piątek, 8 marca 2013

Powtórka z Samotności


Po nieudanym „Fejsowym” eksperymencie Janusz Leon Wiśniewski postanowił wrócić do korzeni. „Miłość oraz inne dysonanse”, napisana wraz rosyjską pisarką – Iradą Wownenko to kolejna w jego dorobku historia nieszczęśliwej miłości. Fani autora z pewnością będą usatysfakcjonowani, krytycy zyskają spore pole do popisu.


Po „Samotność w sieci” – pierwszą książkę Wiśniewskiego, która ukazała się w 2001 roku, sięgnęłam pod presją zachwyconego otoczenia, z czystej ciekawości. Muszę przyznać, że ta niezwykle smutna historia miłosna z idealnym Jakubem w roli głównej szybko mnie wciągnęła. Kolejne powieści autora były dużo słabsze, powielały schematy zawarte w bestsellerowym wzorcu. Uznawałam je jednak za niegroźne zjawiska, spełniające oczekiwania sporej grupy czytelników. „Przegięciem” było, natomiast wydanie tworu pt. „Na Fejsie z moim synem”. Ten surrealistyczny tekst sprawił, że przestałam traktować twórcę poważnie. Zapowiedź najnowszej książki przeczytałam z dużą ulgą. W myśl zasady, że najbardziej lubimy te piosenki, które już znamy.


„Miłość oraz inne dysonanse” w całości jest, bowiem powrotem do tego, co czytaliśmy już w pierwszych książkach autora. Jest dwoje głównych bohaterów. Ona Anna – nieszczęśliwa w swoim małżeństwie Rosjanka i on – Struna – szukający swojego miejsca po dotkliwej stracie Polak. Para zmierza ku sobie po usłanej licznymi przeszkodami drodze. Poza wątkiem wiodącym pojawia się cała grupa barwnych postaci. Każda z nich nosi w sobie dramatyczną historię swojego życia. Areną do ich przekazania staje się szpital psychiatryczny w Pankow, gdzie na jakiś czas trafia Struna. Tam też poznajemy jego przyjaciół: genialnego naukowca - Svena, narkomana – Joshuę oraz lesbijkę Magdę. Podobnie, jak w poprzednich powieściach spotkane przez głównego bohatera osoby stają się pretekstem do snucia opowieści. Wszystko to zostało okraszone dużą dawką muzyki, poezji i oczywiście teorii naukowych, którymi autor stara się tłumaczyć uczucia.

Trzeba przyznać, że Wiśniewski jest specjalistą w opowiadaniu wyciskających łzy historii. Na 470 stronach powieści znajdziemy cały wachlarz rozmaitych nieszczęść. Wszyscy, których urzekła atmosfera melancholii z pierwszej powieści autora i mają ochotę zanurzyć się w niej ponownie, by złagodzić swój kiepski stan będą zachwyceni. Krytycy słusznie wytkną twórcy stosowanie kalek i powielanie schematów. Nie ma tu, bowiem mowy o jakimkolwiek kreowaniu literackiej rzeczywistości. Jest jedynie zmiana dekoracji i podstawienie nowych danych do raz zastosowanego, dobrze znanego wzoru.

Oczywiście nie ma nic złego w stosowaniu sprawdzonego przepisu, który już raz przyniósł sukces. Trudno wymagać od autora, by zabił kurę znoszącą złote jajka. Wiśniewski nie jest pierwszym, który stosuje szablony w literaturze. Robią to również Zafon, Coelho, Carroll i wielu innych. Obrażanie się na to zjawisko nie ma sensu. Zawsze można przecież dokonać innego wyboru lekturowego. Obawiam się tylko, że dalsze stosowanie chwytliwych sztuczek marketingowych bez progresu warsztatowego, sprawi, że Wiśniewski już zawsze będzie klasyfikowany jako autor popularnych czytadeł, które z literaturą mają niewiele wspólnego.

Ocena: 5/10
J.L. Wiśniewski, I. Wownenko, „Miłość oraz inne dysonanse”, Wydawnictwo Znak 2012.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz