Siedem lat temu zachwyciłam się „Cieniem
wiatru”. Urzekła mnie przede wszystkim atmosfera Cmentarza Zapomnianych
Książek, a moim wielkim marzeniem stała się wycieczka po Barcelonie śladami
bohaterów powieści.
Sięgając po „Więźnia nieba”, najnowszą powieść autora,
chciałam sprawdzić, czy wzbudzi ona we mnie podobne emocje. Niestety, w tym
miejscu mogę zanucić: „Ale to już było…”, bo zachwytu tym razem brak.
Ponownie
trafiamy do księgarni Sempere i Synowie w Barcelonie. Główny bohater, Daniel
Sempere jest już dorosłym młodzieńcem, statecznym mężem Bei i ojcem Juliana. Wydaje
się, że prowadzi poukładany, monotonny żywot. Do chwili, gdy sklep odwiedza pewien
typ spod ciemnej gwiazdy, który dokonuje niecodziennego zakupu. Jest to
początek opowieści, w której tym razem na pierwszy plan wysuwa się Fermín
Romero de Torres, najlepszy przyjaciel Daniela.
W
tym momencie bohaterowie zamieniają się w detektywów, próbujących rozwikłać
zagadki przeszłości. Sempere odkrywa, że historia jego rodziny jest inna, niż
mu się do tej pory wydawało. Natomiast Fermín, chcący rozpocząć nowy rozdział
życia, usiłuje rozprawić się z demonami czasu wojny.
„Więźniowi
nieba” nie można odmówić, że jest bardzo sprawnie napisany – to pozycja do
przeczytania w dwa wieczory. Teoretycznie posiada wszystkie przepisowe
składniki dobrej literatury: świetnie nakreślone postaci, zagadkę kryminalną
oraz wątek miłosny w tle. Zafón w dalszym ciągu garściami czerpię inspiracje z
XIX-wiecznych powieści. Z drugiej strony lektura drażni przewidywalną fabułą,
stosowaniem wciąż tych samych trików oraz momentami ewidentnym brakiem pomysłu
na dalszy rozwój akcji
Po
przeczytaniu pozostaje wrażenie, że Zafón jest doskonałym rzemieślnikiem, który
znalazł patent na literacki hit, mogący zapewnić mu godziwe zarobki. I nic w
tym złego, powstaje tylko pytanie, czy rzemieślnik może być wybitnym pisarzem? Wielbicieli
cyklu ucieszy z pewnością fakt, że nie jest to ostatni tom dziejów Daniela
Sempere i jego rodziny.
Wszystkie
te uwagi pewnie są zbędne, gdyż jestem pewna, że liczni fani autora zapewnią
„Więźniowi nieba” status bestsellera na kilka najbliższych lat.
Pozostaje
życzyć sobie, by twórcy nie zabrakło inwencji do efektownego zakończenia
historii o Cmentarzu Zapomnianych Książek. W przeciwnym wypadku droga od
następcy Umberta Eco, jak określany jest Zafón przez wydawców na okładkach swoich
książek, do Paula Coelha literatury hiszpańskiej może okazać się niebezpiecznie
krótka.
Ocena 6/10
C.L. Zafón, „Więzień nieba”, Warszawa: Muza 2012
Miałem taką cichą nadzieję, że Zafon powróci w wielkim stylu, nawiąże do "Cienia wiatru". "Gra anioła" nie spodobała mi się, była zbyt mroczna. Kiedyś pewnie przeczytam i tę książkę, ale będzie to raczej później niż wcześniej. Jestem w stanie wybaczyć Zafonowi wiele rzeczy, ale jeżeli jego książki nie wciągają, są przewidywalne, wtórne. W pierwszej książce było coś co sprawiało, że nie można jej było przestać czytać, pozostawała też na długo w pamięci. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńZobaczymy. Cień wiatru był doskonały. Gra anioła jeszcze trzymała poziom. Książki młodzieżowe autorstwa tego pana to wg. mnie dno. Mam nadzieję, że jednak Więzień Nieba mnie jakoś porwie.
OdpowiedzUsuńPS. Witam w blogowym światku :)
sięgnę z pewnością po tę książkę
OdpowiedzUsuńnie da się ukryć, że jestem wielką fanką Zafona, a na swoim koncie mam póki co 5 przeczytanych powieści jego autorstwa
a miłość zaczęła się od "Cienia wiatru"...