piątek, 20 kwietnia 2012

Pisać każdy może...

Jerzy Sthur w swoim przeboju przekonywał nas kiedyś, że śpiewać każdy może. Słowa tego szlagieru odnieść można do obecnej sytuacji polskiego rynku wydawniczego. Ostatnio bowiem wszyscy celebryci uwierzyli w to, że pisać każdy może. Szkoda tylko, że już nie chodzi o to, jak co komu wychodzi.



Napisanie książki jest obowiązkowym punktem w CV każdej gwiazdy. Działanie tego typu, poza znacznymi profitami finansowymi, przynosi również informacje na temat prestiżu i pozycji społecznej, jaką zajmuje dana postać. Trzeba bowiem powiedzieć, że celebryci z dorobkiem "literackim" na koncie cieszą się z reguły ogromną popularnością.

Książki pisane bądź opatrywane nazwiskami ludzi ze świata show-biznesu nie są oczywiście zjawiskiem nowym. Jego początków należy szukać w powstaniu amerykańskiego przemysłu filmowego, kiedy to aktorzy byli proszeni o spisanie wspomnień, udzielenie wywiadu rzeki czy opublikowanie swego życiorysu. Z czasem zjawisko to objęło także innych znanych ludzi: muzyków, dziennikarzy polityków.

Moda ta, choć z pewnym opóźnieniem, dotarła również nad Wisłę. W związku z tym obserwujemy wysyp gwiazdorskiej literatury. Jedna wizyta w księgarni wystarczy, by znaleźć odpowiedź na iście filozoficzne pytanie Kingi Rusin, co z tym życiem; poznanie sekretu powrotu do formy po porodzie Kasi Cichopek i sposobów Krzysztofa Ibisza na atletyczną sylwetkę. Jeśli nadal jesteśmy głodni wiedzy, z pomocą przychodzi nam Jolanta Kwaśniewska, udzielając "Lekcji stylu". Potrzebę wzruszeń doskonale zaspokoi nam Weronika Marczuk-Pazura, która, chcąc być jak agent, rozpaczliwie próbuje odbudować swój wizerunek i zyskać nowe źródło dochodu.

Trudno uwierzyć, że kiedyś opublikowanie jakiegokolwiek utworu wymagało nie tylko odwagi, ale także wiedzy i doświadczenia życiowego. Autorzy cieszyli się dużym uznaniem publiczności, otaczała ich pewna aura tajemnicy, która wydaje się warunkiem koniecznym do powstawania dobrej literatury. To se ne vrati -można tylko pomyśleć z żalem. Dziś bowiem pisarze aspirują do miana gwiazd popkultury. Zamiast w samotności oddawać się refleksjom na temat sensu istnienia, wolą niezdarnie pląsać na parkiecie "Tańca z Gwiazdami" lub popisywać się zdolnościami kulinarnymi w porannych programach śniadaniowych. W dobie czasopism kolorowych i tabloidów o tajemnicy też nie może być mowy. Ludzie pióra namawiani są do ujawniania w wywiadach szczegółów swojego życia prywatnego. Wszystko to oczywiście w imię poprawienia wyników sprzedaży i ocieplenia wizerunku.

Nakręcaniu marketingowej machiny poza książkami znanych i lubianych służą także historie tzw. zwykłych ludzi, doświadczonych boleśnie przez los. Osoby przeżywające życiowy dramat padają ofiarami wydawców często w chwilę po wydarzeniu. Idealnym przykładem jest tu więziona przez porywacza Natascha Kampusch czy Henryka Krzywonos-Strycharska, której biografia ukazała się niemalże zaraz po wystąpieniu w Stoczni Gdańskiej w sierpniu 2010 r.

Istotną kwestią jest, na ile gwiazdy są faktycznymi autorami swoich książek? Za gotowym produktem stoi często cały sztab specjalistów: redaktorów, konsultantów, ghostwriterów. I tak za książkę Cichopek odpowiada dziennikarka Sylwia Niemczyk-Opońska, współautorem książki Ibisza jest natomiast scenarzysta Maciej Kraszewski. Tylko Marczuk przyznaje, że świadomie zrezygnowała z pomocy profesjonalistów. Nazwiska tych właściwych twórców nie są oczywiście eksponowane. Nie od dziś wiadomo bowiem, że błyszczeć mają gwiazdy, bo to one są gwarancją dużych zysków.

Przeglądając ofertę nowości wydawniczych, stwierdzam, że nic nie wskazuje na to, aby tendencja ta miała ulec zmianie. Na rynku pojawiają się coraz bardziej kuriozalne przykłady literackiej aktywności celebrytów. Pewna serialowa aktorka, nie mogąc pochwalić się bogatym dorobkiem zawodowym bądź interesującą pasją, postanowiła popełnić dzieło pt.: „Koty i ich sławni ludzie”. Aż strach pomyśleć, co będzie dalej?

Dalej mamy jednak możliwość wyboru. Oczywistą sprawą jest, że wydawcy będą schlebiać gustom mas, a skoro jest popyt, trudno dziwić się jego wykorzystywaniu. Można co prawda prowadzić ożywione dyskusje na temat upadku kultury. Są one jednak bezcelowe, dopóki wchodząc do księgarni, możemy zdecydować, czy wolimy spędzić czas na lekturze Dostojewskiego, czy odkrywać mądrości życiowe celebrytów. Choć prawdą jest, że pisać każdy może, a cierpliwy papier przyjmie wszystko, to na szczęście nie każdy musi te literacko podobne twory czytać i tego należy się trzymać.


2 komentarze:

  1. Bardzo dobry tekst! Też mnie od dawna boli fakt, że wydawnictwa inwestują w różowe gusta, zamiast zająć się naprawdę pokaźnymi brakami przekładów chociażby, przez co Amazon zyskuje kolejnych klientów ze wschodu ;P

    OdpowiedzUsuń
  2. Plastikowy Krzysztof bez jednej zmarszczki dociągnie setki, wszystkich nas przeżyje...

    OdpowiedzUsuń