Zapiski
Tadeusza Sobolewskiego to dla młodszych doskonała wycieczka po najnowszej
historii Polski. Dla starszych okazja do wspomnień i refleksji. Niezależnie od
wieku, czyta się jednym tchem.
Sobolewski jest
krytykiem filmowym, publicystą. Przez wiele lat był związany z miesięcznikiem Kino. Od 1995 roku pracuje w Gazecie Wyborczej. Współtworzył i
współprowadził ( wraz z Grażyną Torbicką) lubiany program Kocham kino w Telewizji Polskiej.
Zawsze
pisałem coś w rodzaju dziennika. Nawet w dzieciństwie. Nie zastanawiałem się,
po co to robię. Jakbym zbierał materiały do powieści, która nigdy nie zostanie
napisana. Pozostają tylko fragmenty.*
Dziennik, rozpoczyna
się w czasie trwania stanu wojennego. Sobolewski doskonale oddaje atmosferę
tamtego czasu: poczucie beznadziei, zwątpienie, strach, podziały społeczne,
potrzebę wspólnotowych doznań, a jednocześnie poczucie osamotnienia, próby
dokonania wewnętrznej „emigracji”.
Stan
wojenny przedstawia mi się jako ucieczka w absurd wobec niemożliwości
rozwiązania rzeczywistych problemów.*
Wiele miejsca poświęca
dominującej roli kościoła w tamtym czasie.
Czy
wiara się tak upowszechniła? A może tylko nie wstyd jej dziś manifestować? Za
moich szkolnych czasów religia była prywatna, nieujawniana publicznie. Za to
uwewnętrzniona, odkrywana, czasem na własne ryzyko. Zawsze sprowadzano ją do
czegoś innego. A teraz? Nauka i prasa przestały być autorytetami, odkąd okazało
się, że zarówno profesor, jak i dziennikarz mogą być takimi samymi szmatami.
Sztuka jest słaba, zamieniona w propagandę [także opozycyjna]. Kino, teatr nie
wieszczą narodowi, nie są w stanie ludzi poruszyć jak kiedyś. Teatr wylał się
na ulice. Religia objawiła się na tym tle jako rozrywka duchowa najłatwiej
dostępna. Ludzie chwycili się jej masowo, jak za okupacji. Wyszliśmy z
bezpiecznego światka. *
Kościół w latach 80. ,
jawił się jako schronienie dla środowisk inteligenckich , był czynnikiem spajającym społeczeństwo. Po okresie euforii,
wywołanej wyborem Jana Pawła II na papieża, przyszło rozczarowanie, niezgoda na
zawłaszczanie przez hierarchów coraz liczniejszych sfer życia.
Poza polityką, religią,
sprawami społecznymi, Sobolewskiego
zajmuje przede wszystkim życie rodzinne i praca zawodowa. Pisze o niełatwych
relacjach z rodzicami, siostrą, teściową – Jadwigą Stańczakową, trudzie
wychowania młodszej, chorej na zespół Downa córki – Cecylii , jak również o
radości płynącej z doświadczenia tego ojcostwa.
Mnogość wątków pojawiających
się na kartach Dziennika jest ogromna. Dla każdego ważne będzie coś innego i
każdy znajdzie w nim coś dla siebie. Dla jednych będzie to przyjaźń z Mironem
Białoszewskim, dla innych recenzje filmowe, relacje z festiwali filmowych ,
prywatnych podróży, czy wywiady z reżyserami.
W swoim Dzienniku autor, zachowuje bezpieczny
dystans od czytelnika. Nie ma potrzeby ekshibicjonizmu, dzielenia się wszystkim.
Wiele tu niedopowiedzeń, rzeczy przemilczanych, ukrytych między wierszami.
Sobolewski, pisze ze
swadą, erudycją. Poczucie humoru, ironia, splata się na stronach Jeszcze jednego zdania z melancholią,
czasem goryczą. Jest doskonałym obserwatorem rzeczywistości. Jego uwagi, choćby
na temat zgubnych skutków gwałtownej transformacji ustrojowej, porażają
celnością i przenikliwością. Niektóre diagnozy społeczne są aktualne, zwłaszcza
dzisiaj.
Kiedyś
zło społeczne było wyraźnie podane, jak wojskowe tablice strzelnicze. Teraz
sami dla siebie nawzajem stajemy się figurami strzelniczymi. Nienawiść ogarnia
najłagodniejszych(…)Nieoczekiwane wyjście z formy grozi każdemu. Moje pokolenie
miota się, rozczarowane, depcząc po drodze „przeszłości ołtarze”.(…) Ludzie w
Polsce zabijają się słowami. Brak kogoś ,kto powie: jesteśmy razem. Sami
zniszczyliśmy solidarność. Rozsypała się razem z obalonymi pomnikami starego
reżimu.*
Zdolności profetyczne
godne podziwu.
Dzisiaj wielu, również
młodych pisarzy ma ambicje opublikowania dziennika. W większości są to rzeczy
miałkie, niewarte uwagi. „Dziennik. Jeszcze jedno zdanie” to wyborny
reprezentant gatunku. Śmiało może stanowić wzorzec w kategorii: „jak pisać
dziennik”, dla wszystkich, chcących publikować takowe w przyszłości. Nie ma tu
bowiem słabych punktów. Jest czysta przyjemność lektury i chęć, by było takich
jak najwięcej.
Dziennik. Jeszcze
jedno zdanie, T.
Sobolewski, Wydawnictwo W.A.B. 2019.
*Wszystkie
cytaty pochodzą z omawianej książki.
*Dziękuję
Wydawnictwu
W.A.B. za przekazanie egzemplarza do recenzji.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz