sobota, 3 czerwca 2017

Na ostrzu

Moja miłość do matki jest jak topór. Tnie bardzo głęboko. „Gorące mleko” Deborah Levy to znakomita, gęsta od znaczeń i symboli proza.

Relacja matka – córka to jeden z najtrwalszych, ale też najbardziej skomplikowanych i najtrudniejszych związków. Bywa piękny i głęboki, często jednak oscyluje między miłością a nienawiścią. Jego jakość potrafi natomiast zdecydować o całym życiu. Nie dziwi zatem, że jest to jeden z najchętniej wykorzystywanych w literaturze motywów. W ostatnim czasie, ten temat w swoich powieściach poruszyły m.in.: Pleijel, Morrison, Strout. W tym znamienitym towarzystwie głos Levy brzmi równie mocno.

Sofia Papastergiadis jest świeżo upieczoną absolwentką antropologii. Poznajemy ją w chwili, gdy wraz ze swoją, cierpiącą na tajemniczy paraliż matką – Rose, wyruszają z Anglii do kliniki na południu Hiszpanii, z nadzieją, że sławny lekarz – Gómez przywróci jej zdrowie.  Choroba matki ma nieznane podłoże. Z uwagi na to, że pojawia się okresowo i nasila w niektórych sytuacjach, od początku budzi kontrowersje i podejrzenia. Czy jest to zaburzenie psychosomatyczne, poważna choroba, a może jedynie sposób na zatrzymanie córki przy sobie? I najważniejsze, czy Rose naprawdę chce wyzdrowieć?

Dla Sofii, która na co dzień sama opiekuje się matką, gdyż ojciec – Grek porzucił rodzinę wiele lat temu pobyt w Andaluzji jest okazją do uwolnienia się od ciążącej jej relacji. Czuje się ofiarą tej sytuacji, uważa, że matka zniszczyła jej życie, czyniąc z niego więzienie. Choć skończyła studia i rozpoczęła doktorat, pracuje jako kelnerka w jednej z angielskich kawiarni. Z drugiej strony, patrząc na to, jak Sofia momentami przejmuje kulejący chód rodzicielki, trudno oprzeć się wrażeniu, że wózek inwalidzki matki jest jej tarczą, za którą chowa się przed koniecznością dokonywania wyborów i podejmowania decyzji.

„Gorące mleko” to przede wszystkim powieść o poszukiwaniu własnej tożsamości i miejsca w świecie. Na wielu płaszczyznach: społecznej, ekonomicznej, seksualnej. Podczas pobytu matki w szpitalu, Sofia nawiązuje relacje z Niemką – Ingrid i pracownikiem punktu medycznego na plaży. Emocje, które wywołują te związki sprawiają, że budzi się w niej świadomość, bunt i potrzeba wolności. Czy będę one na tyle silne, że w końcu pokona strach i weźmie odpowiedzialność za własne życie? Za sprawą tej historii Levy porusza też dużo szerszy problem: coraz większych trudności młodych ludzi z odcięciem pępowiny i odnalezieniem  się w świecie naznaczonym przez postępujący kryzys ekonomiczny i społeczny. Lektura stawia również pytania o granice miłości i poświęcenia. Pokazuje, czym kończą się próby rezygnacji z własnego życia, bądź zawłaszczania cudzego.

Proza Levy zachwyca lub drażni od pierwszego wejrzenia. Nie pozostawia miejsca na pośrednie uczucia. Autorka jest wielbicielką detalu. Każdy szczegół ma dla niej znaczenie. Atmosfera parnej, dusznej Andaluzji, w której rozgrywa się cała historia potęguje emocje pojawiające się między bohaterami i te wywoływane u czytelników. Mnóstwo tu poetyckich metafor, odważnych stwierdzeń, niuansów i symboli. Uszkodzony ekran laptopa, ujadający pies na łańcuchu, rozbita grecka waza mają nieoczywiste znaczenia.

Należę do grona zachwyconych najnowszą powieścią Levy.  W związku z tym oczywiście gorąco polecam jej przeczytanie.

Ocena: 8/10
D.Levy, „Gorące mleko”, Wydawnictwo Znak 2017.

*Dziękuję Wydawnictwu Znak za przekazanie egzemplarza do recenzji http://www.znak.com.pl/wydawnictwo-Znak

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz