piątek, 27 kwietnia 2012

Cień przeszłości


Siedem lat temu zachwyciłam się „Cieniem wiatru”. Urzekła mnie przede wszystkim atmosfera Cmentarza Zapomnianych Książek, a moim wielkim marzeniem stała się wycieczka po Barcelonie śladami bohaterów powieści. 

Sięgając po „Więźnia nieba”, najnowszą powieść autora, chciałam sprawdzić, czy wzbudzi ona we mnie podobne emocje. Niestety, w tym miejscu mogę zanucić: „Ale to już było…”, bo zachwytu tym razem brak.

Ponownie trafiamy do księgarni Sempere i Synowie w Barcelonie. Główny bohater, Daniel Sempere jest już dorosłym młodzieńcem, statecznym mężem Bei i ojcem Juliana. Wydaje się, że prowadzi poukładany, monotonny żywot. Do chwili, gdy sklep odwiedza pewien typ spod ciemnej gwiazdy, który dokonuje niecodziennego zakupu. Jest to początek opowieści, w której tym razem na pierwszy plan wysuwa się Fermín Romero de Torres, najlepszy przyjaciel Daniela.

W tym momencie bohaterowie zamieniają się w detektywów, próbujących rozwikłać zagadki przeszłości. Sempere odkrywa, że historia jego rodziny jest inna, niż mu się do tej pory wydawało. Natomiast Fermín, chcący rozpocząć nowy rozdział życia, usiłuje rozprawić się z demonami czasu wojny.

„Więźniowi nieba” nie można odmówić, że jest bardzo sprawnie napisany – to pozycja do przeczytania w dwa wieczory. Teoretycznie posiada wszystkie przepisowe składniki dobrej literatury: świetnie nakreślone postaci, zagadkę kryminalną oraz wątek miłosny w tle. Zafón w dalszym ciągu garściami czerpię inspiracje z XIX-wiecznych powieści. Z drugiej strony lektura drażni przewidywalną fabułą, stosowaniem wciąż tych samych trików oraz momentami ewidentnym brakiem pomysłu na dalszy rozwój akcji

Po przeczytaniu pozostaje wrażenie, że Zafón jest doskonałym rzemieślnikiem, który znalazł patent na literacki hit, mogący zapewnić mu godziwe zarobki. I nic w tym złego, powstaje tylko pytanie, czy rzemieślnik może być wybitnym pisarzem? Wielbicieli cyklu ucieszy z pewnością fakt, że nie jest to ostatni tom dziejów Daniela Sempere i jego rodziny.
Wszystkie te uwagi pewnie są zbędne, gdyż jestem pewna, że liczni fani autora zapewnią „Więźniowi nieba” status bestsellera na kilka najbliższych lat.

Pozostaje życzyć sobie, by twórcy nie zabrakło inwencji do efektownego zakończenia historii o Cmentarzu Zapomnianych Książek. W przeciwnym wypadku droga od następcy Umberta Eco, jak określany jest Zafón przez wydawców na okładkach swoich książek, do Paula Coelha literatury hiszpańskiej może okazać się niebezpiecznie krótka.

Ocena 6/10
C.L. Zafón, „Więzień nieba”, Warszawa: Muza 2012


3 komentarze:

  1. Miałem taką cichą nadzieję, że Zafon powróci w wielkim stylu, nawiąże do "Cienia wiatru". "Gra anioła" nie spodobała mi się, była zbyt mroczna. Kiedyś pewnie przeczytam i tę książkę, ale będzie to raczej później niż wcześniej. Jestem w stanie wybaczyć Zafonowi wiele rzeczy, ale jeżeli jego książki nie wciągają, są przewidywalne, wtórne. W pierwszej książce było coś co sprawiało, że nie można jej było przestać czytać, pozostawała też na długo w pamięci. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  2. Zobaczymy. Cień wiatru był doskonały. Gra anioła jeszcze trzymała poziom. Książki młodzieżowe autorstwa tego pana to wg. mnie dno. Mam nadzieję, że jednak Więzień Nieba mnie jakoś porwie.

    PS. Witam w blogowym światku :)

    OdpowiedzUsuń
  3. sięgnę z pewnością po tę książkę
    nie da się ukryć, że jestem wielką fanką Zafona, a na swoim koncie mam póki co 5 przeczytanych powieści jego autorstwa
    a miłość zaczęła się od "Cienia wiatru"...

    OdpowiedzUsuń