie,bo chyba zgadzamy się,że takowymi byli/są,a Pilch przez moment,w którym ukazał się jego Dziennik siłą rzeczy ustawił się w ich gronie. Wg Pilcha i formalnie jest to dziennik,gdyż każdy wpis oznaczony jest datą dzienną,faktycznie jednak są to felietony publikowane w "Przekroju"Reszta to moje osobiste opinie,z którymi oczywiście nie trzeba się zgadzać :-)

    OdpowiedzUsuń
  3. a ja niezależnie od formy książki i zawartych w niej tekstów o tak chętnie po Dzienniki bym sięgnęła.

    OdpowiedzUsuń
  4. Bez formy dzienników ani rusz. Warto poznać sposób myślenia autora i oczywiście to, jak sam siebie kreuje...

    OdpowiedzUsuń
  5. "Bezpowrotnie utraconą leworęczność" czytałam kilkakrotnie mając za każdym razem niezłą zabawę. "Dziennik" kupiłam, a jakże. Może pora poczytać?

    OdpowiedzUsuń
  6. Myślę,że najwyższa pora przeczytać,dobrej lektury!:-)

    OdpowiedzUsuń
  7. Bardzo rzadko zaglądam do zbiorów listów ale może się skuszę :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To w żadnym wypadku nie jest zbiór listów,więc spokojnie możesz się skusić :-)

      Usuń
  8. Och Pilch, Pilchuś kochany! Bardzo się bałam tych Dzienników. Nie byłam pewna czy ta forma dla pana Jurka jest odpowiednia. Jak już zaczęłam czytać to przestać nie mogłam. Uwielbiam tą frazę Pilchową od lat wielu (choć bliżej mi do jego wcześniejszej twórczości). W Przekroju nie czytałam, jakoś ciężko mi przebrnąć przez gazetowe teksty. Wolę książkę. No chyba, że są to krótkie teksty Vargi w Dużym Formacie.
    Smutno mi było czytać opisy niedyspozycji wszelakich pana Pilcha i strach mnie ogarnął, że może być tak, że długo przyjdzie nam czekać na kolejną jego książkę. Oby nie!
    Pozdrawiam serdecznie ciekawam co ja tu jeszcze u Ciebie znajdę!

    OdpowiedzUsuń
  9. Cholipka tekst mi wcięło:( A w tekście było:

    a) o tym, że wielbię pana Pilcha od lat wielu (bardziej jego wcześniejsze dokonania literackie),
    b) kocham frazę Pilchową
    c) bałam się trochę tej książki, czy dziennik to odpowiednia forma dla pana Jurka
    d)nie czytałam felietonów w Przekroju, jakoś mam kłopot. Lepiej mi się czyta wersję książkową, no chyba że są to krótkie teksty Vargi w DF
    e) smutno mi było jak czytałam o chorobie Pilcha i przestraszyłam się, że może minąć dużo czasu zanim światło dziennie ujrzy kolejna książka
    f) pozdrawiam serdecznie ciekwam co ja tu u Ciebie na blogu jeszcze znajdę:)

    OdpowiedzUsuń
  10. Papryczko komentarz się nie skasował i widzę oba,więc spokojnie w blogosferze nic nie zginie:-)Po lekturze "Dziennika",stwierdzam,że dla mnie Pilch mógłby pisać już tylko felietony,bo rzeczywiście jest w nich mistrzem,a jego fraza nie ma sobie równych.Jeśli chodzi o prozę, to przyznam szczerze,że nie jestem fanką kilku ostatnich powieści Pilcha.Niestety widać duży spadek formy w porównaniu z tymi z lat 90."Dziennik" jednak rozbudził mój apetyt i mam nadzieję,że Jego nowa powieść też,tak pozytywnie mnie zaskoczy.Również pozdrawiam Cię serdecznie i dziękuję za wszystkie komentarze!

    OdpowiedzUsuń