czwartek, 28 marca 2013

Sceny z życia rodzinnego


Lektura „Książki” Mikołaja Łozińskiego jest jak oglądanie albumu ze starymi rodzinnymi fotografiami. 

Na niektóre patrzymy ze wzruszeniem i czułością. Inne są świadectwem mniej przyjemnych chwil i mamy ochotę je wyrzucić. 

Takie seanse zawsze jednak budzą emocje i karzą odpowiedzieć sobie na pytania, czy w rodzinie faktycznie jest siła, czy też dobrze wychodzi się z nią jedynie na zdjęciach?


„Książka” wpadła mi w ręce z dużym opóźnieniem, całkiem niedawno. Co prawda już wcześniej słyszałam o niej pochlebne opinie i miałam zamiar przeczytać, później jednak zgubiła się w gąszczu innych, nie cierpiących zwłoki lektur. Aż w końcu nadszedł jej czas. Do wyciągnięcia jej z bibliotecznej półki dodatkowo zachęcił mnie prosty, a jednocześnie zuchwały tytuł. Pomyślałam: sprawdźmy, czy zawartość faktycznie zasługuje na to zaszczytne miano.


Fragmenty zamieszczone na skrzydełkach okładki, sugerowały klasyczną opowieść biograficzną, ewentualnie sagę rodzinną. Takie wnioski okazały się zbyt pochopne. Konstrukcja „Książki” wymyka się bowiem tak jednoznacznym klasyfikacjom. Okazuje się, że autor co prawda zajął się w tekście historią własnej rodziny, zrobił to jednak w bardzo oryginalny, nietuzinkowy sposób. Opowiada losy swoich bliskich poprzez przedmioty, z którymi byli silnie związani, bądź, z którymi nierozerwalnie się mu kojarzą.

Opowieść zaczyna się od szuflady, dzięki której poznajemy drugą żonę dziadka ze strony ojca, dla której porzucił on babcię Łozińskiego. Kobieta mieszka w Szwajcarii i cierpi na chorobę Alzheimera, co nie ułatwia badania skomplikowanych relacji. Dalej mamy telefon i ekspres do kawy, które mają sportretować rozwiedzionych rodziców. Zeszyt jest z kolei próbą przedstawienia punktu widzenia dziecka i jego sposobów na poradzenie sobie z tą trudną sytuacją. Klucze i obrączka przybliżają z kolei postacie dziadków ze strony mamy. Koleje ich życia również okazują się dalekie od sielanki. Matka mimo rozwodu z ojcem cały czas jest zmuszona mieszkać z nim w jednej kamienicy. Historie rodzinne przerywane są głosami członków familii, którzy początkowo cieszą się, że będą bohaterami „Książki”, później mają jednak coraz więcej wątpliwości i zastrzeżeń do tego, o czym z pewnością nie wypada pisać.

W skomplikowane relacje bohaterów wpisane zostały również niektóre wydarzenia z historii Polski, które siłą rzeczy krzyżowały się z historią rodziny. Wojna, komunizm, marzec 1968, stan wojenny zostały tu jednak tylko zasygnalizowane. Trzeba jednak przyznać, że zdanie: „Tata przez cały dzień rozwozi polędwicę po wszystkich braciach i siostrach dziadka. Po 1968 roku nie będzie mu to już zajmowało całego dnia” ma dużo większą siłę rażenia niż wielostronicowe opisy.

„Książka” jest zbiorem krótkich, przypominających kadry filmowe scen. Autor nie chce opowiedzieć, wyjaśniać wszystkiego do końca. Każdego z bohaterów opisuje za pomocą kilku gestów, detali otoczenia, zasłyszanych w rozmowach mocno brzmiących zdań. Ten minimalizm, niedopowiedzenia momentami robią piorunujące wręcz wrażenie. Nie ma tu również chronologii zdarzeń. Zabieg ten miał na celu podkreślenie, że zarówno zmarli, jak i żywi są częścią tej samej historii.

Charakterystyczna w „Książce” jest także narracja. O bardzo osobistych rzeczach Łoziński pisze z dużą powściągliwością, usiłując zachować dystans. W żaden sposób nie ocenia członków swojej rodziny, ale też nie stara się ich wybielać, usprawiedliwiać. Próbuje jedynie z dużą dozą empatii zrozumieć ich wybory i decyzje, by odnaleźć swoje miejsce w rodzinnej układance.

 Niepozorna pod względem wielkości „Książka”, to niezwykle poruszająca, wartościowa lektura. Jej napisanie z pewnością nie przyszło pisarzowi łatwo, a publikacja wymagała sporej odwagi. Za fasadą powściągliwości, kryje się bowiem wulkan  niekoniecznie pozytywnych emocji. Pozostaje jedynie pogratulować autorowi i życzyć, by jego kolejne powieści dorównały poziomem poprzednim.

Ocena: 7/10
M. Łoziński, „Książka”, Wydawnictwo Literackie 2011.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz